27

237 20 2
                                    

Weszłam do mojej komnaty i w jednym momencie pojawił się przy mnie Asim.
- witaj piękny- podrapałam go po głowie.
- jak było ? - spytała Tahira
- cudownie ! Dawno nie widziałam tylu ludzi na raz. A te wszystkie stoiska były takie kolorowe. Mogła bym tam poprostu stać i patrzeć.- rozmarzyłam się
- a co kupiłaś? - wyciągnęłam rękę w jej stronę, a ona zaczęła oglądać wzory - Sułtan to widział ?
- tak - odpowiedziałam zdezorientowana
- nie miał do ciebie pretensji? Zasady głoszą iż kobiety Pana nie mogą zmieniać wyglądu swojej skóry, włosów oraz sylwetki.
- nie mówił nic na ten temat
- w takim razie musisz być wyjatkowa w jego oczach
Zarumieniłam się i wyszłam na taras aby obejrzeć zachód słońca. Zaraz potem zjadłam kolację i poszłam spać.
Następnego dnia obudził mnie Asim liżący mnie po twarzy:
- Asim ! Przestań ! - śmiałam się, a on po chwili odsunął się i pobiegł w stronę drzwi, którymi wszedł Quebo.
-witaj Asim- pogłaskał kota po łbie i podszedł w moją stronę - witaj Zahrah
- wiatam, co cię tu sprowadza?- spytałam wychodząc z łóżka
- przyszedłem ponieważ Sułtan chcę z tobą rozmawiać
- już chwilę, muszę się ubrać
- niestety musimy być u niego jak najszybciej
- czemu ? Co jest takie ważne ?
- dowiesz się na miejscu
- zawsze to samo
Quebo chwycił moją rękę i zaczął ciągnąć mnie w stronę komnaty Sułtana.
Gdy byliśmy na miejscu strażnicy otworzyli nam drzwi ale w środku znalazłam się tylko ja. Rozejrzałam się po pomieszczeniu ale nikogo nie było.
- halo ? Jesteś ? - spałam
- tak, tutaj - wyszedł z za filara
- o czym chciałeś porozmawiać ?
- przeglądałem dziś dokumenty i zauważyłem że nie ma nic o tobie i o twoim pochodzeniu - zapadła niezręczna cisza
- em...ale ja nie chcę nic mówić
- musisz Zahrah
- nic nie muszę ! - zaczęłam być zła
- wiesz ile ja ci daruję ?! Według prawa już powinna cię dosięgnąć kara śmierci, a ty nie chcesz mi odpowiedzieć na kilka pytań ?!
- nie, nie chcę ! - płonący ból przeszył mój policzek, upadłam ma podłogę i spojrzałam w jego stronę ze łzami w oczach- obiecałeś
- Zahrah ja przepraszam
- obiecałeś że nigdy już mnie nie skrzywdzisz
- Zahrah - podszedł do mnie i chciał złapać mnie za rękę
- nie dotykaj mnie ! - krzyknęłam i jak najszybciej wróciłam do mojej komnaty.
Przez resztę wieczoru płakałam na moim łożu i nie wiedziałam co robić. Byłam bezradna.

8KOBIET | Taco Hemingway [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now