#5

852 85 58
                                    

Stałem pod drzwiami domu mojej ciotki i wahałem się, czy zadzwonić dzwonkiem. Co jeżeli to pułapka? Nie... Na pewno by mi tego nie zrobiła. Racja?

W końcu postanowiłem, jednak to zrobić. Ufam mojej ciotce. Nic złego ci się nie przydarzy Ciel, spokojnie... Tylko czemu czuję się, jakbym szedł na skazanie? Nie musiałem długo stać, aby doczekać się otwarcia mieszkania. Drzwi powoli się otwierały, a ja się uśmiechałem.

-Cześć ciociu-powiedziałem radośnie

-Vanessa? Jednak przyszłaś!-usłyszałem głos przede mną. Był to ten sam głos, który słyszałem na balu i w szkole...

-Sebastian?-zamrugałem oczami na jego widok. A jednak to zrobiła... Zaprosiła jego do siebie, a mi kazała przyjść. Kocham cię ciociu... Wiesz?

[Perspektywa Ciela]

-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mogliśmy znowu się spotkać-na jego twarzy ciągle malował się uśmiech pełen radości.

-Jasne...-wymamrotałem.

Nie musiałem się nawet odzywać, gdyż mężczyzna złapał moją dłoń. Może i uścisk był gwałtowny, ale czułem się bezpiecznie. Jego palce splecione z moimi. Poczułem lekki dreszcz... Fascynacji? Można tak powiedzieć. Czułem przy tym przyjemne ciepło. Chciałem go przytulić, ale przecież nie mogę. Mimo wszystko jest moim nauczycielem, a do tego wychowawcą.

Z rozmyśleń wyrwał mnie głos czarnowłosego.

-Vanesso?

-Tak?-uśmiechnąłem się najszerzej, jak potrafiłem.

Minęła chwila, a mężczyzna zaprosił mnie do środka. Po wejściu do mieszkania zaczęliśmy iść w stronę balkonu. Podobno ciocia chciała się tam spotkać. Może i szliśmy powoli, ale czułem jakby on to przedłużał (co oczywiście mi nie przeszkadzało). Zauważyłem, że czasami kątem oka spogląda na moją osobę. Sprawiało to, że czułem się niesamowicie szczęśliwy.

Jednak pamiętajmy, że wszystko, co dobre musi się kiedyś skończyć. Aktualnie oboje staliśmy przed drzwiami wejściowymi do balkonu. Zanim Sebastian otworzył je, "rozłączył" nasze dłonie. Mogłem zauważyć, że robi to z wyraźną niechęcią.  Położyłem dłoń na klamce, którą po chwili nacisnąłem. Przed naszymi oczami ukazał się nie mały balkon z dużą ilością roślinności.

Ciocia kochała kwiaty, a najbardziej białe róże.  Może mam to akurat po niej?

Jej ulubione kwiaty były w wielu miejscach, co nadawało pewnego uroku temu miejscu. Nad drzwiami wisiała pięknie ozdobiona doniczka wypełniona białym bukietem. Na samym wejściu można było poczuć ich urzekający zapach. Na prawym boku stała makutra z białymi oraz herbacianymi różami. Pomiędzy nimi można było zauważyć delikatnie odstającą trawę. Zaś na lewym boku mogliśmy dostrzec ten sam zestaw ozdób. Na środku znajdował się okrągły, szklany stół z czarną ramą wokół. Obok niego znajdowały się dwa wolne miejsca, bo jedno zajęła ciotka. Na stole był ciemny, matowy wazon, a w nim umieszczony został niebieski tulipan. Sam nie wiem czy jego kolor był prawdziwy, czy ciocia zmieniła go. Wszystko razem świetnie się komponowało. 

Kobietę mogliśmy dostrzec dopiero po kilku sekundach, bo (można tak powiedzieć) oślepił nas blask flory.

-Sebastian już wróciłeś z Vanessą?-zapytała, na co czarnowłosy przytaknął. Dla mnie było to dość bezsensowne pytanie, gdyż stałem obok niego, na widoku.

-Proszę siadajcie-wstała i pociągnęła nas w stronę wolnych miejsc.

Niestety Sebastian uparł się, aby usiąść obok mnie. I właśnie tak skończyliśmy.

Próbuję cię nie kochaćTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon