Rozdział drugi

3.6K 140 4
                                    

- Tsk- skaleczyłam się przy krojeniu składników -Profesorze?- zwróciłam się do nauczyciela.
- Tak?- odpowiedział spokojnie, hmm a ponoć się o nim mówi jak o wariacie.
- Mogę iść do pielęgniarki po plastry?- zapytałam.
- A idź - powiedział wracając do swoich obowiązków. Kilka kropel krwi wpadło mi do veritaserum, które robiliśmy, choć jest to nie spotykane na piątym roku a wracając do krwi, zrobiła się złota. Zamieszłam lekko przestraszona, ale miałam nadzieję, że nic to nie zmieni. Ruszyłam do skrzydła szpitalnego i na wejście od razu poprosiłam o plaster.
- Proszę Pani mogę prosić plaster?- zapytałam.
- Możesz powtórzyć?- oderwała się od kilku papierów
- Mogę prosić plaster?- zapytałam jeszcze raz.
- Tak, tak, tak, już podaje - wstała i poszła do, hmm, jak to nazwać... Chyba odpowiednią nazywą byłby schowek. Gdy wróciła i podała mi plaster zamarłam. Pani, a raczej to co nią wcześniej było, miało ze trzy metry wzrostu i jedno oko na środku czoła.

Otworzyło usta, z których nie wydobywał się ładny zapach, i powiedziało:
- Coś mi dziwnie pachniesz, ale nie jak Heros, czarodziej czy jakiekolwiek śmiertelne stworzenie. Kim ty jesteś?- nie umiałam wydusić z siebie głosu, nagle jakby na zawołanie do sali wbiegł Percy, z którym miałam eliksiry.

Jak zobaczył co się dzieje od razu wyją... Zaraz... Długopis? Serio? Spojrzałam się na niego z politowaniem a on zdjął zatyczkę z długopisu, który zmienił się w miecz. Wydało mi się to znajome, i mimo, tego, że nic nie pamiętałam, jakby w głębi duszy wiedziałam, że znam ten mechanizm.
- O! Nawet Syn Posejdona tu zabłądził - potwór zaczął się śmiać. Percy westchnął i podszedł do potwora przecinając go na pół. Spojrzałam na niego zdziwiona i pełna podziwu.
- Profesor Horacy zaczął się martwić, więc mnie wysłał, żebym sprawdził co z tobą, i jak widać, dobrze zrobiłem - zaśmiał się lekko.
- Co to było?- zapytałam wskazując na pył, który po tym został.
- Cyklop - odpowiedział, a ja zaniemówiłam.
- C-c-cyklop?- wydukałam z przerażeniem.
- Tak - później wróciliśmy do na lekcje i przebiegła ona do końca spokojnie.

Na obiedzie usiadłam koło Anabell i Miki a na przeciw mnie usiadła Annabeth. Pomiędzy nami panowała grobowa cisza a ja dalej się zastanawiałam co się stało w SS.
- Coś taka spięta Ren?- zapytała się mnie Mika.
- Huh? A, Miałam koszmary w nocy - powiedziałam, co było półprawdą.
- Znowu?- zaniepokoiła się Annabel. Pokiwałam głową i jadłam to co miałam powoli. Gdy skończyłyśmy jeść wróciłyśmy do dormitorium, ponieważ skończyłyśmy dziś wcześnie lekcje. Ja położyłam się na łóżku i od razu zasnęłam, uprzednio odrabiając lekcje i robiąc inne wieczorne czynności.

Zagubiona Bogini W HogwarcieWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu