Przynajmniej dziś

36 0 0
                                    

Na zewnątrz było ciemno i zimno, na dodatek zaczął padać siarczysty deszcz. Toriel, która pod wpływem impulsu wybiegła z domu, nie miała jednak zamiaru się wycofać. Biegła przez ulicę, nie zwracając uwagi na gwałtowną ulewę. Świat wirował jej przed oczami, chłodne krople deszczu jednak nieco ją orzeźwiły. Nie widząc dobrze drogi, instynktownie dotarła zdyszana i przemoczona pod dom króla. W oknach spostrzegła słabe światło, co oznaczało, że Asgore jeszcze nie spał. W istocie zawsze kładł się on bardzo późno z powodu dręczących go każdego wieczoru myśli. I tej nocy jak zwykle zastanawiał się nad swoim zmarnowanym życiem, siedząc przy stole i popijając ulubioną herbatę ze złotych kwiatów. Nie spodziewał się, że za chwilę usłyszy głośne walenie w drzwi.

– Dreemurr! – wołał głos z zewnątrz. Król rozpoznał w nim swoją żonę i zdezorientowany podszedł do drzwi.

– Wpuść mnie, tchórzu! – słyszał zniecierpliwioną królową. Otworzył drzwi i ujrzał przed sobą trzęsącą się z zimna, całą przemoczoną i równie zdezorientowaną Toriel.

– T-tori, co się stało? – zapytał mocno zdziwiony wieczorną wizytą, po czym objął żonę ramieniem, zagarniając ją do środka mieszkania. Królowa posłusznie weszła z powodu okrutnego zimna, które nie pozwalało jej dłużej stać na zewnątrz. Wciąż nieświadoma swoich czynów spojrzała na męża, nic nie mówiąc. Wszystko działo się dla niej jak we śnie.

– Powiedz, proszę, co się stało? Martwię się, nie wyglądasz dobrze... – zaczął król, jednak w tej samej chwili Toriel zbliżyła się do niego, nie przestając patrzeć mu w oczy. Asgore nie wiedział, co nią kierowało i tylko nieruchomo stał w miejscu. Królowa była już tak blisko, że mógł poczuć jej przyspieszony oddech i przemoczone ubranie.

– Wszyscy tego chcecie... – wymamrotała i niespodziewanie zaczęła całować zdziwionego króla, który delikatnie ją objął, odwzajemniając pocałunek. Po chwili jednak przestał, spojrzał jej głęboko w oczy, dotykając rozpalonego policzka.

– A czy ty tego chcesz, Tori? – zapytał, głaszcząc palcem jej twarz. Królowa spuściła wzrok.

– Nieważne. – odrzekła po chwili – Teraz masz, czego chciałeś. Proszę bardzo. – dodała, niemalże rzucając się na zszokowanego króla. – Niech wam wszystkim będzie. – mówiła, dobierając się do swojej tuniki i usiłując ją zdjąć. Asgore natychmiast chwycił jej dłonie swoimi, przerywając tym samym szarpaninę z ubraniem. Toriel przez chwilę się wyrywała, zaraz jednak opadła z sił i tylko patrzyła szerokimi oczami na króla.

– Nie wierzę, że tego nie chcesz. Osiągnąłeś swój cel. Stoję tu przed tobą i... – zaczęła.

– Nie, Toriel. Nie chcę tego od ciebie. Nie, kiedy ty tego nie chcesz. – spojrzał jej głęboko w oczy – O wiele bardziej pragnę tego – mówił, podnosząc jej dłoń i kładąc ją na sercu królowej – I tego... – dodał, całując ją delikatnie w czoło.

Toriel zadrżała na jego gesty. Zakręciło jej się w głowie i bezładnie opadła na klatkę piersiową swojego męża. Zamknęła oczy, usiłując pomyśleć trzeźwo nad obecną sytuacją, jednak żadna rozsądna myśl nie przychodziła jej do głowy. Asgore objął ją mocno, czując, jak drży. Oddychała już nieco spokojniej.

– Już dobrze, Tori... Nie wiem, co się stało, ale chyba coś jest nie w porządku, prawda? – usiłował dowiedzieć się czegoś zaniepokojony król.

– Wsz-wszystko jest nie w porządku... – powiedziała. Asgore usłyszał w jej głosie nadchodzący płacz. Przytulił ją do siebie mocniej.

– Może opowiesz mi o tym? – nie poddawał się. Królowa podniosła głowę, patrząc mu w oczy. Ujrzał w nich ból i bezradność.

WyzwoleniWhere stories live. Discover now