Rozdział 15. Uciekaj stąd

111 13 4
                                    

Razem z Caitlin poszłyśmy do Jitters. Cisco miał coś do zrobienia w Star Labs, więc nie mógł z nami iść. Usiadłyśmy przy wolnym stoliku, a brunetka poszła złożyć zamówienie. Po chwili wróciła z dwoma kubkami w ręce. Podała mi jeden i usiadła naprzeciwko mnie.
- Wiesz, że będziesz musiała powiedzieć Barry'emu?- powiedziała, patrząc prosto na mnie. Wzięłam łyk kawy, po czym oparłam głowę na ręce.
- Wiem, ale po prostu boję się to zrobić.- odpowiedziałam szczerze, patrząc tępo przez okno. - Wolę, żeby na razie o niczym nie wiedział. Pogadam z nim, jak będę gotowa.
Cait kiwnęła głową i uśmiechnęła się lekko. Chwilę później drzwi otworzyły się, a przez nie wszedł wysoki, umięśniony brunet z okropną blizną od kącika ust aż do ucha. Przeklnęłam cicho pod nosem i skuliłam na siedzeniu. Snow widząc to posłała mi zdziwione spojrzenia i obróciła się w stronę drzwi.
- Znasz go? - zapytała, nie odwracając znaku od bruneta, który spojrzał w naszą stronę.
- Kiedyś próbował mnie zabić, ale mu się nie udało. Od tego czasu ciągle mnie sciga- Sam, bo tak miał na imię ten facet, stanął na środku restauracji i wyciągnął broń zza paska. Od razu strzelił trzy razy w sufit, powodując przerażenie i wszystkich.
- Wszyscy wynocha!- krzyknął, a ludzie zaczęli biec do drzwi.
- Uciekaj stąd- szepnęłam do Caitlin, stając przed nią. Pokręciła lekko głową.
- Nie zostawię Cię tu- powiedziała od razu.
- Dam sobie radę, idz- mówiąc to pchnęłam ją delikatnie w stronę drzwi. Spojrzała na mnie ostatni raz, po czym wybiegła za innymi. Po chwili zostałam sama z Samem. Uśmiechnął się do mnie, podrzucając w ręce broń. Pstryknęłam palcami, a po chwili miałam na sobie niebieski kaptur zasłaniający całą twarz, który był połączony z peleryną.
- Czego chcesz- zapytalam wrogo, przyglądając się dokładnie jego ruchom.
- Dzisiaj z Tobą skończę. To twój koniec- zaczął się powoli do mnie zbliżać.
- Próbowałeś już tyle razy, myślisz że ci się uda?- prychnęłam, patrząc w jego oczy, w ktorych było widać szaleństwo.
- Bo dzisiaj nie jestem sam- przez drzwi wszedł czarnowlosy, młody chłopak z jakąś dziwną bronią w ręce.- Poznaj mojego syna, Mike'a.
- Pewnie tak samo stuknięty jak tatuś? W końcu jaki ojciec, taki syn.
Sam bez ostrzeżenia rzucił we mnie nożem, który bez problemu ominęłam. Podbiegłam do niego i kopnęłam prosto w brzuch. Walczyliśmy zażarcie już dłuższy czas. Wspomagalam się trochę moją szybkością. Ze zdenerwowania nie mogłam użyć żadnych innych mocy. Po chwili poczułam przerażający ból w plecach. Krzyknęłam, upadając na kolana. To Mike strzelił do mnie z tej dziwnej broni. Kompletnie o nim zapomniałam o to był mój błąd. Zacisnęłam zęby, próbując się nie rozpłakać. Jeszcze nigdy nie czułam tak przeraźliwego bólu. Sam kopnął mnie w bok, przez co upadłam na plecy, co spowodowało kolejną, jeszcze gorszą falę bólu. Zacisnęłam dłonie w pięści, wbijając sobie przy tym paznokcie w skórę. Nie dam mu tej satysfakcji, nie będę krzyczeć. Przyklęknął przy mnie z nożem w ręce i zaśmiał się kpiąco.
