Rozdział 14. To nie przez wybuch

95 11 4
                                    

Posprzątałam razem z Iris po śniadaniu. Joe i Barry trochę wcześniej wyszli, podobno było pilne wezwanie na komendę. Usiadłam na kanapie a po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS-a. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na ekran.
Spotkajmy się w Star Labs za 15 minut
Cisco
Ciekawe, skąd miał mój numer. Szybko spakowalam kilka rzeczy do czarnej torebki i wyszłam z domu. Pobiegłem w kierunku budynku. Po kilkunastu sekundach wchodzilam już do środka. Cisco i Cait siedzieli przy komputerze.
- Cześć. Coś się stało?- na mój głos oboje się lekko wzdrygneli.
- Jak Ty tak szybko się tu zjawilaś?- zapytał od razu Ramon, przyglądając mi się.
- Przybieglam- powiedziałam, wzruszając ramionami. Wymienili zdziwione spojrzenia - Też jestem sprinterem, ale jestem wolniejsza od Flasha. Może gdybym ćwiczyła to mogłabym go prześcignąć, ale mi to nie potrzebne. A więc po co miałam tu przyjść?
- Wczoraj powiedziałaś, że nie znasz swoich pełnych możliwości- kiwnęłam głową, słuchając słów Snow- Więc postanowiliśmy sprawdzić twoje zdolności.
Zastanowilam się przez chwilę. Może to nie taki głupi pomysł.
- Zgadzam sie- odpowiedziałam po chwili zastanowienia. Rozejrzalam się naokoło - A gdzie Wells?
- Ma dzisiaj coś do załatwienia, nie powiedział dokładnie co, ale nie będzie go dzisiaj cały dzień. - kiwnęłam lekko głową, po czym ruszyliśmy na sale treningową. Na początku poszłam na bieżnie. Zaczęłam biec najszybciej jak mogę. Po kilku minutach zatrzymalam się zmęczona. Cait i Cisco podeszli do mnie.
- Nieźle, tylko kilka kilometrów wolniej niż Barry- powiedział od razu Ramon. Zaprowadzili mnie na ogromną halę, gdzie na środku stały dziwne roboty, które się ruszały. Było ich około 10, może 11.
- Spróbuj je pokonać. - to akurat nie będzie trudne. Zblizylam się do maszyn. Najłatwiej będzie po prostu rozłożenie ich na części. Skupilam się na pierwszym robocie. Po chwili otoczyła go jasnoniebieska mgła, po czym ścisnęłam dłoń w pięść, a z maszyny została tylko kupa części. Zrobiłam to z pozostałymi, po czym podeszłam do przyjaciół Barry'ego. Obaj byli pod niemałym wrażeniem. Caitlin postanowiła, że na dzisiaj starczy. Wróciliśmy do głównej sali.
- Ten wybuch akceleratora dał ci nieźle zdolności, jeszcze takich nie widzialem- przyznał Cisco z uznaniem. Usiadłam na krześle i spuściłam głowę.
- To nie przez wybuch akceleratora- powiedziałam cicho. Przez chwilę zapanowała kompletna cisza.
- Co masz na myśli?- zapytała Cait, siadając na krześle obok mnie. Wzięłam głęboki wdech.
- W dniu wybuchu akceleratora spłonął dom w którym mieszkałam z moimi opiekunami. Nie udało im się przeżyć. Rok po tym wypadku wróciłam do tego domu. Sama nie wiem po co, za dużo z niego nie zostało. Wtedy znalazłam tam dziwną skrytke w podłodze, a w niej jakiś notes.- ciężko było mi o tym mówić. Starłam łzę, którą splywala po moim policzku. - Od razu go przeczytałam. Okazało się, że ci ludzie przeprowadzali na mnie eksperymenty, jak byłam mała. Podawali mi różne substancje i sprawdzali ich działanie. Wszystko dokładnie opisywali. Ale najgorsze było to, że oni wcale mnie nie adoptowali, tak jak mi zawsze mówili. Oni porwali mnie ze szpitala, dzień po moim urodzeniu.
Nie mogłam już dłużej powstrzymać łez. To nadal bolało jak diabli. Zawsze uważałam ich za wspaniałych ludzi, a oni mnie tylko wykorzystali. Caitlin mnie przytuliła, głaszcząc uspokajająco po plecach. Po chwili się uspokoiłam, starłam resztki łez. Muszę przestać o tym myśleć, liczy się tylko to, co tu i teraz.
***
C.D.N

Remember, never give up! | FlashWhere stories live. Discover now