scene VI

177 28 4
                                    


masz popiół na rzęsie,

wyrzęził,

bał się hiacyntu jego oczu,

bał się słodyczy jego głosu


MY

Przeczytasz to jeszcze raz, proszę?

PJ

Swąd pustki, którą wypalał każdego wieczora.

MY

Dlaczego nie powiesz tego w pierwszej osobie?

PJ

Bo to o tobie.

MY

Przyszedłem tu, żeby to zmienić.

PJ

W takim razie wracaj do domu.

MY


MY

Naprawdę, Park Jimin. Skąd ty się urwałeś?

PJ

Traktuję to poważnie.

MY

Nawet ja robię z tego dramat Szekspira, choć to tylko sztuka w miejskim.

PJ

Całe miasto to zobaczy.

MY

Tylko szkoła. I parę ważniaków z siwą dupą.


Jimin chichocze,

blondyn znów patrzy za okno


PJ

Dlaczego boisz się wywołać pożar?

MY

Ty się nie boisz?

PJ

Chyba właśnie tego bym chciał. Zapłonąć. Wywołać pożar na scenie, w każdym rzędzie, w każdym atomie człowieka obecnego. Do szczętu zburzyć lożę i balkon, kurtynę i świat.

MY

Ale co potem?

MY

Gdy cały spłoniesz. W pożodze, nikt nie zagra już ciebie. Zostanie tylko popiół na rzęsie. Nikt nie usiądzie na dwunogim krześle.


___
przeczytajcie sobie ten wpis z mojej tablicy, i scena nabierze trochę więcej sensu
przesyłam uśmiechy


Hiacynt nie bał się, że ktoś nakryje go z fajką w ciemności, a jedynie tego że kiedyś nie uda mu się już pozbyć ze swoich palców swądu pustki, którą wypalał każdego wieczora.
Bał się spłonąć szybciej niż pomięty papier, w który była owinięta jego dusza, szybciej niż suchy bukiet, którym był. Szybciej niż on sam w pełni słońca i każdego wschodu, gdy powieki zasklepiały się senną, słoną klamrą.
Bał się, że wywoła pożar, jeśli ktoś nie nadepnie z siłą na niedopałek.
\080319


krzesło na dwóch nogach▪︎yoonminWhere stories live. Discover now