Rozdział 13.

114 10 4
                                    

Przewróciłam się na drugi bok, spadając jednocześnie z łóżka. Obolała podniosłam się na rękach i obejrzałam naokoło. Ktoś mnie wcześniej przeniósł na łóżko, gdy zasnelam na krześle. Powoli podniosłam się z ziemi. Nadal byłam zmęczona, ale wolałam położyć się w swoim pokoju. Weszłam do głównej sali w Star Labs. Caitlin i Cisco robili coś przy komputerach, a Barry prawdopodobnie pobiegł kogoś ratować, gdyż nie było jego stroju w gablocie. Wellsa nigdzie nie widziałam, na szczęście. Coś mi w tym gościu nie pasuje. Jestem pewna, że coś ukrywa.
- Cześć- przywitalam się, po czym usiadłam na wolnym krześle obok brunetki. Przetarłam twarz rękami.
- Która godzina? - zapytałam, opierając głowę na ręce.
- Niedługo 22. - kiwnęłam lekko głową.- Mogę zadać Ci pytanie?
- Jasne.- odpowiedziałam bez zastanowienia.
- Jak udało Ci się usunąć truciznę z organizmu Barry'ego?- momentalnie usiadłam prosto. Nie myślałam o tym, jak im to wyjaśnić. Nawet Cisco przestał robić coś przy komputerze i spogladał na mnie z zaciekawieniem.
Ręce zaczęły mi się pocić ze zdenerwowania. Nie mogę wymyślić żadnego wyjaśnienia.
- No...bo ten...- nie ważne, co im teraz powiem. Tak mi nie uwierzą. Może powinnam powiedzieć im prawdę? Tak nie uda mi się ich okłamać. Wzięłam głęboki oddech.- Powiem wam, ale musicie mi obiecać, że nikomu nie powiecie. Szczególnie Barry'emu.
Kiwnęli zgodnie głową.
- Ja też...jestem metaczłowiekiem- powiedziałam na jednym wdechu. Szczerze, poczułam lekką ulgę, że komuś powiedziałam. Obaj spoglądali na mnie zdziwieni.
- Wow, a jakie masz zdolności?- zapytał Ramon. Pokręciłam głową, zakładając ręce na piersi.
- Sama do końca nie wiem, używam ich bardzo rzadko, tylko kiedy muszę.- nie udało mi się odkryć wszystkich moich umiejętności.
- Trzeba będzie wymyślić ci jakąś super ksywkę- powiedział zamyślony Cisco. Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę. Po chwili wbiegł mój brat w swoim czerwonym stroju. Szybko się przebral w normalne ubrania.
- Wracamy do domu?- zapytał od razu. Byłam pewna, że on też jest zmęczony. Kiwnęłam lekko głową, a on wziął mnie na ręce, po czym zaczął biec do domu. Po chwili staliśmy przed drzwiami. Bez wahania weszłam do środka. Na kanapie siedziała Iris i Eddie. Nigdy Ci nie widziałam, ale byłam pewna że to on. Bez słowa poszłam do swojego pokoju i położyłam na łóżku. Nie chce mi sie nawet przebierać. Otuliłam się szczelnie kołdrą, a po kilkunastu minutach zasnęłam.

Obudziłam się już o szóstej rano. Wstałam z łóżka i wzięłam szybki prysznic, po czym przebrałam się w czyste ciuchy. Zeszłam na dół, gdzie nikogo nie było. W sumie się nie dziwię. Ludzie w niedzielę lubią dłużej pospać. Postanowiłam zrobić śniadanie dla wszystkich. Już dawno nie gotowałam, kiedyś uwielbiałam to robić. Weszłam do kuchni i włączyłam od razu radio. Akurat leciała piosenka "Darkside" Alana Walkera, którą po prostu uwielbiałam. Od razu zaczęłam śpiewać.
Po chwili namysłu postanowiłam zrobić naleśniki czekoladowo- kawowe. Po kilku minutach zrobiłam ciasto i zaczęłam smażyć. Gdy już skończyłam zajełam się dodatkami. Pokroiłam owoce w kostkę, ubiłam śmietanę i zrobiłam sos czekoladowo-orzechowy. Mój ulubiony. Postawiłam wszystko na stole. Spojrzałam na zegarek. Była 7:30. Po chwili zastanowienia poszłam wszystkich obudzić. Joe i Iris wstali bez problemu. Teraz weszłam do pokoju brata. Jak by go tu obudzić?
Bez zastanowienia chwycilam go za kostkę i zrzuciłam z łóżka.
- Śniadanie czeka- rzuciłam przez ramię, wychodząc z pokoju. Zeszlam na dół, a po chwili wszyscy przyszli. Usiedlismy razem przy stole i zaczęliśmy śniadanie. Na szczęście wszystkim smakowało.  Poranek minął nam w bardzo miłej atmosferze.
***
C.D.N
Już drugi dzisiaj. Nowość 😂

Remember, never give up! | FlashWhere stories live. Discover now