Rozdział 13

3.3K 362 135
                                    

Stres związany z kończeniem książki był niemal tak wielki, jak na początku. Strony wyglądały świetnie, kiedy na ślepo przeglądał je od góry do dołu, tak naprawdę nie chciał czytać własnych opinii i spostrzeżeń w tym momencie. Był tak skupiony na ilości tekstu na stronie, że tak naprawdę nigdy nie pomyślał o morale wypływającym z jego pracy. Przekaz jego pierwszej książki nie był w niczym podobny do wyznań w jego drugiej i teraz, kiedy niemal był czas na wysłanie jej, nie mógł wyobrazić sobie zakończenia, który miałby sens dla jego czytelników bez wyjawienia tego, że był całkowitym hipokrytą.  

Jego sen ponownie był niespokojny, kiedy ciążyła nad nim presja i w jakiś sposób jedyną osobą, która sprawiała, że było mu lepiej była ta osoba, do której wcale nie powinien nic czuć. Harry utrzymywał, że nie miał się o co martwić i że świetne pisarstwo mówi samo za siebie, ale miłe słowa Harry'ego nie do końca przekonywały Louisa, kiedy wiedział, że ze wszystkich jego czytelników to Harry będzie najbardziej dotknięty jej wydaniem. 

Następnego ranka Louis wszedł do piekarni spodziewając się, że tam go zastanie, gotowego i czekającego na niego z psotnym uśmieszkiem na twarzy, ale Harry'ego nie było nigdzie w pobliżu. Liam zawołał go do kuchni, kiedy zajrzał tam Louis, podwójnie upewniając się czy Harry'ego gdzieś tam nie było.  

"Louis!" Zauważył jak wzrok Louisa skanował pomieszczenie. "W tym momencie Harry wyszedł, ale wchodź, wchodź!" Uśmiechnął się, odsuwając miskę z masą na ciasto, by Louis mógł stanąć obok niego. 

Jego twarz zazwyczaj była jasną kulką podekscytowania, kiedy Louis był w pobliżu, ale dzisiaj był nawet bardziej ożywiony. Louis uśmiechnął się przez to jak szeroko się uśmiechał, kiedy delikatnie odłożył swoją torbę na podłogę. "Zdajesz sobie sprawę, że jest poniedziałek, racja? Jestem całkiem pewny, że to nielegalne być takim radosnym na początku tygodnia." 

Liam zaśmiał się, jego oczy wciąż były równie wesołe. "A ty nie jesteś podekscytowany, Louis? Rozmyślałem nad projektem w swojej głowie przez tygodnie. Nie mogę się doczekać, aż go upiekę!" 

"Przepraszam? Jaki projekt?" Louis gapił się na niego zdezorientowany, próbując się domyślić o co do cholery mu chodziło. 

Uśmiech Liama odrobinę osłabł, kiedy zdał sobie sprawę, że Louis nie miał pojęcia o czym mówił. "No wiesz, projekt... tortu twojej cioci? Jej ślub jest w środę..." Liam zaczął panikować, kiedy Louis nie wyglądał na tak podekscytowanego jak on. "Cholera. To w tym tygodniu, prawda?" 

Louis zaczął machać rękoma w geście roztrzepania, kiedy na czole Liama pojawiło się kilka żył z poddenerwowania. "Oh tak, Li, oczywiście! Całkowicie zapomniałem, bo tyle się dzieje w tym tygodniu." Jego umiejętności aktorskie sprawiły, że Liam ponownie się uśmiechnął. 

"Oh." Odetchnął. "Cóż, o nic się nie martw! Upewnię się, że jej tort będzie piękny. Nawet sam go dostarczę, by upewnić się, że wciąż będzie wyglądał znakomicie."  

Louis zacieśnił swój uśmiech. "Oh proszę, upieczenie jest wystarczające, Liam. Nie musisz go dowozić. Zabiorę go ze sobą i podrzucę, żeby cię nie wysilać." Liam nie chciał o tym słyszeć. 

"Nie ma mowy, Louis. Ten tort jest ważny dla ciebie i twojej rodziny i chcę się upewnić, że dzień twojej cioci będzie niesamowity. Cieszę się, że mogę to zrobić. Mimo wszystko jesteś moim ulubionym pisarzem." Liam położył dłoń na ramieniu Louisa i to sprawiło, że poczuł jak poczucie winy zbierające się w jego brzuchu. Nie wiedział jak, ale będzie musiał coś wymyślić, by wynieść tort z piekarni tak, by Liam nie zdał sobie sprawy, że był on na nieistniejący ślub. 

Every Story Ever Told /larry tłumaczenie pl/Where stories live. Discover now