Szczęśliwi...

20 3 0
                                    

Następnego dnia nadszedł czas rozpoczęcia zajęć szkolnych. Z samego rana Toriel wraz z Frisk udały się na w tym celu do szkoły dla potworów. Nie były jednak pierwsze, bowiem na miejscu już znajdował się Asgore, który od świtu zajmował się oporządzaniem podwórka wokół budynku. Widząc nadchodzące Toriel i Frisk, pomachał do nich serdecznie, szeroko się uśmiechając. Dziewczynka natychmiast puściła rękę mamy i podbiegła do zapracowanego ogrodnika, rzucając się na niego. Królowa patrzyła na tę scenę wzruszona, nie okazując jednak tego po sobie.

– Frisk, pobrudzisz się ziemią i... – mówił, trzymając ręce jak najdalej dziecka.

– Po prostu mnie przytul, tato! – powiedziała dziewczynka, wtulając się w puchate ciało króla. Asgore, jak zwykle w takich chwilach mocno poruszony, delikatnie objął Frisk, wciąż usiłując jej nie ubrudzić. Po chwili podeszła do nich Toriel.

– Koniec tego dobrego, czas do szkoły. – rzekła, starając się brzmieć w miarę neutralnie, a nawet nieco surowo.

– Słuchaj mamy, Frisk. Powodzenia! – Asgore zwrócił się do dziecka, po czym spojrzał na Toriel.

– Powodzenia, Tori... – rzekł do królowej nieśmiało.

Toriel wzięła dziecko za rękę i nie odpowiadając byłemu mężowi, udała się w stronę wejścia do budynku. Asgore spuścił głowę, nie widząc przez cały czas machającej do niego Frisk, po czym wrócił do swojej ogrodniczej pracy.

– Tata jest zawsze smutny... Odkąd go poznałam. Uśmiecha się, ale i tak to nie to... –zauważyła zmartwiona dziewczynka.

Królowa nie odpowiedziała na komentarz córki, tylko wskazała jej grupę rówieśników.

– Idź do nich i porozmawiajcie sobie. Ja tymczasem pójdę już do sali. – powiedziała, puszczając Frisk. Dziewczynka natychmiast podbiegła do stojących w pobliżu małych potworów, Toriel natomiast weszła do swojej sali lekcyjnej. Od razu uderzył ją nieziemski zapach pochodzący z ogromnego bukietu kwiatów położonego na biurku nauczycielki. Westchnęła głośno, po czym przez chwilę, pochylając się nad kwiatami, rozkoszowała się ich piękną wonią. Następnie zdecydowanym ruchem przełożyła je jak najdalej od siebie. Po ostatnim wybuchu uczuć postanowiła ochłonąć i wrócić do swojego opanowania, nie dając po sobie niczego poznać.

Tak przeminęły jej pierwsze dni w zawodzie nauczyciela. Bez wątpienia pod tym względem czuła się spełniona. Szkoła zaczynała kwitnąć dosłownie i w przenośni. Asgore nie próżnował i każdego dnia otoczenie budynku stawało się coraz bardziej kolorowe i przyjemne. Papyrus z dumą obserwował powstawanie swojej rzeźby, którą tworzył król, przycinając odpowiednio krzewy, spełniając tym samym marzenie młodszego szkieleta. Toriel patrzyła na to z przymrużeniem oka, w głębi duszy jednak uśmiechając się do niepozornych i uroczych wręcz gestów męża. Codziennie na jej biurku pojawiał się w małym flakoniku świeży kwiat. Wytrwale udawała, że nie zwraca uwagi na owe gesty króla, jednak bardzo jej się podobały. Odgrywała niedostępną i oziębłą jak zawsze. Dzieci natomiast nie były obojętne na pojawiające się każdego dnia w klasie innego koloru kwiaty i pewnego razu nawet skomentowały interesujące je zjawisko.

– Musi się pani bardzo podobać ogrodnikowi – powiedziało niespodziewanie jedno z nich. Królowa zdziwiona zaczerwieniła się, patrząc jednak z surowością na ucznia.

– Ty nie znasz historii? To przecież była para królewska! Kiedyś kochali się na zabój, nawet mieli razem dziecko, które... – rozpędziła się jedna dziewczynka, jednak Frisk natychmiast wyszła z ławki i uciszyła zbyt gadatliwą koleżankę. Toriel wpatrywała się bezmyślnie w uczennicę, usiłując się nie rozpłakać. Była jednak silna i tylko upomniała dziecko, nakazując Frisk wrócić na miejsce. Lekcja trwała dalej...

WyzwoleniWhere stories live. Discover now