Rozdział VI

1.1K 59 1
                                    

Dalej Nira szła już bez słowa, starając się stąpać jak najostrożniej, gdyż mimo wszystko nie miała zaufania do podłoża, które mogło być jedną wielka pułapka. Jej przewodnik natomiast stawiał kroki bez najmniejszego wahania, ale on przecież znał to miejsce, a poza tym był jednym z „nich". Nic więc dziwnego, że szedł szybciej od niej i co chwilę przystawał by na nią zaczekać. W końcu ku uldze Niry, a może także jej przewodnika dotarli do celu, czyli wielkich drzwi z nieznanego dziewczynie materiału. Niemal od razu gdy mężczyzna w nie zapukał, otworzyły się ukazując niecodzienny widok.

Najpierw Nira zobaczyła ogromne czarne skrzydła i już to sprawiło, że chciała się cofnąć, lecz stał za nią przewodnik i skutecznie zagradzał drogę do wyjścia. Prawdziwy szok przeżyła jednak, gdy spostrzegła, iż skrzydła są przymocowane do człowieka, a raczej kogoś kto wyglądał jak człowiek. Zanim jednak zdążyła przyjrzeć się ich właścicielowi, zemdlała i dosłownie w ostatnim momencie została złapana przez swojego opiekuna, który podniósł ją i przekazał swemu panu.

-Wrócisz jak cię wezwę. Wtedy też przekonamy się co ona zdecyduje- powiedział mężczyzna ze skrzydłami, które już znikły, co stało się za jego wolą.

Nie czekając aż sługa wyjdzie podszedł do łóżka i położył na nim dziewczynę. Sam usiadł naprzeciw i przyglądał jej się w zamyśleniu. Nie wiedział, że to dziecko, które wybierze będzie aż tak piękne. Sam traktował to jako obowiązek, ale teraz zmienił zdanie. To będzie przyjemność. Żałował tylko, że Nira weszła w momencie gdy eksponował swoje skrzydła. Miał zamiar delikatnie wyjaśnić jej kim jest oraz czego od niej chce, a w tym przypadku będzie to niemożliwe. Musi od razu wyjawić przynajmniej tą część prawdy o sobie samym. Z resztą może na razie poczekać. Zanim jednak to nastąpi pozwoli jej wypocząć. Podejrzewał, iż ma na dziś już dość wrażeń, a jeśli chciał by w miarę spokojnie przyjęła to, co ma jej do powiedzenia, musi pozwolić jej uporządkować myśli. Sam także powinien zastanowić się jak zmienić taktykę. Miał nadzieję, że wystarczy mu czasu.

Nie minęło jednak kilka minut ziemskiego czasu, gdy Nira ocknęła się i zerwała na równe nogi. W tym momencie czarny anioł podziwiał jej refleks i przytomność. Bardzo szybko się pobierała i była gotowa do walki, chociaż... Nira nie walczyła. Jej bronią była miłość i promieniujące z oczu ciepło, które zostało całkowicie skryte za zasłoną strachu i czujności. Widać było, że nie ma najmniejszego zamiaru zaufać siedzącemu przed nią mężczyźnie.

Chwilę tak stała i uważnie obserwowała czarnego anioła. Był on trochę podobny do jej przewodnika, ale właściwie jedyną rzeczą która ich łączyła była niezwykła gładkość skóry, sprawiająca, że oboje wyglądali jak wypolerowani. Oprócz tego mieli jeszcze taki sam kolor włosów- intensywnie czarny, chociaż mężczyzna przed nią nie miał loków, a jego całkowicie proste włosy sięgały mu do pasa. Oprócz tego jego twarz była śniada, a nie blada jak u przewodnika. No i jej opiekun nie miał skrzydeł, chociaż w to akurat powątpiewała.

-Usiądź- powiedział mężczyzna i wskazał na łóżko.- Nie rozumiem czego się tak boisz.- Uśmiechnął się przyjaźnie.

-A jak ty byś się czuł- mówiła, siadając- gdyby ktoś zabrał cię do tak dziwnego miejsca i nawet się nie przedstawił, a powitał z skrzydłami zajmującymi cały pokój? Był to doprawdy imponujący widok, ale...

-Przyznaję, że to nie było zbyt mądre z mojej strony, ale skrzydła nie były planowane. To akurat czysty przypadek- wyjaśnił.- Masz jednak racje co do tego, że Raquel powinien coś ci powiedzieć zanim cię tu przyprowadził, ale obawiam się, iż wtedy nie chciałabyś tu przyjść.

-Wiec przewodnik ma na imię Raquel?- upewniła się.

-Jeśli mówisz o tym, który cię tu przyprowadził, to tak.

Wojna aniołów. T. I - Upadek aniołaWhere stories live. Discover now