8. Słaby szpieg i beznadziejne przesłuchanie.

1K 72 17
                                    

                   DLA WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW, A SZCZEGÓLNIE DLA MICHAŁA, DZIĘKUJĘ CI ZA POMOC, JESTEŚ ŚWIETNY I NAWET NIE ZAPRZECZAJ!  KOCHAM WAS <3  

Droga powrotna okazała się dużo krótsza niż dojście. To pewnie przez nastrój panujący pomiędzy nami. Dean wydawał się hmm... dziwnie szczęśliwy. Kiedy szliśmy parę razy starał się złapać mnie za rękę... Hahahah nie dałam się i cały czas chowałam ręce i śmiałam się w głos. Co prawda na początku nie uszczęśliwiało to chłopaka, a nawet wydawał się obrażony, ale po wielu (uwierzcie naprawdę wielu) próbach dołączył do mnie i mało co nie pękł ze śmiechu. Pewnie myślicie, że zaprzestał prób molestowania mojej ręki... Nic bardziej mylnego, cały czas próbował. Przyznaję, niezły uparciuch z niego. Prawie taki sam jak ja. Dochodziliśmy do mojego domu, kiedy w oknie zobaczyłam jakąś postać. Zdradziły ją ruchy kremowej, strasznie wzorzystej firanki. Z całej siły wytężyłam wzrok. To Fanny, pięknie kiedy tylko wejdę zaczną się pytania w stylu "lubisz tego chłopca?", albo "chodzicie ze sobą?'. Jak ja nienawidzę tych przesłuchań, zabierają strasznie dużo czasu. Westchnęłam ciężko, a Dean spojrzał na mnie pytająco.

- To Fan stoi w oknie i nas szpieguje. Trochę nieudolnie - odwróciłam się w stronę domu i pomachałam szczerząc się jak idiotka. To powinno nauczyć ją niepodglądania Delilah Engel, lub chociażby lepszego krycia się z tym.

-  Hmm czyli nie powinienem zrobić tego...- powiedział ze śmiechem w głosie i cmoknął mnie w policzek. Jego zamiarem zapewne były usta, lecz na szczęście w porę odwróciłam głowę. Te spojrzenie było epickie. Mieszanka zaskoczenia, rozczarowania, rozbawienia i jakiś tam uczuć, których nie potrafiłam do końca rozpoznać.

- Nie tym razem - wystawiłam mu język i ruszyłam do drzwi frontowych.

- Jutro znów po ciebie przyjdę! - usłyszałam jego krzyk za moimi plecami.

Tylko rozległo się skrzypnięcie oznaczające mój powrót, a Fanny znalazła się przede mną z nieskrywaną ciekawością i pytaniem w roziskrzonych oczach. Jak ona młodo wygląda.

- No więc opowiadaj mi tu zaraz wszystko! - powiedziała na jednym wdechu.

- Spokojnie, daj mi najpierw ściągnąć buty - rozbierałam się jak najwolniej było można, potem poszłam umyć ręce. Wszystko byle spowolnić tą rozmowę. Eh co się wlecze to nie uciecze, więc ta nieubłagana chwila w końcu nadeszła. Usadowiłam się wygodnie na fotelu i pozwoliłam zbombardować gradem pytań.

- Gadaj, co to za chłopak. Ile ma lat? Lubisz go? Jesteście razem? - Chryste Panie jak ona szybko mówi! 

 - Eh, to Dean. Jest w moim wieku. Tak. Nie - ostatnia odpowiedź najwidoczniej zbiła ją z tropu, ponieważ zapytała:

- Ale jak to nie jesteście ze sobą? On cię pocałował! To chyba coś znaczyło? - ostatnie zdanie rzekła niepewnie, zaśmiałam się w duchu z jej słodkiej naiwności.

- Fan, to było tylko nic nieznaczące cmoknięcie w policzek. Jesteśmy przyjaciółmi, nic więcej - spokojnie wytłumaczyłam i patrzyłam jak  na jej twarz występuje chytry uśmieszek. Na pewno coś knuje... Właśnie zbierałam siły, by spytać ją o to, kiedy skrzypnięcie zasygnalizowało powrót Josha do domu. Strata szansy, bo Fanny w kilka sekund stała pod drzwiami całując Jo. Nie dość, że szybko gada to jeszcze szybko biega.  Fee, obleśny widok, mogliby się schować w kuchni, a nie brukają moje niewinne oczęta tymi widokami. Tyle miłości w powietrzu, ugh, muszę iść do swojego pokoju, by odizolować się od jej zapachu. Aż mnie mdli. Poszłam na górę i jak przystało na grzeczną dziewczynkę zaczęłam odrabiać lekcje. Hahahah żart, oczywiście. Zmęczona ległam na łóżku. Co to był za dzień! Poprawka: co to jest za dzień! Tyle wrażeń. Dean, hmm jest miły i dobrze czuję się w jego towarzystwie. A on? Czy równie komfortowo czuje się, gdy jestem obok? Myślę, że tak... Och, co ja wygaduję?! Jasne, że mnie lubi, gdyby tak nie było już dawno spławiłby mnie w pierwszy lepszy sposób, a nie odprowadzał do szkoły i oprowadzał po sekretnych kryjówkach. Jesteśmy świetnymi przyjaciółmi.

 A ten pocałunek?

Przesłyszałam się, czy w mojej głosie zabrzmiał jakiś cienki głosik, na pewno nie należący do mnie. Eh, zdawało mi się, już całkiem świruję od tych nierealnych zdarzeń. Zwykły majak, ale kto się dziwi? Ja nie. Nic mnie nie ruszy. Już nie... Ale na wszelki wypadek, zakładając, że to jest rzeczywistość, odpowiedziałam:

 On cmoknął mnie w policzek, nic nadzwyczajnego.

A wcześniej? Na polance. 

Ah, to też nic. Cmoknięcie, takie po przyjacielsku. W ogóle skąd o tym wiesz? Nikomu nic nie mówiłam... 

Okłamujesz samą siebie. On jest ważny. Dla ciebie. 

Och, nie pieprz, wiedziałabym gdyby tak było. A nie jest, proste. Pogódź się z tym. Zresztą dlaczego gadam sama do siebie? Zwariowałam, prawda? Jasne, że zwariowałam, jakby inaczej. To musiało stać się prędzej czy później. A jeżeli jednak nie?... Kim jesteś? Wytłumacz mi!!! Odezwij się! Proszę, proszę, błagam cię, wytłumacz mi. Inaczej całkowicie zeświruję...

Mój głos na początku pretensjonalny, nawet ostry przemieniał się w  coraz to głośniejszy i bardziej desperacki, a na samym końcu stracił całą swoją moc i przemienił się w szept, pełen depresyjnej rozpaczy szept. Dobrze, że ta konwersacja przeprowadzona była w moich myślach inaczej miałabym własne łóżko w psychiatryku...   

                                                                        _________________

Chyba zasnęłam. Wzięłam telefon położony na szafce nocnej i sprawdziłam godzinę. 4.33 tak, na pewno zasnęłam. Usłyszałam jakiś dźwięk. Co to może być? A to mój brzuch domaga się posiłku. Nie jadłam od dawna, więc trzeba coś przekąsić. Jak najciszej się dało zeszłam na dół. Udało się, nie obudziłam Fanny i Josha. Dobrze, nie potrzebuję marudzenia nad uchem od samego rana. Knapiki z miodem, mleko - w skrócie śniadanie bogów. Położyłam jedzenie na stoliku w salonie i włączyłam telewizor. Leciał jakiś hiszpański melodramat. Czyli nic ciekawego, ale o tej porze lepiej nie będzie. Na wpół przysypiając spędziłam tam kilka godzin, aż z pokoju wyszedł Josh, a zaraz za nim Fan. Dzisiaj oboje mają wolne, zazdroszczę. Przywitałam się z nimi i pobiegłam na górę ubrać się. Wybór padł na tęczową podkoszulkę i czarne jeansy - nawet nie wiedziałam, że posiadam coś w tym kolorze. Szybko dopełniłam codzienną toaletę i wybiegłam z pokoju, o mały włos nie zapominając o plecaku z książkami. Na wyjściu zabrałam śniadanie, szybko pocałowałam Fanny w policzek i pomachałam Joshowi. Za drzwiami stał Dean z ręką zastygłą w powietrzu - pewnie chciał zapukać. Patrząc się na jego usta, które swoją drogą miał na wysokości moich oczu, zaczerwieniłam się przypominając sobie o wczorajszym pocałunku. Żeby to zakryć uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę szkoły. Gdy zrównaliśmy kroki chłopak, by przerwać panującą między nami ciszę spytał:

- Mogę cię o coś spytać?

- Oczywiście - uśmiechnęłam się lekko.

- O co chodzi z tym, że nie czujesz? Nie wyglądasz, na osobę bezduszną i całkowicie znieczuloną - chyba poczułam rozczarowanie, ale czym? Spodziewałam się tego pytania.

BezbarwnaWhere stories live. Discover now