7.

158 11 1
                                    

Weszłam pewnie do Wielkiej Sali. Niektórzy nauczyciele już tam byli. Oprócz Dumbledore'a na środku pomieszczenia stał jakiś facet. Był bladawy, widać, że po prostu stary, chociaż brązowa czupryna i tego samego koloru oczy nie straciły swojego blasku. Mężczyzna trzymał w dłoni mały, niepozorny pakuneczek. Na chwilę odwróciłam wzrok od niego i rozejrzałam się po Sali. Była juz McGonagall, Snape, Hooch i ja, po chwili wpadła jeszcze Pomona, mówiąc na szybko "dzień dobry", po czym podeszła do mnie i mnie przytuliła. Zawsze zastępowała mi matkę, więc oddałam przytulasa i już chciałam z nią porowmawiać, gdy Dumbledore zabrał głos.

- Witam was wszystkich i cieszę się, że rezygnując z wypoczynku przybyliście do zamku. Pragnę wam przedstawić Nicolasa Flamela - uniosłam brew. To nazwisko mi coś mówiło, chyba mi o nim kiedyś Luniek mówił, ale nie pamiętam co dokładnie. Albus widząc wzrok młodszych nauczycieli (czyli mnie, Quirrella i Snape'a) dodał - twórcy kamienia filozoficznego.
Teraz wszystko stało się jasne i tak, to Lunatyk mi o nim mówił, kiedy odrabialiśmy zadanie z eliksirów.

- Dlatego nas wezwałeś? - zapytała McGonagall marszcząc czoło, ciotka była widocznie niezadowolona, chyba miała fajne wakacje. Dumby uśmiechnął się.

- Wezwałem was wszystkich po to, żebyśmy ukryli kamień jak najlepiej się da. Razem z Nicolasem uzgodniliśmy, że będzie schowany w Hogwarcie. Jak niektórzy z was wiedzą - tu spojrzał na mnie. - ta szkoła ma wiele sal i przejść, które nie są dostosowane do przebywania w nich, niektóre jeszcze nie odkryte inne odnowione. Jedno z takich pomieszczeń jest na trzecim piętrze, prawda profesor Pats? - zapytał. Zarumieniłam się lekko i kiwnęłam głową wesoło. Eh, Dumby, skąd ty o wszystkim wiesz?

- Nawet jeśli ukryjemy tak kamień to przecież uczniowie mogą się tak dostać - mruknęła Pomona.

- Masz rację Pomono, dlatego potrzebujemy waszej pomocy. Większość z was, wykorzystując swoje umiejętności może pomóc zabezpieczyć kamień. Na przykład możesz wykorzystać którąś z roślin, żeby uniemożliwić dostanie się do substancji.

- Hm... Może masz słuszność, diabelskie sidła mogły by się nadać.

- Możesz psorze wykorzystać Puszka! - zawołał Hagrid. I w ten sposób zaczęły się dyskusje na temat ochrony kamienia. Zaczęłam się zastanawiać, co mogłabym zrobić, kiedy poczułam czyjąś rękę na ramieniu, drgnęłam i się obrócilam, a moim oczom ukazał się Severus. Spojrzałam na niego pytająco.

- Pats, z tego co pamiętam, to znośnie dawałaś sobie radę z zagadkami. Wymyśl jakąś, a ja sporządze do niej eliksiry. - zdziwiona patrzyłam na eliksirotwórcę, ale kiwnęłam głową na zgodę. Po krótkiej naradzie i ustaleniu typów ochrony wszyscy rozeszliśmy się do pracy.

***
Kilka dni głowiłam się nad tą zagadką skreślając głupie pomysły. W końcu jakimś cudem udało mi się ją wymyślić, po czy popędziłam z tym kawałkiem pergaminu do lochów, gdzie mieściła się sala jak i gabinet Snape'a.

- Mam to! - krzyknęłam, wparowując do gabinetu Smarkerusa. Ten ledwo na mnie spojrzał i wyciągnął rękę po pergamin:

Groza czyha za wami, a szczęście przed wami,
Dwie z nas wam pomogą, żadna nie omami,
Jedna z siedmiu pozwoli pójść dalej przed siebie,
Inna pozwoli wrócić temu, który jest w potrzebie,
Dwie z nas kryją zacne wino pokrzywowe,
Trzy truciznę wsączą w serce oraz w głowę.
Wybieraj, jeśli nie chcesz cierpieć tutaj wiecznie,
Oto cztery wskazówki, jak przeżyć bezpiecznie:
Pierwsza: jakkolwiek chytrze trucizna się skrywa,
Jest zawsze z lewej strony tego, co dała pokrzywa;
Druga: różną mają zawartość butelki ostatnie,
Lecz jeśli chcesz iść naprzód, nie pij płynu z żadnej;
Trzecia: różne mają flaszki kształty i wymiary,
Lecz najmniejsza i największa kryją dobre czary;
Czwarta: obie drugie od końca smak podobny mają,
Choć wyglądem całkiem się nie przypominają.*

- Czyli trzy trucizny, dwa wina pokrzywowe, jedna na powrót, druga na przejście dalej. Chcesz wyczarować kolorowe płomienie? I to takie, które będą reagować na dany eliksir? To się nie uda. - powiedział z kpiną.
Uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam przesłodzonym głosem:

- Nie takie rzeczy się już robiło, Sev, bardzo dobrze o tym wiesz.
Snape niezadowolony zabrał się do pracy, a ja od czasu do czasu podawalam mu składniki. Mogłam w sumie sama się wziąć za te eliksiry, bo (no nie ukrywam) byłam z nich bardzo dobra i wcześniejsza posada uzdrowiciela mówiła sama za siebie, że muszę coś umieć uwarzyć.
Kiedy eliksiry zostały zrobione (podpieprzyłam trochę wina) swój "projekt" zanieśliśmy dyrektorowi. Zadowolony kazał nam ustawić wszystko w przedostatniej sali. Zajęło nam to trochę, koło pięciu godzin, ale efekt był tak świetny, że nawet Snape patrzył na to z uznaniem. Właśnie schodziliśmy z trzeciego piętra do Wielkiej Sali, Snape się odezwał

- Znośnie się z tobą pracowało, Lizzy. - i poszedł dalej. Zdziwiona, że użył mojego imienia, ba! Zdrobnienia imienia, poszłam w jego ślady i skierowałam się na kolację.

___________________
*rymowanka z książki

Naiwna // Remus LupinTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang