,,Linia''

2.7K 166 10
                                    

   Tony patrzył na córkę ledwo słysząc. Siedzieli teraz w jego gabinecie i patrzyli na siebie w absolutnej ciszy. Reszta załogi czekała na werdykt. Malec- nadal ,,przyklejony" do Ann- gapił się na włosy swojej obrończyni. Tony ledwo mógł wytrzymać.
-Ann...- zwrócił się do niej tonem jakby rozmawiał z dzieckiem błagającym o zwierzątko.- Nie możesz go zatrzymać.- Mówił spokojnym tonem. Ann tylko zgrywała głupa gapiąc się na niego.
-Tato...- podjęła ostrożnie.- W moim słowniku nie ma takiego słowa jak ,,nie mogę".- wyszczerzyła się. Tony tylko westchnął.
-Tej wojny nie wygram, co?-potarł kark.
-Nie.
-No dobra. To do czasu rozwiązania sprawy i znalezienia jego rodziców może tu zostać. Ale... Ma się wykąpać.
-Dobrze.
-Najpierw chodź z nim do izolatki. Trzeba go zbadać.
-Jasne.- wstała ostrożnie. Chłopiec bawił się jej włosami.

-Ma około dwa lata.- kobieta przyjrzała się chłopcu.- Próbowaliście z nim rozmawiać?
-Tak. W samolocie.- Ann siedziała na krześle z małym ponieważ ten nie dał się jej odstawić.- Tylko nas obserwował i nie reagował.
-Pewnie jest mocno wystraszony.- zajrzała małemu do ucha.- Czemu nie chce cię puścić?- spojrzała na lewą rączkę chłopca.
-Nie wiem. Może się przekonał do mnie.
-Trzeba będzie go umyć, zanim rany się zakażą. Chodź. Pomożesz mi.
-Dobrze.

    Tony pocierał czoło mając zamknięte oczy. Głowa coraz bardziej go bolała.
-Szefuńciu.- zagadnął tak dobrze znany mu głos.
-Alex. Jak, że mi miło, że raczyłeś wpaść.- spojrzał na niego morderczo.- Gdzie twój raport z misji? Ty też masz obowiązek go pisać.
-Spokojnie. Dostanie go pan.- uśmiechnął się podstępnie.- Po za tym wątpię, żeby moje siedzenie w kokpicie było wymarzoną lekturą dla pan.
-Wymarzona lektura dla mnie to opis twoich męczarni.- mruknął pod nosem.
-Tak, tak... W jakiej sprawie zostałem wezwany?
-W ważnej. Czy tobie też wiadomo, że w tym budynku nie było nikogo, ani niczego co miałoby wskazywać na jakąkolwiek strzelaninę, czy bijatykę?
-W sumie... To Natasha coś wspominała.- zastanowił się Alex. a w tej chwili wszystko poszło na bok. Spojrzał na szefa lekko zdziwiony.
-Trzeba się dowiedzieć gdzie oni wszyscy zniknęli i czemu nie ma śladów oporu.- podsumował szybko.
-Nieźle.- przyznał Tony, akurat on jeden w logice nie miał sobie równych.- Jako jedyny do tego doszedłeś. Mam spekulacje co do tego. Ale nie jestem pewien co do nich dlatego musiałem z tobą porozmawiać.
-Co pan podejrzewa?
-Mogli ich na przykład zaczadzić gazem.
-Gazem?- zastanowił się przez chwilkę rozważając taką możliwość.- Nie. To raczej nie możliwe. To dosyć wietrzne miejsce i ciężko nad nim zapanować. Wątpię, by tak zaryzykowali, by się wszystkich pozbyć. 
-Faktycznie.- westchnął.- No nic. Teraz trzeba się dowiedzieć czegoś o tym malcu.- Możesz już iść.
-Jasne. Dobranocka.- uśmiechnął się głupio i wyszedł z gabinetu. Tony zapatrzył się przez chwilę w okno. Nie mógł pojąć jak tak duża grupa ludzi, uzbrojona po zęby mogłaby zniknąć z całą zawartością magazynów. Odłożył te sprawę na bok i udał się do swojego pokoju. Idąc cichym korytarzem usłyszał kroki z naprzeciwka. Uniósł oczy ku górze. Jego córka szła uśmiechnięta z chłopcem na rekach. 
-Hej tato. Jeszcze nie śpisz?- uśmiechnęła się.
-Och...Nie. Właśnie szedłem się położyć. A wy?
-Idziemy do kuchni. Pani doktor powiedziała żebym spróbowała mu coś dać.- zerknęła na chłopca. Tony uśmiechnął się.
-No dobrze... Czemu masz mokre włosy?- zdziwił się lekko.
-To? A... Mały wystraszył się trochę i rzucił mi w ramiona.
-Tylko się nie przezięb. A teraz zmykaj. Miłej nocy.- pocałował córkę w czoło.
-Jasne. Dobranoc.- ruszyła korytarzem. Tony patrzył jak dziewczyna znika za zakrętem.
-Jak ona szybko rośnie.- westchnął.

Córka bohatera 2: Ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz