prolog

153 5 0
                                    

 *Perspektywa Encre*

Violetta ma za chwile dotrzeć, czekam na nią przed domem. Nie widziałem jej od dobrych pięciu lat, przez moją przeprowadzkę z Francji do Anglii. Cały ten czas pisaliśmy do siebie mnóstwo listów. Ciekawe czy dużo się zmieniło w jej wyglądzie, jak się ostatnio widzieliśmy to miała zaledwie 14 lat a ja za to 18.

Przypomniałem sobie moment gdy ją pierwszy raz spotkałem. Piękne czasy. Miała wtedy 3 lata i była bardzo mała jak na swój wiek. Obiecałem sobie wtedy że będę jej chronić za wszelką cenę.

Moje przemyślenia przerwała Eterna, którą prosiłem o odebranie mojej kuzynki z portu.

- Oto ona, jest najbardziej podobna do opisanej przez ciebie osoby, jaka była na statku z Francji - odpowiedziała obojętnym tonem.

- Dziękuje, nie wiem co bym zrobił gdyby jej coś się stało -odparłem.

- A czemu ty jej nie mogłeś odebrać?

- Musiałem skończyć obraz dla klienta, bardzo się wnerwił ze nie zrobiłem go na rano.

- Aha, ważne że spłaciłam swój dług - mówiąc to odeszła zostawiając nas.

Podszedłem do Violetty, zmieniła się.

Jej czarne włosy, niegdyś sięgające do połowy pleców, teraz sięgają do ich końca. Niebieskie oczy zasłania bandaż. Ubrana jest w beżową długą suknię z bufiastymi, długimi rękawami, przepasana była jawniejszą wstęgą związaną z tyłu w dużą kokardę. (zdjęcie sukni na końcu dop.aut)

- Witaj Viola!- przywitałem się, przytulając ją.

- Encre, cześć!-powiedziała odwzajemniając gest.

- Po co ci ten bandaż?-spytałem zaciekawiony i zmartwiony jednocześnie.

- Wolała bym porozmawiać w "cztery oczy"

- Dobrze, więc zapraszam w moje skromne progi -powiedziałem zabierając jej bagaż, który niosła, po czym zaprowadziłem ją do mojego domu.

Weszliśmy, odniosłem jej bagaże do pokoju i usiedliśmy w kuchni, by porozmawiać.

- Więc, po co ci te bandaże?- powtórzyłem pytanie.

- Zacznijmy od tego, że jak wyjechałeś, wzmogły się bójki na tle rasowym. Ludzie coraz częściej mordowali i okaleczali potwory i adoptowane przez nie ludzkie dzieci, takie jak ja. Jakieś dwa lata temu, zaatakowało mnie dwóch mężczyzn. Jeden mnie przytrzymał, a drugi wydłubał mi oczy i poćoł ręce. Noszę te bandaże żeby nikt nie widział pustych oczodołów- Chciałem się wtrącić ale mi nie dała.-Nie martw się, daje sobie radę. Teraz widzę inaczej. Ty widzisz: potwora, człowieka, zwierzę, drzewo, kwiat, budynek. Za to ja widzę skupiska energij magicznej. Zamiast tego co ty, widzę energię formującą się w sylwetką danej żyjącej istoty. Trudniej z przedmiotami -zakończyła monolog z uśmiechem, wreszcie dając mi coś powiedzieć. 

- To moja wina. To moja wina, że teraz nie masz oczu. Przepraszam -mówię przygnębiony zaczynając płakać.

- Nie, to nie twoja wina. To wina tych zwyrodnialców i Króla który na to pozwala - pocieszała mnie spokojnym tonem ale pod koniec tej wypowiedzi jej głos wyrażał złość. (wiem że w XIX wieku we Francji nie było króla, ale to na potrzeby fabuły dop. Aut.)

- Chyba jesteś zmęczona podróżą. Chodź, pokażę ci gdzie będziesz spać przez ten czas - powiedziałem wstając z krzesła i podchodząc do niej.  

Ona również wstała i poszła ze mną do mojego pokoju, w którym będzie spać podczas pobytu tutaj, a ja przeniosę się na sofę. Mój dom nie jest jakiś duży, tylko: kuchnia z małą spiżarnią, łazienka, sypialnia i salon. Niestety ciężko wyżyć ze sztuki, szczególnie malarstwa. Zimnymi zimowymi wieczorami muszę palić co brzydsze obrazy by się ogrzać. 

Viola już pewnie śpi a ja jeszcze trochę sprzątam, ale po chwili też sobie ściele łóżko i kładę się spać. 

*następnego dnia rano* 

* Perspektywa Violetty*

Obudziła mnie rano woń śniadania, więc wstałam i za nią poszłam.

Gdy znalazłam się w kuchni, z której wydobywał się ten zapach,  "zobaczyłam" Encre, który coś robił, niestety nie wiedziałam co.

- Dzień dobry Encre -przywitałam się.

- Skąd wiesz, że to ja, a nie jakiś włamywacz?

- Bo widzę twoją energię, jest jasna więc jesteś dobrą osobą. Gdyby to był włamywacz to by miał ciemną aurę.

- Siadaj, zrobiłem ci śniadanie.

Zrobiłam to co kazał i zaczęłam jeść.

- Posłuchaj, jutro jest letnie przesilenie, więc idziemy na festyn. Może być?

-Oczywiście! Ty tu jesteś gospodarzem.

Dzień minął nam na rozmowie i innych rozrywkach.

Kładąc się spać zastanawiałam się co przyniesie mi kolejny dzień...







~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

suknia:

suknia:

Hoppla! Dieses Bild entspricht nicht unseren inhaltlichen Richtlinien. Um mit dem Veröffentlichen fortfahren zu können, entferne es bitte oder lade ein anderes Bild hoch.
Widząca inaczejWo Geschichten leben. Entdecke jetzt