Paląca nadzieja

2.4K 158 9
                                    

-Tony, lepiej ją zostaw.- wyprzedzała Natasha idąc za mężczyzną.
-W tej chwili? Nie ma mowy.
-Po prostu jej powiedź gdzie go zamknąłeś.
-Nie.- upierał się przy swoim.
-Cholera. Zachowujesz się jak dziecko.- szarpnęła go za ramie, by stanął.- Niby czemu chcesz ich trzymać od siebie z daleka? W czym to ci niby przeszkadza?
- Ja...-  zastanawiał się nad słowami.
-No co?
- A jak się przywiąże do dzieciaka jeszcze bardziej? Co ja wtedy z nią zrobię, gdy będzie wariować?
-Ty serio jesteś ślepy.- mruknęła.- Nie widzisz, że ona już teraz odchodzi od zmysłów?- dźgnęła go palcem w pierś.- Czy ci się to podoba czy nie. Między tą dwójką wytworzyła się silna więź w którą nie powinieneś ingerować. Co w tym złego, że są dla siebie jak rodzina? Ciebie powinno interesować szczęście córki, jej bezpieczeństwo, a nie to czy jest gotowa zostać matką, bo ona sama o tym decyduje. Nie odbieraj jej czegoś co jej daje szczęście. Nie chcesz jej stracić.- powiedziała dobitnie.
Tony patrzył przez chwilę na kobietę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zaczął zastanawiać się czy, aby faktycznie nie jest bliski popełnienia dużego błędu, który może zagrozić jego rodzinie.
-Co powinienem zrobić?- spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.
-Pozwolić działać losowi.

Kolejne drzwi otworzyły się przed nią, kolejny raz moc jej nie zawiodła. Wiedziona silnym przeczuciem dziewczyna przekroczyła biegiem kolejny zakazany korytarz. Echo jej kroków niemiłosiernie odbijało się od ścian poprzez palącą wręcz ciszę.
-Już prawie.- szepnęła do siebie Ann, łapiąc oddech. Zatrzymała się przy kolejnych drzwiach i zaczęła majstrować przy nich nitkami mocy. Z każdym krokiem była pewna, że jest coraz bliżej celu.
-Ann. - nagle po korytarzu rozniósł się głos. Dziewczyna od razu zaczęła biec jak tylko drzwi ustąpiły. Nie da się zatrzymać, będąc tak blisko. Nie teraz. Nie tu.
-Nie dam się. - mruknęła. Następne pomieszczenie w którym się zjawiła nie było duże. Na przeciwko korytarza, którym tu przyszła znajdowały się drzwi prowadzące do jednej z najlepszych cel. Podeszła bliżej, by spróbować je otworzyć jednak zdawały się stawiać opór.
-No nie.- przymknęła oczy próbując się skupić. Kroki były coraz głośniejsze. Drzwi nie drgnęły.
-Proszę.- szepnęła Ann. Ale już było za późno.
   Do pomieszczenia wszedł Tony, a za nim Natasha. Mężczyzna przystanął wpatrując się w zapłakane oczy córki, próbującej wciąż swoich sił.
-Ann...odsuń się.- ostrzegł Tony spokojnie.
-Nie pozwolę go oddać.- powiedziała pewnie. Mężczyzna zwiesił głowę.
-Nie przekonam cię, prawda?
-Nie.- powiedziała pewnie z podniesioną głową. Tony westchnął po czy nagle się uśmiechnął i spojrzał na córkę. Ann zaniemówiła.
-Moja krew.- powiedział tylko i podał dziewczynie klucz do oddzielających jej od chłopca drzwi. Dziewczyna od razu chwyciła za przedmiot. Po chwili męczenia się z wymyślnym zamkiem drzwi ustąpiły. Dziewczyna weszła do środka. Brązowe oczka spojrzały na nią znad kartki. Jedna chwila, zdająca się trwać wieczność na nowo spowiła umysły dzieci. Nogi Ann same postąpiły na przód, a ręce wyciągnęły w stronę malca, który z ochotą podbiegł do dziewczyny. Przyklękła przed nim i przytuliła go do siebie, roniąc kilka łez.
-Ann.- wtulił się w nią chłopiec. Ann tylko pocałowała go w czółko i zaczęła delikatnie kołysać, błagając w duchu by ten już nigdy nie musiał poczuć się sam.

Córka bohatera 2: Ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz