2.

267 14 1
                                    

Wchodząc do Dziurawego Kotła, dalej nie mogłam uwierzyć, że się na to zgodziłam. Z kieszeni płaszcza jeszcze raz wyjęłam list od Dumbledore'a.

"Lizabeth,

Cieszę się, że podjęłaś tą decyzję. Wybór podręcznika i programu nauczania zostawiam Tobie. Jeszcze przed Twoją pierwszą lekcją profesor Binns poinstruuje Cię co do przeprowadzania testów i tego typu spraw. Mam nadzieję, że znajdziesz to czego szukasz,

Albus Dumbledore"

"Mam nadzieję, że znajdziesz to, czego szukasz" - to zdanie nie dawało mi spokoju. Czego szukam? Nie wiem. Moje przemyślenia przerwał wesoły głos barmana.

- Panienka Pats! Dawno pani tu nie gościła! Witamy, co poddać?

- Piwo kremowe - odparłam, a po chwili napój znalazł się w mojej ręce. Wypiłam, zapłaciłam i wyszłam w baru na miniogródek za nim.
Spojrzałam, Tom zaniedbał ten taras (?), za moich czasów, był porządny i zadbany, nawet kosz na śmieci był sterylnie czysty. Spojrzałam na ceglany mur. Wzięłam różdżkę, postukałam w odpowiednie cegły i moim oczom ukazała się ulica Pokątna. Gdy to zobaczyłam, ten wesoły gwar. pochukiwanie sów, miarczenie kotów, zgiełk przy aptece i złotą tabliczkę z przestrogą goblinów, od razu pożałowałam, że jednak nie wzięłam whisky. Westchnęłam i przekroczyła bramę do świata magii.

***

"Mała, około jedenastoletnia dziewczynka szła za rękę z matką. Kobieta miała arystokrackie rysy twarzy, jasną, prawie białą cerę, czarne, srogie oczy i czarne, już siwiejące włosy upięte w bułeczkowatego koka. Ciągnęła za sobą córkę, która stawiała opór i w końcu wyrwała dłoń w uścisku matki. Kobieta ledwie na nią spojrzała, chwyciła ją za nadgarstek i pociągnęła do sklepu Ollivanderów. Dziewczynka natychmiast przestała się wiercić i z zainteresowaniem patrzyła na starego sprzedawcę, za co dostała po głowie od matki.

- Dzień dobry - powiedział cicho Ollivander. - Po pierwszą różdżkę? - zapytał. Dziewczynka miała ochotę odpowiedzieć 'nie, po słonia', ale kultura na to nie pozwalała, więc skinęła tylko lekko głową. Garrick uśmiechnął się do dziecka i kazał podejść bliżej, gdzie magiczna miarka zaczęła mierzyć dziewczynę od stóp do głów, a nawet nos. Ollivander na chwilę zniknął i wrócił dzierżąc kilka podłużnych pudełek. Były czarne, bez żadnych zdobień. Podał jedno z nich dziewczynie, a ona jak na czystokrwistą czarownicę przystało wzięła różdżkę w prawą dłoń i machnęła rozbijając wazon. Po kilku próbach podobnych do tej i czyniących większe czy mniejsze szkody, wreszcie znalazła tą jedyną. Krzew różany, łza testrala, 13 cali.

- No nareszcie - mruknęła kobieta ciągnąc córkę do wyjścia. Obie wyszły ze sklepu idąc w stronę Madame Malkin. Przed witryną sklepu zatrzymały się i jej matka powiedziała:

- Za godzinę przed Gringottem - i odeszła do wypatrzonych w tłumie "przyjaciół". Oczywiście państwo Malfoy byli czystej krwi, a ich jedyny syn - Lucjusz - szedł właśnie na trzeci rok nauki. Dziewczynka weszła do sklepu i na wejściu o mało nie wybiła sobie zębów potykając się o nogę jakiegoś chłopaka. Na szczęście ten złapał ją uchraniając przed upadkiem. Młoda spojrzała na niego, Był to wysoki szatyn o stalowych oczach i równie arystokratycznych rysach twarzy co jej matka. 'To na pewno jest jeden z tych... Blacków' - pomyślała dziewczyna. Młody prawdopodobny Black pomógł jej wstać i przemówił z wesołym uśmiechem:

- Hej, jestem Syriusz, a ty młoda panno? - dziewczynka uczona szacunku do ludzi tylko i wyłącznie czystej krwi zapytała:

- Krew?- chłopak westchnął i odpowiedział ' Czysta, Black'

- Jestem Lizabeth - odpowiedziała na wcześniejsze pytanie. Coś jej mówiło o tym, że są podobni. Tylko pod jakim względem podobni?"

***

Nagle się ocknęłam. Nienawidzę wspomnień z dzieciństwa. Nienawidzę szczególnie tego, że poznałam takiego kogoś jak Syriusz Orion III Black, zdrajcę własnych przyjaciół, tych, którzy oddaliby za niego życie. Rodzina by się o to nie pokwapiła, wolałaby uratować własną skórę, ale widocznie Black poddał się presji rodziny i został tym cholernym śmierciojadem. Żałuję, że został tylko skazany na Azkaban. Pocałunek dementora byłby dużo lepszym rozwiązaniem. Żałuję, że nie zorientowałam się, kim jest na początku. Jestem tak cholernie winna tym wszystkim śmierciom. Lily, James, Peter... To wina Blacka, a co za tym idzie, również i moja...

Naiwna // Remus LupinWhere stories live. Discover now