Rozdział 8. To nic takiego...

199 22 4
                                    

Skye p.o.v

W ciągu kilku sekund znaleźliśmy się w głównym pomieszczeniu w S.T.A.R. labs. Uwolniłam się z jego uścisku i odeszłam kilka kroków, kulejąc lekko, patrząc na niego morderczym wzrokiem. Przyglądał mi się uważnie, a po chwili jego wzrok spoczął na mojej rannej nodze.

- Jesteś ranna!- wykrzyknął, nie odrywając wzroku od mojej kończyny. Przewróciłam na to oczami. Ale on spostrzegawczy.

- To nic takiego, zagoi się. – wzruszyłam lekko ramionami, głaszcząc zwierzątko które ciągle trzymałam. Kotek zasnął mi na ręce, wygląda tak słodko. Uśmiechnęłam się lekko przyglądając się zwierzątku, po czym zwróciłam wzrok za bruneta.- Mogę już iść?

Barry westchnął przeciągle, przecierając twarz rękami. W tym momencie do pomieszczenia wszedł ten chłopak w zielonym kapturze, trzymając w ręce swój łuk. Nie ufam mu. Wydaje się taki chłodny i... no nie wiem jak to opisać. Stanął obok blondynki z okularami na nosie. Zaraz, ona siedziała obok mnie w kawiarni! Jak ona miała na imię? Felo..Fell...Felicity!

- Posłuchaj- zaczął mój brat, kładąc mi ręce na ramionach.- To prawda, mam dużo pracy jako Flash, a na dodatek pracuję w policji, ale to nie znaczy, że nie mam czasu dla rodziny. To nie tak, że pracuję 24 godziny na dobę. Chcę, abyś w końcu miała swój dom, ze mną. Nie zostawię cię już samej, rozumiesz?

Po policzkach poleciały mi łzy. Delikatnie odłożyłam kotka na podłodze, po czym mocno przytuliłam Barry'ego. Wtuliłam twarz w jego klatkę, a on pogłaskał mnie uspokajająco po głowie. Po kilku sekundach oderwałam się od niego z wielkim uśmiechem na ustach.

- Dziękuję- szepnęłam ledwo słyszalnie w jego kierunku, na co skinął głową z lekkim uśmiechem. Podniosłam kotka z podłogi, tuląc go lekko do klatki piersiowej.

- Caitlin- mój brat zwrócił się do brunetki przy komputerze- mogłabyś...- wskazał na moją ranną nogę.

Dziewczyna szybko wstała i zaprowadziła mnie do sali szpitalnej, gdzie usiadłam na łóżku. Położyłam zwierzątko na poduszce. Po chwili brunetka podeszła do mnie z opatrunkami i wodą utlenioną. Położyła wszystko na łóżku obok mnie i delikatnie zdjęła „opatrunek". Szczerze, nie wygląda to za ciekawie, ale na szczęście szybko się goję. Przemyła lekko ranę, co nie było zbyt przyjemne, i owinęła mi nogę bandażem. Podziękowałam jej skinieniem głowy, na co odpowiedziała uśmiechem.

Wolnym krokiem podeszłam do bruneta, który rozmawiał o czymś z kapturem.

- Barry- szturchnęłam go lekko w rękę, dzięki czemu odwrócił się w moją stronę.- Mam do ciebie prośbę. Mógłbyś zanieść tego kotka do jakiegoś schroniska, byle nie było to jakaś dziura.- spojrzał przelotnie na śpiące zwierzątko, po czym kiwnął lekko głową. Po chwili zniknął, tak samo jak zwierzak. Kątem oka przyglądałam się kapturowi. Wygląda tak strasznie poważnie. Po kilku sekundach wrócił Barry.

- Zrobione, jest w dobrych rękach.- kiwnęłam mu w podziękowaniu głową- A ty idziesz się położyć, nie możesz przemęczać tej nogi.

Przewróciłam oczami, ale wykonałam jego polecenie. Oparłam się plecami o poduszki i przyglądałam się wszystkim osobom w tej sali. Wyglądają na zgraną paczkę. Rozmawiali między sobą na różne tematy, lecz nie słyszałam o co dokładnie chodzi. Postanowiłam się chwile zdrzemnąć, póki mam okazję. Przewróciłam się na drugi bok, przytulając się do poduszki. Po kilku minutach snęłam.

* trzy godziny później*

-... okej, będziemy za jakieś pół godziny, do zobaczenia.- usłyszałam jakiś głos, chyba Barry'ego. Przewróciłam się na plecy i otworzyłam oczy, rozglądając się naokoło. Na krześle siedział brunet, grzebał coś w swoim telefonie. Ziewnęłam głośno, czym zwróciłam jego uwagę. Uśmiechnął się lekko, siadając na brzegu łóżka.

- Jak się czujesz?- zapytał, spoglądając na moją nogę.

- Dobrze, nic mnie nie boli.- przeciągnęłam się, po czym usiadłam na łóżku. Brunet wstał i wziął z półki jakieś ubrania, po czym podał mi je.

- Przebierz się, za chwilę wychodzimy.- zdziwiłam się lekko na jego słowa. Spojrzałam na niego z podniesioną brwią.

- Gdzie idziemy?- na te słowa zatrzymał się i spojrzał na mnie, zakładając ręce na piersi.

- Do twojego nowego domu.- to powiedziawszy wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie samą. Nie czekając ani chwili przebrałam się w ubrania, które mi dał, a była to bluza z logiem S.T.A.R. labs i czarne jeansy z dziurami na kolanach. Założyłam jeszcze swoje buty i poszłam poszukać chłopaka, który gdzieś wyparował. Ruszyłam jednym z korytarzy, rozglądając się naokoło. Wszystko tu wygląd tak nowocześnie, co w sumie nie jest zbyt dziwne. Weszłam do pomieszczenia na końcu korytarza, gdzie było pełno jakiś broni i dziwnych maszyn. Wyglądało to imponująco. Przy jednym z kilku stołów siedział długowłosy brunet, majstrując cos przy jednej z broni.

- Um, cześć- powiedziałam niepewnie, na co brunet obrócił się w moją stronę. W ręce trzymał klucz francuski, a w drugiej...nie mam bladego pojęcia co to jest.- Nie wiesz może gdzie jest Barry?

Brunet chciał już coś powiedzieć, ale do pomieszczenia wbiegł Barry, spoglądając na chłopaka.

- Cisco, nie wiesz gdzie...- w tym momencie zauważył mnie. Machnął lekceważąco ręką i podszedł do mnie.- Już nie ważne, idziemy?

Kiwnęłam lekko głową i ruszyliśmy do wyjścia. Zdążyłam jeszcze pokiwać do , jak się dowiedziałam, Cisco. Barry wziął mnie na ręce i wybiegł z budynku. Wtuliłam twarz w jego klatkę. Niedługo potem zatrzymaliśmy się przed jednym z domów. Wyglądał naprawdę ładnie. Brunet otworzył przede mną drzwi. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka.

***


Remember, never give up! | FlashWhere stories live. Discover now