- Mówiłem, że dzisiaj zginiesz - zamachnął się i gdy już miał mi wbić ostrze w serce, wbiegł Flash i odtrącił go ode mnie. Odetchnęłam z ulgą, po czym z trudem podniosłam się z ziemi. Oparłam się o ścianę, oddychając głeboko. Każdy ruch sprawia mi ogromny ból. Barry akurat związywał Mike'a i jego ojca, więc jak najszybciej mogłam wyszłam z lokalu i schowałam się za zakrętem. Oparłam się o ścianę i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Od razu wybrałam pierwszy numer z brzegu.
- Halo?- zapytał dobrze znany mi głos po drugiej stronie.
- Tu Skye. Thea, potrzebuję twojej pomocy- powiedziałam słabym głosem.
- Co się stało?- zapytała przejęta.
- Za chwilę u Ciebie bede- powiedziałam, po czym się rozłączyłam i schowałam telefon do kieszeni. Ona wiedziała o moich mocach, ufałam jej. Nie mogłam wracać do Star Labs, bo Barry by się dowiedział, że jestem metaczłowiekiem.
Dobra, dam radę. Wszystko strasznie mnie bolało, ale wytrzymię to. Zaczęłam biec do Starling City, gdzie mieszka moja przyjaciółka. Plecy bolały mnie niemiłosiernie. Po kilku minutach ciągłego biegu widziałam już dom Thea'i. Dziewczyna stała już przed drzwiami. Po chwili potknęłam się o własne nogi i upadłam tuż przed brunetką.
- O Boże Skye! Co Ci się stało?- zapytała wystraszona, podbiegając do mnie.
- Sam - wychrypiałam słabo, próbując podnieść się na rękach, jednak mi się nie udało.
- Oliver!- krzyknęła Thea w stronę domu, próbując mnie podnieść z ziemi. Po chwili z domu wybiegł chłopak, który ostatnio był w Star Labs, Arrow.- Pomóż mi ją wnieść do mojego pokoju.
Chłopak bez słowa podszedł do mnie i wziął mnie na ręce. Jęknęłam cicho z bólu. Brunetka wbiegła szybko do domu. Oliver ruszył za nią, tylko wolniej, żeby nie sprawić mi tyle bólu. Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Niedługo potem wszedł do pokoju dziewczyny, kładąc mnie delikatnie na łóżku. Thea już na nas czekała z różnymi bandażami i innymi rzeczami. Obróciła mnie na brzuch i odsunęła moją pelerynę, po czym wciągnęła głośno powietrze. Podwinęła delikatnie moją bluzkę, a w sumie to co z niej zostało. Oczyściła ranę i chwyciła jakieś dziwne pudełeczko. W środku była ciemnozielona maść czy coś w tym stylu. Posmarowała mi ranę, a ja poczułam natychmiastową ulgę. Usiadłam na łóżku, a brunetka owinęła mnie kilka razy bandazem.
- Dziekuje- powiedziałam, gdy skończyła. Uśmiechnęła się lekko do mnie, po czym przeniosła wszystkie rzeczy z łóżka na szafkę obok, po czym usiadła obok mnie.
- Kim Ty w ogóle jesteś?- zapytał Oliver, który opierał się ramieniem o framugę i przyglądał mi się badawczo. Od razu ściągnęłam swój kaptur.- Jesteś siostrą Barry'ego.
Kiwnęłam lekko głową, a on bez słowa wyszedł. Spojrzałam zdziwiona na jego siostrę.
- On taki jest, są się do tego przyzwyczaić.
Uświadomiłam sobie jedną ważną rzecz. Muszę zadzwonić do Barry'ego, aby się o mnie nie martwił.
***
C.D.N

Remember, never give up! | FlashWhere stories live. Discover now