Rozdział dziesiąty

2.3K 107 1
                                    

Nauczyciel przyłożył rękę do mojego czoła....

Nagle przeszył mnie wielki ból, jakby w mózg wbijały mi się tysiące małych szpileczek.
- Niech, pan zabierze rękę...- powiedziałam słabo. Belfer od razu ją zabrał.
- Idź do siebie Ren - stwierdził. Gdy usłyszałam w jego ustach swoje imię poczułam się... Dziwnie. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego... A może czułam, tylko nie pamiętam?

Wyszłam z gabinetu i ruszyłam do PWK. Wchodząc tam na chwiejnych nogach, od razu położyłam się na kanapie przy kominku. Jako, że trwały jeszcze lekcje nikogo nie było. Zamknęłam oczy i oddałam się w ramiona Morfeusza.

- Ren, Ren... Wstawaj - mówiła Mika potrząsając za moje ramiona.
- Huh? Co się stało?- zapytałam półprzytomna.
- Zaraz kolacja, idziesz?- zapytała pomagając mi wstać.
- Uhm, tak, tak, gdzie Bell?- zapytałam bo do okoła nigdzie jej nie było.
- Już w sali. Uczesz się - rozkazała podając mi szczotkę. Rozczesałam swoje białe włosy i grzywkę.

Poszłyśmy szybkim krokiem do WS i zajęłyśmy swoje miejsca. Gdy usiadłam spostrzegłam, że wszyscy się na mnie patrzą jak na osobę, która popełniła wielkie przestępstwo. Spuściłam głowę w dół i zamknęłam na chwilę oczy.
- Wszystko dobrze?- zapytała Anabeth. Pokiwałam główą. Wzięłam do jedzenia ryż z kurczakiem i sosem oraz surówkę. Jadłam powoli nie śpiesząc się.
- Co się stało w tym gabinecie? Wyglądasz na zmarnowaną - podniosłam wzrok na Mike.
- Nie... Nic się nie stało...- wróciłam do jedzenia.

Zagubiona Bogini W HogwarcieOù les histoires vivent. Découvrez maintenant