2 two fronts

1.1K 87 108
                                    

„i got faith in you and i"

Wchodząc do mieszkania dostałam palpitacji serca. Dłuższą chwilę nasłuchiwałam w napięciu jakichkolwiek odgłosów po otworzeniu drzwi – zawsze wpisywaniu kodu towarzyszył cichy dźwięk: pik pik – jednak nie zarejestrowałam niczego niepokojącego. Niepewnie ruszyłam przed siebie. Konfrontacja była ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowałam.

Przysięgam, myślałam, że zejdę na zawał, gdy na paluszkach, o szóstej rano, skradałam się przez przedpokój do łazienki. Czułam pulsujące w głowie tętno, adrenalinę i strach przed nakryciem. W gardle mi zaschło, co najmniej jakbym wciągnęła Saharę, chociaż z drugiej strony częściowo mogłam zwalić winę na kaca. I już prawie mi się udało, trzymałam dłoń na klamce, kiedy za plecami usłyszałam szmer poruszającego się na kanapie ciała i trzask upadającego na podłogę telefonu komórkowego.

„Fuck fuck fuck!".

– Jieun? – Zachrypnięty męski głos przebił się przez ciszę.

Całą siłą woli próbowałam nacisnąć klamkę i uciec, niestety moje mięśnie postanowiły się zbuntować. Zdołałam zaledwie odchylić lekko głowę, przez ramię obserwując, jak chłopak z każdym kolejnym krokiem był bliżej. Wciąż miał na sobie ubrania z wczoraj: czarne spodnie i swoją najdroższą satynową błękitną koszulę; a na twarzy zaspany wyraz.

– Jieun! – krzyknął; nie potrafiłam wyczuć, czy w jego głosie słyszałam złość, czy zatroskanie, a może oba na raz. – Cholera! Gdzie byłaś? Wczoraj wybiegłaś tak nagle, nie wiedziałem, co się dzieje, w dodatku nie odbierałaś moich telefonów!

Nie zdążyłam odpowiedzieć, zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku. Włożył w to zdecydowanie zbyt dużo siły, przez co miałam problem ze złapaniem oddechu.

– Czemu nie odbierałaś? – zażądał odpowiedzi, teraz dla odmiany łapiąc w miażdżącym uchwycie długich palców moje ramiona. Byłam więcej niż pewna, że za kilka godzin w tych miejscach pojawią się fioletowe krwiaki. – Gdzie byłaś!?

Teraz już był w pełni rozbudzony.

– Mi-minah – wydukałam cicho, wzrok wbijając w szare, stylowe panele. – Poszłam do Minah, przepraszam, nie słyszałam jak dzwoniłeś.

A propo: pięć nieodebranych połączeń. Dokładnie takie powiadomienie zobaczyłam na wyświetlaczu, gdy w pośpiechu zbierałam po pokoju Taehyunga swoje ubrania. Tyle warte było zmartwienie mojego chłopaka, chociaż jak na niego, to i tak była niesamowita liczba.

– Minah? Chcesz mi powiedzieć, że siedziałaś u Minah całą noc, aż do – przerwał, żeby zerknąć na tarczę swojego rolexa – szóstej rano?

– Przepraszam – powtórzyłam.

– Chyba sobie żartujesz...

– Przepraszam! – uniosłam nieznacznie głos oraz wzrok. Nie byłam gotowa na spotkanie z rozwścieczonym spojrzeniem ukochanego, ale wiedziałam, że inaczej nie da mi spokoju, a marzyłam o gorącej kąpieli jak najszybciej. – Yeol, naprawdę przepraszam, zaczęłyśmy oglądać film i zasnęłam, i jak tylko się przebudziłam i zobaczyłam godzinę...

– Piłaś – stwierdził. Pociągnąwszy nosem nad moją głową, dodał: – I paliłaś.

Zamarłam. Paliłam? Nie potrafiłam przypomnieć sobie momentu, w którym sięgałam po papierosa.

„Balkon" – olśniło mnie nagle. – „Ja pierdole, teraz dopiero mam przesrane".

Ogarnięta paniką sięgnęłam po broń ostateczną: zaczęłam płakać.

[bts] sure thing ✗Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz