#18

342 37 15
                                    

- Jeszcze raz dziękuję, jednak muszę już iść. - Podszedł do mnie i poczochrał moje włosy. - Trzymaj się i do zobaczenia w szkole. - Puścił mi oczko i po chwili odszedł.

Stałem w wejściu, opierając się o framugę oraz patrząc, na oddalającą się postać Sebastiana. Na mojej twarzy zawitał drobny uśmiech.

Naprawdę było mi miło...

----------------------------------------------------------------------------------------------    

[Perspektywa Ciela]

Wtedy właśnie do mnie podszedł i wyszeptał do mojego ucha tajemnicze słowa, których w ogóle nie rozumiałem. Czułem jednak, że były one magiczne i znaczyły dla mnie o wiele więcej, niż myślałem. Wnet me policzki stały się czerwone niczym pomidory, a usta odmawiały jakiegokolwiek posłuszeństwa. Mimo że pragnąłem poprosić go o potwórzenie tych słów, nie mogłem. Byłem skazany na ciągłe milczenie. Czy to dobrze? Sam nie wiem. Możliwe, że dane czyny miały jakiś przekaz, którego nie potrafiłem rozszyfrować. Położyłem swą dłoń na jego włosach. Moje palce powędrowały do jego czupryny i zaczęły bawić się kosmykami jego włosów.

Tutaj wszystko było inne.

Tutaj wszystko mogło się wydarzyć.

Wszystkie moje marzenia mogły spełnić się właśnie w tym śnie. Sebastian tutaj... Tutaj był jeszcze doskonalszy. Czy to możliwe, że mówię tak, bo w tym miejscu Michaelis nie sprzeciwiał mi się? Jednak chciałbym, aby był ciągle przy mnie. W rzeczywistości. Lecz na razie będę rozkoszować się pięknem tego snu i zapomnę o wszystkich moich troskach.

Nagle brunet wybudził mnie z transu, gdyż jego ręce przeniosły się na moje biodra. Zamruczał pod nosem i znów wypowiedział pewne zdanie, ale tym razem je zrozumiałem. Było one bardzo dokładnie usłyszane przeze mnie. Za pierwszym razem w ogóle ich nie zrozumiałem.

— Już czas się obudzić mój panie~

Odsunął się ode mnie i przyłożył swój palec do ust. Wyglądał tak tajemniczo, ale wiedziałem, że muszę dowiedzieć się o co chodzi. Gdy zrobiłem swój pierwszy krok, Michaelis zaśmiał się oraz zaczął uciekać przede mną. Zdezorientowany, zacząłem za nim podążać. Musiałem mimo wszystko przyspieszyć swoje ruchy, ale dogonienie go stawało się coraz bardziej niemożliwe. Z pięknego krajobrazu łąki przenieśliśmy się do lasu, który stawał się coraz mroczniejszy... Moje serce zaczęło przeraźliwie przyspieszać, a mój oddech stawał się cięższy z każdą sekundą. Powoli nie dawałem rady, więc postanowiłem go zawołać. Byłem pewien, że nie wydobędzie się ze mnie żaden dźwięk, a tym razem przeżyłem niezłe zaskoczenie.

— Sebastian...! — krzyknąłem z całych sił.

Wtedy pode mną zaczął zawalać się grunt. Wokół mnie robiło się tak ciemno, że aż ostatecznie ogarnęła mnie czerń. Zacząłem spadać w nicość. Byłem przerażony jak nigdy. Czyżby to był mój koniec? Możliwa jest śmierć podczas snu? Błagam... Chcę zaznać jeszcze odrobinę szaleństwa! Zamknąłem oczy. Nie chcę widzieć mojego końca. Pragnę, aby to wszystko okazało się być jednym, wielkim żartem. Na pewno za chwilę się obudzę. Będzie po wszystkim. Otworzę me oczęta i zobaczę pokój. Tak jak każdego dnia, nic ciekawego. Tym razem jednak dziękowałbym bogu.

Po chwili poczułem, że na czymś leżę i już nie spadam. Bezpieczeństwo? W końcu się go doczekałem? Ciekawy odważyłem się spojrzeć na otaczający mnie świat. Znajdowałem się w pokoju, a dokładnie w ogromnym łóżku. Miałem na sobie za dużą, białą koszulę. Wszystko wyglądało jak ze scenariusza, który powtarzał się z każdym moim wspomnieniem. Wspomnieniem, którego nie pamiętam. Do mojego pokoju wszedł lokaj, który powitał mnie szczerym uśmiechem. Pozwolił słońcu rozjaśnić to pomieszczenie, a nawet otworzył na chwilę okno, aby się wywietrzyło pomieszczenie. Zbliżył się do mnie ze śniadaniem, które wyglądało naprawdę smakowicie. Nie mogłem doczekać się, aż spróbuję tego posiłku. Ale ku mojemu zaskoczeniu, moje usta rzekły całkowicie inne słowa niż te, które naprawdę chciałem powiedzieć.

Próbuję cię nie kochaćWhere stories live. Discover now