Jak mam żyć?

43 0 0
                                    

Po powrocie z wieczornego spotkania Frisk posłusznie udała się w stronę swojego pokoju. W czasie drogi nie odezwała się słowem do swojej mamy, która również szła w milczeniu, rozważając słowa, które padły dzisiejszego dnia. Jednak przed pójściem spać dziewczynka przytuliła się do Toriel, usiłując załagodzić sytuację.

– Mamo, mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła. To przeze mnie dzisiaj zaczęliście rozmawiać o tych niedobrych rzeczach... – mówiła, lekko popłakując. Królowa uścisnęła mocno dziecko.

– Frisk, skarbie... To nie twoja wina. Prędzej czy później musielibyśmy o tym porozmawiać. – uspokajała dziewczynkę.

– Ale... To was bolało... I ciebie. Undyne powiedziała ci tyle przykrych rzeczy... – pochlipywała Frisk.

– Niektóre sprawy będą boleć zawsze. Nie zmienimy tego, kochanie. A Undyne... Cóż , być może miała trochę racji. – westchnęła królowa, głaszcząc dziecko po plecach.

– Ja cię bardzo kocham, ja nie chciałam cię zranić... – Frisk przytuliła mocniej Toriel, wybuchając płaczem.

– Kochanie, nie przeżywaj tak tego, ty nic nie zrobiłaś. Myślę, że jesteś już zbyt zmęczona na więcej rozmów, hmm? – królowa wzięła dziecko na ręce, niosąc je w stronę łóżka. – Położysz się i zaśniesz, a jutro będzie całkiem nowy dzień. – dodała, całując Frisk w czoło i ocierając resztki łez. Dziewczynka uśmiechnęła się, patrząc na nią sennymi oczami. Chciała wspomnieć jeszcze o królu, ale stwierdziła, że nie ma siły na więcej emocji tego dnia.

– Dobranoc, skarbie. – pożegnała się Toriel, przykrywając dziecko kołdrą.

– Dobranoc, mamusiu. – odpowiedziała Frisk i zamknęła oczy.

Królowa udała się do swojej sypialni, głęboko wzdychając. Przy dziewczynce starała się zachować zimną krew, jednak teraz, rzuciła się na łóżko, wybuchając płaczem. Czuła, jak wszystkie emocje z niej uchodzą. Była jednocześnie tak boleśnie samotna, pragnęła wołać o pomoc, jednak nie miała do kogo się zwrócić. Wtuliła twarz w poduszkę, by stłumić swoje głośne szlochanie. Frisk nie mogła jej usłyszeć. Nie po tym, jak zapewniła ją, że wszystko jest w porządku. W rzeczywistości nic nie było w porządku. Królowa właśnie dowiedziała się o zbrodniach potworów, których uważała za swoich przyjaciół. Tymczasem przez te wszystkie lata nienawidziła tylko jednego z nich, najbardziej pokrzywdzonego przez los i przez nią samą Asgore'a. Dlaczego jednak ich czyny nie zabolały ją tak bardzo jak jego walka z ludźmi? Wolałaby, by oni wszyscy brali udział w podziemnym morderczym planie poza nim, jej mężem. A jednak on... Chociaż przecież nie do końca... Undyne wyraźnie mówiła o nacisku, jaki wszyscy wywierali na króla. A jej przy nim nie było... Może mogłaby jakoś na niego wpłynąć? Pocieszyć... Przytulić... Po prostu być... Ale to on wypowiedział wojnę... Ostatecznie to on zabijał. Z pomocą innych, jednak robił to... Z bólem. W jednej chwili przypomniała sobie pełne bólu spojrzenie Asgore'a. Jak mogła tego nie zauważyć? Jak mogła pozwolić mu na takie działanie? Wbrew sobie... Wygodnie jej było nie widzieć tego wszystkiego tam, w Ruinach... Teraz jednak styka się z potworami, które zabijały... Ze swoim mężem, którego mimo wszystko po tylu latach rozłąki i nienawiści... Kocha? Nie. To zbyt wielkie słowo i zbyt impulsywna myśl. W tej chwili wszyscy się na nią uwzięli. Nawet nie mogła z nikim porozmawiać, zwierzyć się. Każdy pchał ją w ramiona Asgore'a, usiłując oczyścić jego reputację. Toriel poczuła wszechogarniający brak sił. Od tak wielu myśli kręciło jej się w głowie i w pewnym momencie zapragnęła uciec. Schować się gdzieś daleko albo najlepiej w ogóle przestać istnieć. Podobne myśli pojawiały się w Ruinach po stracie jej ukochanego synka. Mimo wszystko wtedy je przezwyciężyła. Dlaczego? Zastanawiała się nad tym wielokrotnie. Przecież wszystko straciła w jednej chwili... A jednak wola życia była silniejsza, królowa żywiła się nienawiścią do swojego męża. Nienawiść... Asgore... To on ją trzymał przy życiu przez te wszystkie lata... Co się wtedy właściwie stało? Toriel widziała swoje życie jak przez mgłę. Było tego zdecydowanie zbyt wiele. Teraz miała Frisk. Dziewczynka bez wątpienia jej potrzebowała. Tak samo jak potrzebowała ojca... Królową nieznośnie rozbolała głowa. Zrezygnowana usiłowała zasnąć, by przynajmniej na chwilę zapomnieć o swoich rozterkach. Sen jednak nie chciał przyjść. Po jakimś czasie kręcenia się w łóżku, na pół przytomna podeszła do półki z książkami, wyciągając po kolei każdą z nich. Nie była pewna, czy znajdzie szukaną rzecz, ale skoro to Asgore zajmował się urządzeniem jej sypialni, podejrzewała, że zostawił tu, dla niepoznaki wśród książek jeden z ich rodzinnych albumów. Nie myliła się. Po chwili znalazła zdjęcia swojej rodziny sprzed tragedii. Bezładnie usiadła na dywanie, otwierając album. Pierwsza fotografia pochodziła z ich ślubu. Obydwoje dostojnie, jak na parę królewską przystało, stali wśród kwiatów, trzymając się za ręce i patrząc sobie w oczy. Łza królowej upadła na zdjęcie. Kolejne przedstawiało ich jako zwycięzców Konkursu Na Najdłuższe Trącanie Się Nosami. Pamiętała dobrze ten dzień. Wśród swoich poddanych zyskali reputację nieznośnych ze względu na poziom czułości, którą siebie darzyli. Może faktycznie nieco przesadzaliśmy... – pomyślała, uśmiechając się przez łzy. Później urodził się Asriel. Kolejne zdjęcie uwieczniło pierwsze chwile jego życia. Toriel zmęczona porodem trzymała w ręku maleńkie futrzaste zawiniątko. Obok Asgore jak zwykle płaczący ze wzruszenia. Ostatnie takie chwile w ich życiu. Ostatnie takie łzy prawdziwego szczęścia... Następne fotografie przedstawiały ich uśmiechniętego synka, potem pojawiła się Chara, a potem... Album się skończył. Królowa przycisnęła do serca cienką książkę, kładąc się na podłodze. Tamte czasy wydawały jej się w tej chwili tak odległe i nieprawdziwe. Jak gdyby w ogóle się nie wydarzyły... Przeżyła już swoją porcję szczęścia. Teraz wszystko mogło być zaledwie jego imitacją. Drżąc z bólu i wciąż przyciągając do siebie album, powoli poczuła, że zasypia. W końcu mogła doznać ukojenia na następne kilka godzin...

WyzwoleniDonde viven las historias. Descúbrelo ahora