01

19.3K 707 881
                                    

07.09.2018
Cassandra.

Niebo. Samolot. Ziemia. New York. 

Skłamałabym mówiąc, że przez ten rok nic się u mnie nie zmieniło. Zmieniło się bardzo, bardzo dużo. Przeprowadziłam się na inny kontynent z przedziurawionym na wylot sercem. Zostawiłam przyjaciół. Zaczęłam dostawać ataków paniki. No i nareszcie dostałam się do najlepszej artystycznej uczelni w Nowym Yorku. I właśnie dzisiaj tydzień po rozpoczęciu roku szkolnego wylądowałam na lotnisku w NYC.

Jedyną osobą, z którą utrzymywałam jako taki kontakt była oczywiście Isabelle, której właśnie szukam wzrokiem na lotnisku pełnym ludzi. Nie widziałyśmy się rok, a ja mam ochotę na nią wskoczyć i jej nie puszczać. 

- Clark! - Usłyszałam głos, który poznałabym nawet za dwadzieścia lat. Odwróciłam się i zobaczyłam brunetkę, która skakała i wymachiwała do mnie rękami. Momentalnie rzuciłam nogi za pas i zaczęłam biec w jej stronę. 

- Boże w końcu! - Krzyknęłam, gdy się do niej przytuliłam. - Cholera, ale za tobą tęskniłam. I jak to możliwe, że twoje cycki znów urosły? 

- Często wykonywane masaże! - Zaśmiała się i przytuliła mnie jeszcze mocniej. - Boże w końcu mam przy sobie moją przyjaciółkę cnotkę Cassandre Clark. Chodź. Christoffer czeka na nas na parkingu. 

- Mmm. Christoffer powiadasz? - Zaśmiałam się i poruszyłam brwiami, gdy zaczęłyśmy iść w stronę wyjścia. - A cóż to za facet hmmm?

- Och, przestań! - Walnęła mnie w ramie. - Wiesz, że dopiero co zerwałam z Michaelem. Moje serce nadal krwawi. - Zaśmiała sie lekko chociaż wiedziałam, że nadal bardzo przeżywa to rozstanie. 

Ale co miała innego zrobić jak nie rzucić go po tym, gdy pijany przelizał tego glonojada Kylie? 

- Iss. Zaczynamy nowe życie. W nowym kraju. W nowej szkole. Same. Tylko ty i ja. Czemu mamy się przejmować tym co stało się w Australii? 

- Ahh... No tak. Muszę ci coś powiedzieć, ale nie... - Zaczęła, gdy wyszłyśmy na parking, ale od razu podszedł do nas bardzo przystojny brunet i wziął moją walizkę. 

- Ty jesteś pewnie Cassandra? - Podał mi rękę. - Chris Schistad. 

- Skąd jesteś? Masz bardzo ciekawy akcent. - Zaczęliśmy się kierować w głąb tysiąca samochodów na parkingu. 

- Norwegia. Dokładnie to Oslo. - Uśmiechnął się i przystanął przy jakimś czerwonym aucie. Powiedziałabym jakim, ale po prostu nie znam się na samochodach. 

- Chris jest na drugim roku. Na wokalu. - Dopowiedziała Iss, gdy przystojny brunet o czekoladowych oczach włożył moje walizki do bagażnika i weszliśmy do samochodu. 

Dwa tysiące osiemnasty, a ty znów spotykasz muzyków Cass. 

- Ooo. Ja jestem bardziej artystyczną duszą, ale wzięłam też muzykę i taniec. 

Usiadłam z tyłu, a Iss na miejscu pasażera. Chłopak poprawił lusterko i spojrzał na mnie w nim, gdy już odpalił samochód. 

- To zapewne spotkamy się na lekcji muzyki, a podobno facet od sztuki jest zajebisty więc dobrze trafiłaś. - Zaczął wyjeżdżać z miejsca parkingowego. - Idziecie na dzisiejszą imprezę? 

- Imprezę? - Pochyliłam się tak, aby mieć głowę między ich fotelami i spojrzałam na Iss. - Co to się stało, że ty nie powiadomiłaś mnie o żadnej imprezie. 

- Myślę, że to nie jest dobry pomysł. Pewnie jesteś zmęczona podróżą i... 

- Isabelle! - Przerwał jej Christoffer. - Jesteś tu tydzień, a zaliczyłaś już jakieś cztery imprezy. Pozwól jej się bawić. - Przewrócił oczami i skręcił w nieznanym mi kierunku. - Koleżanka musi zobaczyć jak wyglądają imprezy naszych ludzi. 

It's Not Over Yet - HemmingsWhere stories live. Discover now