Rozdział 10. Joe, to jest Skye

165 16 3
                                    

- Coś się stało?- usłyszałam głos Iris. Podniosłam lekko głowę, przyglądając się dziewczynie. Kroiła warzywa. Przyglądałam jej się przez chwilę, po czym uśmiechnęłam lekko.
- Nie, wszystko ok. Nie potrzebujesz może pomocy w szykowaniu tego wszystkiego? -zapytałam, odsuwając się od drzwi. Było blisko. Za blisko. Jednak jestem pewna, że Barry i tak będzie chciał ze mną i tym porozmawiać. No cóż, coś się wymyśli do tego czasu.
- Właściwie- zaczęła brunetka, rozglądając się po pomieszczeniu- przydałoby mi się trochę pomocy. Mogłabyś pokroić te warzywa?
- Jasne- odpowiedziałam niemalże od razu. Zajęłam jej miejsce, ona w tym czasie zajęła się szykowaniem talerzy. Rozmawiałyśmy zę sobą na różne tematy. Naprawdę świetnie się z nią rozmawiało, była bardzo miła i wesoła. Nie dziwię się, że podoba się mojemu bratu.
- Jak długo znacie się z Barry'm? - zapytałam.
Spojrzała na mnie, po czym zaczęła mówić.
- Umm, odkąd zginęła jego...znaczy, wasza mama- poprawiła się, patrząc na mnie przepraszająco, na co kiwnęłam lekko ręką z uśmiechem. Dla mnie to też nowe. - A wasz tata trafił do więzienia za " zabicie jej"- zrobiła cudzysłów, opierając się o szafkę. - Barry miał wtedy, o ile się nie mylę, 10 lat.
- Wyglądacie na bardzo związanych ze sobą- stwierdziłam.
-Tak, jest dla mnie jak brat- już niedługo będą kimś więcej i ja tego dopilnuje.
Skończyła opowiadać, a ja wrzuciłam resztę pokrojonych warzyw do miski.
- Już jestem!- usłyszałam donośny krzyk z salonu. Iris wytarła ręce w ręcznik i wskazała, abym szła za nią. Wzięłam głęboki oddech i razem wyszłyśmy z kuchni.
W salonie Barry witał się z ciemnoskórym mężczyzną. To pewnie jest Joe, o ile dobrze pamiętam. Iris podeszła do mężczyzny i przytulił na przywitanie, uśmiechając się szeroko. Stałam za nimi, nie wiedząc co mam robić. Przygryzłam lekko wargę, przyglądając się mężczyźnie. Dziewczyna była naprawdę do niego podobna. W końcu spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Niepewnie odpowiedziałam mu tym samym. Barry podszedł do mnie, kładąc mi rękę na ramieniu.
- Joe, to jest Skye- Joe podszedł do mnie i podał mi swoją rękę, którą w porównaniu z moją była ogromna.
- Cieszę się, że tu jesteś- powiedział do mnie, na co uśmiechnęłam się serdecznie.
- Okej, to ja pójdę wszystko uszykować. Skye, pomożesz mi?- kiwnęłam lekko głową i ruszyłam za brunetką do kuchni. Myślałam, że będzie gorzej, ale to naprawdę mili ludzie. Uśmiechnęłam się lekko i razem z Iris zaniosłyśmy wszystko na stół, po czym usiadłyśmy na miejscach. Ja siedziałam obok Barry' ego i Iris, a Joe naprzeciwko mnie. Kolacja minęła w naprawdę miłej atmosferze, chociaż nadal nie czułam się do końca pewnie. Co chwile czulam na sobie wzrok brata.Po posiłku pomogłam posprzątać, co nie zajęło nam jakoś długo. Na szczęście. Gdy już wszystko było usprzątnięte Barry pokazał mi mój pokój. Zmęczona przebrałam się w piżamę, którą pożyczyła mi Iris i położyłam się na łóżku, zasypiają prawie natychmiastowo.

Remember, never give up! | FlashWhere stories live. Discover now