8

351 22 12
                                    

Szliśmy korytarzem do labolatoriów żeby mnie zbadać. Nie powiem, jestem ciekawa o co chodziło z tymi wilkami i czytaniem w myślach. Po 2 minutach doszliśmy do celu. Tony kazał mi usiąść na krześle, w celu pobrania krwi i takie tam.
- Bruce patrz!
- Niesamowite...
- Co jest niesamowite?- spytałam.
- Twoja krew...
- Co z nią?
- Ona jest złota.
- Co?! Gdzie tata?!
- Uspokuj się bo znowu masz te oczy.
- Ugh...
- Siedź na krześle, jeszcze kilka badań. 
Nagle w całym budynku zrobiło się ciemno i zaczął wyć alarm.
- Co się dzieje?! - krzyknęłam.

- Prawdopodobnie ktoś się włamał! - zdążył jeszcze krzyknąć Tony, zanim ktoś nim rzucił o ścianę. Chwilę potem stałam sama, oko w oko z Zimowym Żołnierzem. Czemu sama? Bo Tony był nieprzytomny, a Bruce gdzieś pobiegł.

- Czego chcesz? - spytałam.

- Jesteś moim celem. - powiedział cicho, bez żadnych uczuć Zimowy. Ja nic nie powiedziałam, tylko westchnęłam. Tak naprawdę było mi go szkoda.

- Tak więc zabij mnie. - powiedziałam. On wyciągnął pistolet i postrzelił mnie w nogę. Zdziwiłam się, gdyby chciał mnie zabić to, by strzelił mi w serce. 

- Zostaw ją! - krzyknął Loki. Rozpętała się zaciekła walka, jednak mój tata przegrywał. Nie był tak wyszkolony jak Zimowy. Nagle Żołnierz go ogłuszył, zarzucił mnie sobie na ramię i skoczył przez okno z 70 piętra. Już chciałam odmawiać różaniec, ale nagle wpadliśmy do jakiegoś samolotu.

Odcienie zieleniWhere stories live. Discover now