11. "Chciał bym żebyś była moją mamą"

38 3 7
                                    

*następnego dnia*


Właśnie uczę Jaspera gry na fortepianie.

Jest bardzo dobry, ale popełnia kilka notorycznych błędów, jak mylenie klawiszy przy szybszej melodii.

- Spróbuj zagrać to powoli, później zwiększymy tępo, dobrze?- przerwałam jego grę.

- Mhm

Zaczął grać to samo, ale wolniej.

Wychodziło mu to dużo lepiej.

*Perspektywa Fallacy'ego*

Siedzę w moim gabinecie i słyszę jak Jasper gra.

Jeszcze nigdy nie widziałem żeby tak cieszył się na te lekcje i nie mógł się ich doczekać.

Nigdy ich nie lubił, a teraz?

Inny chłopak.

Violetta ma na niego dobry wpływ.

W pewnym momencie usłyszałem jej piękny śpiew.

Uwielbiam jej głos. Jest taki... Nawet nie wiem jak go opisać, porostu jest piękny.

Wiem, że rada nie pozwoli nam być razem, bo jest normalną, ale ja ją kocham! Jeśli będzie trzeba to nawet przeminię ją w wampira!

Choć mam wrażenie, że ona nie chciała by tego. Może kiedyś zapytam ją o zgodę a później poproszę o rękę, ale jeśli jej życie będzie zagrożone, zrobię to i bez jej zgody!

Wszystko dla dobra Violi!

Chwila...























































Jak ja ją nazwałem!? Toż to się nie godzi żebym ją tak nazywał! Jestem jej Panem! Przynajmniej na razie.

Nie wiem czemu, ale zacząłem rozmyślać jak jej powiem o swoich uczuciach.

Byłem tak zamyślony, że nie zauważyłem jak Sauve wszedł do mojego gabinetu.

- Wzywał mnie pan? - odezwał się, wyrywając mnie z zamyślenia.

- Tak, usiądź...






































*Perspektywa Jaspera*

- Dziękuję pani Violetto! - Nareszcie nauczyłem się grać!

- To nie moja zasługa - odparła z uśmiechem.

- Jak nie twoja, to kogo?

- Twoja.

- Ale ja przecież nic nie zrobiłem, to ty mnie uczyłaś.

- Ale ty chciałeś się uczyć. Gdyby tak nie było, nie nauczył byś się niczego. Poza tym, jesteś bardzo pojętnym chłopcem - szerzej się uśmiechnęła, a ja ją przytuliłem.

- Chciał bym żebyś była moją mamą... - pomyślałem na głos, nawet nie wiedziałem, że to powiedziałem.

- Naprawdę? Dlaczego?

Zrobiło mi się trochę głupio jak sobie uświadomiłem, że to słyszała.

- B-bo jesteś bardzo miła i-i chciał bym żeby tata był z kimś takim jak t-ty - odparłem zarumieniony, a ją zatkało i też się zarumieniła.

Otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, ale przez dłuższą chwilę żadne słowa nie przeszły jej przez usta.

- T-tata naprawdę cię lubi, n-nikogo wcześniej nie uratował. C-coś w tobie jest, a-ale nie wiem co... - wtrąciłem.

- Wiesz, chciała bym mieć syna takiego jak ty - Uśmiechnąłem się na jej słowa. - A twój tata jest naprawdę miły, ale nie zasługuję na taką rodzinę - to mnie zasmuciło, ona jak nikt inny zasługuje na wszystko!

Zaraz po tym jak to powiedziała, do sali wszedł tata, rumienił się i był zakłopotany, nigdy go takiego nie widziałem.

Chciał coś powiedzieć, ale wydał z siebie dźwięk, jak by coś mu stanęło w gardle.

Zacząłem się o niego martwić....

Widząca inaczejWhere stories live. Discover now