covered/uncovered: friends or foes

373 36 21
                                    

Wracając z Daegu, serce Taehyunga oprócz smutku, przepełniała nadzieja. Chciał wierzyć, że nawet jeśli stracił bliską mu osobę, nie oznaczało to końca świata. Kochał swoją babcię nad życie i jej śmierć bardzo go dotknęła, ale nadal miał osoby, dla których wrócił do Seulu. Duet Parków – Jimin i Chanyeol – codziennie zasypywał go lawiną wiadomości, sprawdzali jego stan psychiczny i zapewniali, że może na nich liczyć.

Miał też Jieun. Dziewczynę, w której był zauroczony po uszy. Myśl o poznaniu jej bliżej elektryzowała go, sprawiała, że serce zaczynało mu bić mocno z radości.

– Taetae. – Dlatego kiedy usłyszał dojmujący smutek w głosie Jimina, szybko domyślił się, że stracił również i ją. – Przepraszam. Powinienem od razu powiedzieć Jieun, że osoba, którą poznała, nie jest tym kumplem, o którego chodziło, jakoś to sprostować, ale...

– Ale? – krzyknął na niego, chociaż wcale nie miał tego w planach. Przecież cała sytuacja nie była winą Jimina, on tylko pełnił rolę pośrednika, posłańca złych wieści. Po prostu emocje okazały się zbyt silne, żeby mógł nad nimi w porę zapanować. Gorąc ogarnął całe ciało Taehyunga. Czy tak czuła się osoba, w której krew zawrzała?

– Ale tamtego dnia nie tylko twoje życie się kompletnie posypało. Mama Jieun jest poważnie chora, może z tego nie wyjść, a Chanyeol...

– Jest dupkiem, który zabrał moje miejsce.

– Jest dla niej ogromnym wsparciem – zakończył mocnym głosem Jimin.

Taehyung zaśmiał się cierpko i schował na moment twarz w dłoniach. Drżały mu, więc szybko zacisnął je w pięści i znów spojrzał na przyjaciela zaszklonymi oczami.

– A-ale to ja powinienem być jej wsparciem, wiesz o tym Jiminnie – powiedział słabym głosem, bliski płaczu.

Park westchnął głośno, spuszczając głowę. Siedząc skulony na kanapie wyglądał na jeszcze drobniejszego. Czuł się przytłoczony, z jednej strony poczuciem winy, z drugiej smutkiem swoich przyjaciół. Był osobą, którą problemy innych martwiły bardziej niż własne. Z resztą jakie problemy – w porównaniu do nich, jego życie było usłane różami. Chciał, żeby jego bliscy też takie mieli, dlatego ostatni miesiąc był dla niego okropnym przeżyciem. Wiedział, jak bardzo Taehyung kochał swoją babcię i martwił się jego samopoczuciem. Gdyby tego było mało doszła sytuacja z Jieun i jej chorą mamą – dziewczyna ledwo się trzymała. Pragnął uszczęśliwić ich obojga, być oparciem i myśl, że nie potrafił, przygniatała go psychicznie.

– Wiem, Taetae.

– Więc zrób coś! Powiedz jej prawdę, przedstaw nas sobie, cokolwiek... Przecież możemy to jeszcze naprawić.

Nadzieja w głosie Taehyunga naprawdę bolała Jimina.

– Nie mogę. – Zawiódł jednego ze swoich przyjaciół i nie potrafił temu zaradzić. – Jieun jest szczęśliwa z Yeolem, nie mogę jej tego odebrać. Nie teraz, przepraszam, ale nie teraz, kiedy tak bardzo potrzebuje odskoczni, jaką jest dla niej Yeol.

– Też mogę być jej odskocznią, zaopiekuje się nią lepiej niż on. Proszę cię, Jimin, błagam.

– Tae, do cholery, nie widzisz, że to ją zrani? Kiedy dowie się, w jaki sposób została okłamana? – uniósł głos. Był zmęczony. Przecież on też miał prawo być zmęczony, prawda? – Jak ty byś się poczuł, gdybyś dowiedział się, że bliscy cię okłamują w takiej sytuacji?

To było głupie pytanie i Jimin szybko sobie to uświadomił, jednak zbyt późno, żeby zdążyć w porę ugryźć się w język. Przecież właśnie to z Yeolem przez ostatni miesiąc robili Taehyungowi – okłamywali go. Chociaż Jimin wolał słowo ukrywali, ponieważ dawało mu złudne wrażenie, że nie zjebał jako przyjaciel aż tak mocno.

[bts] sure thing ✗Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz