12

11.1K 464 253
                                    

- Wsiadaj. - Luke machnął na swój samochód ręką, a ja przewróciłam oczami.

Wcale nie miałam tam ochoty jechać, bo w sumie miałam w dupie co gada ten chłopak. Nie znałam go. Nawet nic mu nie zrobiłam, żeby musiał się na mnie mścić, a wiedziałam, że Luke lubi stawać w kogoś obronie i zgrywać gangstera.

Siedziałam z założonymi na piersi rękami i patrzyłam prosto przed siebie na ulice lecz kątem oka widziałam, że Luke co chwile na mnie spogląda.

- Nie wiem czemu zgrywasz obrażoną. - Powiedział po kilku minutach jazdy. - Jakiś typ gada o tobie głupoty, a ja chce po prostu to wyjaśnić.

- Ale ja nie chce żebyś to wyjaśniał. - Obróciłam głowe w strone szyby i oparłam i nią czoło. - Wiem jak to się może skończyć. Czasem nad sobą nie panujesz.

- Bo chodzi o ciebie. - Wziął głęboki oddech. - Nie panuje nad sobą, bo chodzi o ciebie.

Spojrzałam na niego, ale chłopak był skupiony na drodze. Nie wiedziałam co powiedzieć więc całą podróż byłam już cicho tak samo jak blondyn.

Kiedy w końcu dotarliśmy na miejsce nie chciałam tam wchodzić, ale stwierdziłam, że pozwolenie wchodzić Lukeowi tam samemu jest złym pomysłem.

Wysiedliśmy oboje z auta i weszliśmy do typowego amerykańskiego baru. Widziałam tam same znajome twarze więc większość osób była z uczelni.

- Który to? - Mruknął Luke, a ja wskazałam głową na zielonookiego chłopaka przy barze, który pił drinka z Sonią i jej przyjaciółką.

Razem z blondynem podeszliśmy do baru. Luke chwycił tego całego Zacka za ramie i obrócił w naszą stronę.

- Spokojnie. - Zaśmiał się pijany chłopak. - To gucci. - Zrzucił z marynarki ręke Luke'a. - Ooo! Cassandra! - Spojrzał na mnie. - Niezłą ci reputacje załatwiłem kochana. Słabo ssiesz. - Uśmiechnął się, a Sonia zachichotała na jego słowa.

Och, pierdolcie się.

- Słuchaj kurwa. - Luke chwycił chłopaka za koszule i spoglądał mu prosto w oczy. - Odwołasz to wszystko co powiedziałeś, albo ja rozpierdole ci ryj. - Wzdrygnęłam się na jego ton głosu, który mimo wszystko był bardzo opanowany.

- Wyluzuj. - Zack przeczesał dłonią włosy. - To nic takiego. Każdy uprawia seks. - Spojrzał na mnie. - Nie ma sie czego wstydzić.

Luke kiedy usłyszał te słowa przewrócił oczami i zaśmiał się. Zamachnął się ręką, aby wymierzyć chłopakowi cios, ale tamten zrobił unik.

- E, e, e. - Wydukał. - Widzisz tych ziomków. - Wskazał palcem na jakiś wielkich ogrów siedzących kilka krzeseł od nas przy barze. - To Brad i Salva. Kumple mojego ojca. - Uśmiechnął się. - Raczej nie chcesz żeby spotkały cię nie przyjemności z ich strony.

- Czy ty sobie kurwa kpisz ze mnie? - Powiedział głośno Luke, a ten cały Brad i Salva wstali jakby chcieli już nam coś zrobić.

- Luke. - Mruknęłam i położyłam dłoń na jego ramieniu. - Wystarczy. 

Powiedziałam na tyle dobitnie, że chłopak splunął Zackowi na buty chwycił mnie za rękę i prowadził do wyjścia.

- Wiesz, że nie musiałeś mu pluć na buty. - Zaśmiałam się, gdy zapinałam pas w aucie.

- Wiem. - Odparł i wyjechał z parkingu. - Ale były chujowe. Facet w ogóle nie ma poczucia stylu.

- Ooo, bo ty masz. - Wybuchnęłam śmiechem. - Biały t-shirt, czarne rurki i czarne nike na nogach.

- Przynajmniej jakoś wyglądam. - Wzruszył ramionami.

- Wracamy do akademika? - Zapytałam.

- Właściwieeeee. - Przeciągnął. - Dzisiaj w jednym z klubów występuje mój znajomy i pomyślałem, że może chciałabyś ze mną się tam wybrać. Występ jest dopiero wieczorem, ale możemy jeszcze iść coś zjeść.

- Właściwie to mam ochotę na kawe. - Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. - Jedzmy do starbucks'a.

- Już się robi.

Po kilku minutach byliśmy już pod tą sławną wszystkim kawiarnią. Luke kazał mi nie wysiadać z auta po czym obszedł je i otworzył mi drzwi co było urocze. Weszliśmy do środka i podeszliśmy do kasy, aby coś sobie zamówić.

- Duże latte. - Powiedziałam do dość przystojnego kasjera, który mnie obsługiwał.

- Imie? - Brunet uśmiechnął się do mnie szeroko.

- Cass. - Zaczęłam szukać w torebce portfela, ale zanim udało mi się go znaleźć to Luke już za mnie zapłacił.

Poszłam zająć nam miejsce, a po chwili przyszedł Luke z dwoma kawami.

- Ten typ zapisał ci na kubku swój numer. - Podał mi kawe, na której faktycznie był zapisany numer i przewrócił oczami. - Jakie to słabe.

- Według mnie to urocze. - Wzruszyłam ramionami żeby go wkurzyć.

- Urocze? - Prychnął. - Dla mnie to zabawane, bo i tak nie zadzwonisz. - Wziął łyk swojej kawy.

- Skąd wiesz? Jest całkiem przystojny. - Obróciłam się w stronę kasy i spojrzałam na bruneta, który się do mnie uśmiechnął.

- Stąd. - Szybko zamienił nasze kubki. - Wyrzuce to, gdy wypije. - Uśmiechnął się.

Boże czy Luke Hemmings jest o mnie zazdrosny? Czy doszliśmy do tego momentu, że ten blondasek jest zazdrosny o Cassandre Clark?

- Jesteś niemożliwy. - Przewróciłam oczami.

- Tak w ogóle. - Wziął łyk kawy. - Stwierdziłem, że Sonia to umysłowo pierdolniety kokos i nie chce już tracić na nią czasu. Chyba zajme się ważniejszymi dla mnie kwestiami w życiu.

- Wreszcie otworzyłeś te swoje piekne  niebieskie oczy! - Powiedziałam, a potem pomyślałam i zrobiło mi się nieco głupio. - Wydaje mi się, że ona tego dobrze nie zniesie Luke.

- Dlaczego?

- Jest w tobie zakochana.

- Cóż... - Westchnął. - Ma problem. Ja jestem zakochany w kimś innym.

______________________________________

- Mały ten klub. - Rozejrzałam się po pomieszczeniu do, którego weszliśmy.

- Shawn jest wschodzącą gwiazdą. Nie zagra od razu na Carnegie Hall.

- Shawn? Nie mów mi, że Mendes?

- Znasz go?

- CZY GO ZNAM? - Pisnęłam na cały klub przez co Luke zaśmiał się. - Słuchałam jego każdy cover! I każdemu dawałam łapke w góre. On jest taki przystojny.

- Zapomnij. Ma laske.

- To nie możliwe. - Zaśmiałam się. - Przestalkowałam jego każdy profil na portalach internetowych i wiedziałabym, gdyby kogoś miał to bym wiedziała.

- Nie wszyscy od razu muszą dodawać ze sobą zdjecia na instagrama. - Zaśmiał się i przewrócił oczami.

- Masz racje. Ja z tobą nie dodałam. Za to ty... - Wspomniałam stare czasy, gdy Luke miał ze mną nawet profilowe na facebooku. - No tak... Byłeś we mnie szaleńczo zakochany. - Uśmiechnęłam się.

- Zamknij się już głupku. - Rozczochrał mi włosy. - Shawn wchodzi.

I właśnie wtedy na tą małą scenke wszedł Shawn Mendes z gitarą. Potem pamiętam tylko alkohol. Dużo alkoholu.

***

Można na mnie krzyczeć. Stwierdziłam, że należą się wyjaśnienia dlaczego tak długo miałam w dupie napisanie czegokolwiek, bo sama wiem jakie to wkurzające, gdy tak długo czeka się na rozdział.
Umarła jedna z najważnienszych osób w moim życiu i nie umiałam sobie nic poukładać, a co dopiero zabrać się za pisanie czegoś. Przepraszam. Kocham was i wasze komentarze, które potrafie czytać bez końca. ❤

It's Not Over Yet - HemmingsWhere stories live. Discover now