9. Rumieńce i obietnica

848 66 17
                                    

- Mogę cię o coś spytać?

- Oczywiście - uśmiechnęłam się lekko.

- O co chodzi z tym, że nie czujesz? Nie wyglądasz, na osobę bezduszną i całkowicie znieczuloną - chyba poczułam rozczarowanie, ale czym? Spodziewałam się tego pytania.

- Eh, jakby ci to wytłumaczyć... - zaczęłam zastanawiać się na głos, lecz wszedł mi w słowo.

- Najlepiej, jak najprościej - wyszczerzył swoje zęby w  ogromnym, głupkowatym uśmiechu.

- Hahaha, dobra dowcipnisiu - zaśmiałam się. - No więc ja czuję...

- Ale mówiłaś, że nie! - znowu wtrącił się w moje słowo.

- Dasz mi dokończyć?! - spytałam podirytowana.

- Spoko, już się zamykam - zrobił minę smutnego szczeniaczka i udawał, że zaklucza sobie usta, dopiero po tym (nareszcie!) zamilkł. Prawdziwy klaun, już dawno powinni oddać go do cyrku.

- Odczuwam różne emocje, ale są one jakby przytłumione. Zamiast przerażenia czuję lekki strach, zamiast euforii zadowolenie i tak dalej, więc jestem tak jakby znieczulona, lecz nie na wszystko i nie całkowicie. Owszem dużo trudniej mnie zranić, ale nie jest to niemożliwe. Na przykład, hmm... Pierwszy raz poczułam przerażenie parę dni temu w tamtym lesie, kiedy po raz pierwszy usłyszałam te dziwne głosy w głowie. To było straszne nawet jeżeli odczułam to słabiej niż ktoś inny by poczuł. Teraz rozumiesz? - widząc jego minę, zaczęłam wątpić, iż cokolwiek ogarnął.

- Tak trzy po trzy zrozumiałem. Nie martw się, za jakiś czas wszystko mi się w głowie poukłada i będę bardziej rozgarnięty - uśmiechnął się swobodnie, śmiesznie popukał palcem po czole i jakby od niechcenia zapytał - A co ze szczęściem? Czułaś je już? No wiesz, takie, hmm, no prawdziwe szczęście. Radość. Takie naprawdę przyjemne uczucie. Motylki w brzuchu... Miłość... - Krótka wypowiedź, strasznie nieskładna i poplątana, a sprawiła, że stało mi się gorąco. Ręce zaczęły się pocić, wypieki wystąpiły na twarzy i karku, prawdopodobnie wyglądam jak wielki, intensywnie czerwony pomidor. Co spowodowało tak niecodzienną reakcję organizmu? Zwykłe pytanie, ot co, a ja od razu wyobrażam sobie Bóg wie jakie rzeczy. Żałosna. Idiotka. Eh, co mam odpowiedzieć? Na pewno nie prawdę, bo byłoby to coś w stylu: "Owszem, wczoraj, przy naszym pocałunku mało brakowało, a zesikałabym się ze szczęścia." Nie będę się kompromitować, nawet jeżeli jest to prawdą. Nie będę, koniec, kropka. Dużo bardziej wole skłamać. Widocznie długo się nie odzywałam, ponieważ Dean szturchnął mnie w ramie i ponaglająco rzekł: 

- Deli, nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

- Ugh, tak... zamyśliłam się. Wybacz - lekko zmieszana wbiłam wzrok w swoje kolorowe trampki, w głowie zaś szukając jakieś sensownej, niedwuznacznej odpowiedzi. Chyba coś mam...- Wiesz gdyby tak się głębiej zastanowić to nigdy nie czułam czegoś takiego - mówiąc to cały czas miałam wzrok wlepiony w ziemie. Bałam się spojrzeć mu w oczy, byłam pewna, że on bez trudu wyczyta z mojej twarzy, iż perfidnie kłamię. Chwilę szliśmy w milczeniu, lecz Dean dość szybko przerwał tę niezręczną ciszę:

 - Zmienimy to. Pokażę ci co to za uczucie. Obiecuję - uśmiech wypłynął na jego twarz i objął oczy, a ja jeszcze bardziej zawstydzona zaczerwieniłam się bardziej. Znowu. Po raz kolejny Dean spróbował złapać moją dłoń. Bezskutecznie, ponieważ przewidując ten ruch schowałam ją za swoje plecy. Popatrzył na mnie z mieszanką irytacji i rozbawienia. Wyszczerzyłam się w odpowiedzi i jak gdyby nigdy nic szłam przed siebie zdążając do szkoły. Grzeczny Dean szedł za mną, wciąż próbując dobrać się do mojej dłoni. Życzę powodzenia, jestem uparta jak osioł. Cali uchichrani przestąpiliśmy próg szkoły. Wszyscy jak na zawołanie odwrócili głowy w naszym kierunku. Z pytaniem w oczach spojrzałam na Deana, którego wzrok był niemniej zaskoczony i zdziwiony co mój. Czułam na skórze palący wzrok ludzi obserwujących każdy nasz najmniejszy ruch, gest, z całej siły starałam się nie zwracać uwagi na tak niecodzienne zachowanie uczniów, szybko ruszyliśmy głównym korytarzem do sali, w której odbywała się biologia. Wzrok obserwatorów powodował dreszcze na mojej skórze. Dean reagował podobnie. Równo z dzwonkiem weszliśmy do klasy i zajęliśmy miejsce z tyłu sali, w ostatniej ławce rzędu pod oknem. Roztrzepany i jak zwykle spóźniony wszedł nauczyciel biologii, pan Kuek. 

___________________________

Gomenasai, że tak późno, ale szkoła, obowiązki, sprawdziany, kartkówki, etc... I jeszcze ten uciążliwy brak weny nie pozwolił mi napisać rozdziału szybciej, lecz jako rekompensatę obiecuję, że rozdział Zachować Pozory pojawi się najpóźniej w piątek za tydzień ;) Bardzo dziękuję za tyle odczytu, gwiazdek i komentarzy! To naprawdę motywuje ;3

BezbarwnaWhere stories live. Discover now