Przewróciłam się na drugi bok, spadając jednocześnie z łóżka. Obolała podniosłam się na rękach i obejrzałam naokoło. Ktoś mnie wcześniej przeniósł na łóżko, gdy zasnelam na krześle. Powoli podniosłam się z ziemi. Nadal byłam zmęczona, ale wolałam położyć się w swoim pokoju. Weszłam do głównej sali w Star Labs. Caitlin i Cisco robili coś przy komputerach, a Barry prawdopodobnie pobiegł kogoś ratować, gdyż nie było jego stroju w gablocie. Wellsa nigdzie nie widziałam, na szczęście. Coś mi w tym gościu nie pasuje. Jestem pewna, że coś ukrywa.
- Cześć- przywitalam się, po czym usiadłam na wolnym krześle obok brunetki. Przetarłam twarz rękami.
- Która godzina? - zapytałam, opierając głowę na ręce.
- Niedługo 22. - kiwnęłam lekko głową.- Mogę zadać Ci pytanie?
- Jasne.- odpowiedziałam bez zastanowienia.
- Jak udało Ci się usunąć truciznę z organizmu Barry'ego?- momentalnie usiadłam prosto. Nie myślałam o tym, jak im to wyjaśnić. Nawet Cisco przestał robić coś przy komputerze i spogladał na mnie z zaciekawieniem.
Ręce zaczęły mi się pocić ze zdenerwowania. Nie mogę wymyślić żadnego wyjaśnienia.
- No...bo ten...- nie ważne, co im teraz powiem. Tak mi nie uwierzą. Może powinnam powiedzieć im prawdę? Tak nie uda mi się ich okłamać. Wzięłam głęboki oddech.- Powiem wam, ale musicie mi obiecać, że nikomu nie powiecie. Szczególnie Barry'emu.
Kiwnęli zgodnie głową.
- Ja też...jestem metaczłowiekiem- powiedziałam na jednym wdechu. Szczerze, poczułam lekką ulgę, że komuś powiedziałam. Obaj spoglądali na mnie zdziwieni.
- Wow, a jakie masz zdolności?- zapytał Ramon. Pokręciłam głową, zakładając ręce na piersi.
- Sama do końca nie wiem, używam ich bardzo rzadko, tylko kiedy muszę.- nie udało mi się odkryć wszystkich moich umiejętności.
- Trzeba będzie wymyślić ci jakąś super ksywkę- powiedział zamyślony Cisco. Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę. Po chwili wbiegł mój brat w swoim czerwonym stroju. Szybko się przebral w normalne ubrania.
- Wracamy do domu?- zapytał od razu. Byłam pewna, że on też jest zmęczony. Kiwnęłam lekko głową, a on wziął mnie na ręce, po czym zaczął biec do domu. Po chwili staliśmy przed drzwiami. Bez wahania weszłam do środka. Na kanapie siedziała Iris i Eddie. Nigdy Ci nie widziałam, ale byłam pewna że to on. Bez słowa poszłam do swojego pokoju i położyłam na łóżku. Nie chce mi sie nawet przebierać. Otuliłam się szczelnie kołdrą, a po kilkunastu minutach zasnęłam.Obudziłam się już o szóstej rano. Wstałam z łóżka i wzięłam szybki prysznic, po czym przebrałam się w czyste ciuchy. Zeszłam na dół, gdzie nikogo nie było. W sumie się nie dziwię. Ludzie w niedzielę lubią dłużej pospać. Postanowiłam zrobić śniadanie dla wszystkich. Już dawno nie gotowałam, kiedyś uwielbiałam to robić. Weszłam do kuchni i włączyłam od razu radio. Akurat leciała piosenka "Darkside" Alana Walkera, którą po prostu uwielbiałam. Od razu zaczęłam śpiewać.
Po chwili namysłu postanowiłam zrobić naleśniki czekoladowo- kawowe. Po kilku minutach zrobiłam ciasto i zaczęłam smażyć. Gdy już skończyłam zajełam się dodatkami. Pokroiłam owoce w kostkę, ubiłam śmietanę i zrobiłam sos czekoladowo-orzechowy. Mój ulubiony. Postawiłam wszystko na stole. Spojrzałam na zegarek. Była 7:30. Po chwili zastanowienia poszłam wszystkich obudzić. Joe i Iris wstali bez problemu. Teraz weszłam do pokoju brata. Jak by go tu obudzić?
Bez zastanowienia chwycilam go za kostkę i zrzuciłam z łóżka.
- Śniadanie czeka- rzuciłam przez ramię, wychodząc z pokoju. Zeszlam na dół, a po chwili wszyscy przyszli. Usiedlismy razem przy stole i zaczęliśmy śniadanie. Na szczęście wszystkim smakowało. Poranek minął nam w bardzo miłej atmosferze.
***
C.D.N
Już drugi dzisiaj. Nowość 😂
YOU ARE READING
Remember, never give up! | Flash
FanfictionStałam na dachu jednego z wyższych budynków w Central City. Wiał dosyć silny wiatr, lecz miałam to gdzieś. Moje życie jest do bani. Podczas wybuchu akceleratora ponad rok temu zginęli moi rodzice. No cóż, nie byli to moi prawdziwi rodzice, tylko ado...