A może jednak nie? (11)

85 8 0
                                    

Przede mną stał odrzutowiec że znakiem Hydry, przy nim zauważyłam Zimowego i jakiegoś innego agenta. Już chciałam się wrócić do tego domku ale mnie zauważyli. Zimowy ruszył w moją stronę ale po wczorajszej akcji nie chciałam go widzieć. Wycofałam się szybko do budynku, a on mnie dogonił i chwycił za ramię. Szarpałam się ale on był silniejszy i zaciągnął mnie do tamtego typa.
- Zakuj ją w kajdany i wpakuj do samolotu. Nie możemy sobie pozwolić na kolejne wpadki. - po tym jak ten debil powiedział to zimowemu, ten zakuł mnie w te kajdany i weszliśmy do samolotu. Gdy usiadłam,  poczułam lekkie ukłucie w szyję, później była tylko ciemność...
                                    ...
Obudziłam się przywiązana do jakiegoś twardego łóżka.  W miarę możliwości rozgladałam się po celi w której mnie umieszczono,  nie mogłam uwierzyć że mnie to spotyka. Ja tylko chciałam mieć ojca...
-Widzę że nasza buntowniczka się obudziła, jak się spało? - usłyszałam jakiś głos z końca celi.
- A dobrze ale byłoby lepiej w moim pokoju. - próbowałam dostrzec mojego oprawcę skrytego w cieniu.
- Od dzisiaj to jest twój pokój, a my jesteśmy twoją rodziną.
- Moja rodzina jest w Stark Tower i na pewno się martwi.
- Zapomnisz o nich. Rumlow! Przygotuj ją do zabiegu. - facet wyszedł z mojej celi i zniknął w mroku korytarzy. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi do celi i zobaczyłam dość przystojnego faceta po trzydziestce.
- Hej piękna, teraz cię rozwiąże, a ty nie próbuj żadnych sztuczek, okej?
- Emm... Dobrze. - poczułam że sznury które oplatały moje ciało puszczają i mam wolne ręce. - Dziękuję...
- Brock. A ty zapewne jesteś Lara. Chodź za mną, szef kazał mi cię zaprowadzić na zabieg.
- Będzie bolało?
- Nie...

Odcienie zieleniUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum