3. Odwag to nie brak lęków

48 3 2
                                    

W pewnym momencie słychać było krople uderzające o okno i rozległ się grzmot, przez który Jasper się przestraszył i wtulił we mnie.

- Boisz się burzy?- zapytałam.

- N-nie - odpowiedział. dalej był wystraszony.- J-ja jestem odważny, więc niczego się nie boje.

- A wiesz kto jest najodważniejszy?

- Nie! Kto jest najodważniejszy?- zapytał zaciekawiony.

- Powiem tyle, odwagą nie jest brak lęków, a pokonywanie ich i umiejętność poproszenia o pomoc w tym -odparłam. - Więc Jak, Boisz się burzy?

Pokiwał głową i powiedział prawie nie słyszalne: "Pomożesz mi pokonać strach?"

- Oczywiście -powiedziałam i zaczęłam śpiewać, żeby go uspokoić.

"Wilcza zamieć"

Na szlak moich blizn poprowadź palec, by nasze drogi spleść gwiazdom na przekur

Otwórz te rany, a potem zalecz aż w zawiły losu ułożą się wzór

Z moich snów uciekasz nad ranem, cierpka jak agrest, słodka jak bez

Chce śnić czarne loki splątane, fiołkowe oczy mokre od łez

Za wilczym śladem podaże w zamieć i Twoje serce wytropię uparte

Przez gniew i smutek stwardniałe w kamień, rozpalę usta smagane wiatrem

Z moich snów uciekasz nad ranem, cierpka jak agrest, słodka jak bez

Chce śnić czarne loki splątane, fiołkowe oczy mokre od łez

Nie wiem czy jesteś moim przeznaczeniem czy przez ślepy traf miłość nas związała?

Kiedy wyrzekłem moje życzenie, czyś mnie wbrew sobie wtedy pokochała?

Z moich snów uciekasz nad ranem, cierpka jak agrest, słodka jak bez

Chce śnić czarne loki splątane, fiołkowe oczy mokre od łez

(piosenka na dole dop.aut)

Gdy skończyłam śpiewać, a Jasper już spał spokojnie, usłyszałam pukanie do drzwi.

- Proszę - powiedziałam cicho żeby nie obudzić chłopca, ale na tyle głośno żeby osoba za drzwiami usłyszała.

Usłyszałam jak ten ktoś wchodzi od pomieszczenia, więc odwróciłam się w jego stronę.

Miał sylwetkę Mężczyzny w średnim wieku, ale aurę osoby która przeżyła kilka set, jak nie tysięcy, lat.

- Witam- pokłonił się - Jestem Sauve, lokaj pana tego zamku. Kazano mi spytać czy jest panienka głodna.

- Nie, nie jestem głodna.

- Więc powiem kucharzowi, by nie robił kolacji dla panienki.

(Napiszcie, kto mógł by być kucharzem dop.aut)

Przez chwile trwała trochę niezręczna cisza, którą przerwał lokaj słowami:

- Pięknie panienka śpiewa.

- Dziękuje. Umiem też grać na kilku instrumentach, ale teraz nie mam jak.

-A co to za instrumenty? Jeśli można spytać.

- Niech pomyślę. Umiem grac na: lutni, fortepianie, skrzypcach i... gitarze.

I tak zaczęła się nasza rozmowa, trwająca dobre kilka godzin, w której trakcie głaskałam Jaspera po głowie.

Niestety nic nie trwa wiecznie. Naszą konwersację przerwał Fallacy, który wszedł do pomieszczenia bez pukania, w dodatku było słychać że jest wściekły.

- Sauve! Ile mam na ciebie czekać!?

- Wybacz panie.

- Będziesz musiał ponieść karę!

- Fallacy, proszę cię, bądź ciszej - powiedziałam wskazując na wciąż śpiącego Jaspera. Dziwi mnie czemu się jeszcze nie obudził, przecież ma czulszy słuch, a mi już uczy odpadają. - Poza tym to moja wina, że Sauve nie przyszedł, zagadałam go.

- Dobrze, tym razem mu odpuszczę, ale to ma się nie powtórzyć. Zrozumiano?- spytał, już trochę spokojniej.

Lokaj pokiwał głową i natychmiast wyszedł za Fallacy'im.

"Zrobiło się późno, powinnam iść spać"- pomyślałam i położyłam się wygodnie i przytuliłam śpiącego chłopca.

Zasnęłam a burza nadal trwała...







Widząca inaczejWhere stories live. Discover now