noll

6.1K 357 92
                                    

Kroczył szkolnym korytarzem z obawą, że zwróci na siebie czyjąś uwagę. Jego kroki były niepewne, na pierwszy rzut oka można było wyczuć bijący od niego stres. Był coraz bliżej miejsca, w którym miał się spotkać ze swoim przyjacielem – Jiminem. Uwierzył w to, że nic złego już się nie stanie i na chwilę stracił czujność. To był błąd...

W pewnym momencie poczuł, jak silne ramiona wciągają go do pomieszczenia, a następnie je zamykają. Nikt nie zwrócił na to uwagi lub nie chciał zwrócić. Wszyscy wiedzieli, ale jednocześnie nikt nigdy nie zechciał mu pomóc. Wokół unosił się dobrze znany mu zapach i nie wiedział, czy zwiastuje to dobrze. Nigdy nie mógł być pewny.

– Taehyungie~ – poczuł ciepły oddech na swojej szyi.

– Jesteś sam? – zapytał drżącym głosem, a usłyszawszy potwierdzenie, odetchnął z ulgą.

Jeongguk uśmiechnął się nikle i odwrócił lichszego chłopaka w swoją stronę. Popchnął go na ścianę, agresywnie całując. Od niedawna w ogóle nie liczył się z uczuciami młodszego chłopaka, on po prostu myślał tylko o sobie.

A Taehyung naprawdę starał się czerpać z tego przyjemność, pocałunki z miłością swojego życia powinny być dla niego istnym niebem, nieprawdaż? Poczuł jak ręce starszego, wślizgują się pod jego koszulkę i boleśnie zaciskają się na talii.

Jeonowi nie przeszkadzał nawet dzwonek, bo akurat od rana nie miał o ochoty zjawiać się w szkole. Był tu tylko dlatego, ponieważ potrzebował młodszego, właściwie działało to w obie strony, jednak żaden z nich nie zauważył, kiedy ich relacja zaczęła zmierzać w złym kierunku. Obydwaj byli zbyt zaślepieni, by spróbować to naprawić.

W tym samym czasie Jimin zorientował się, że jego przyjaciel coś zbyt długo się nie pojawia. Co prawda Kim miał tendencje do spóźniania się, ale raczej nie na lekcje. Uratował go kolejny raz przed Jeonem Jeonggukiem, jak sam to powiedział.

I mimo że Park nie znał całej historii, bo nikt oprócz ich samych jej nie znał, miał trochę racji. Bo Taehyung nie zauważył momentu, w którym zaczął czuć się źle w tym związku. Nie zauważył, kiedy zaczął się dusić.

Kiedy zaczął potrzebować kogoś, kto go uratuje?

✩。:*•.─────  ❁ ❁  ─────.•*:。✩

– Jeongguk, wszystko okej? – Yoongi spojrzał zaniepokojony na swojego kumpla, który przez cały czas chodził podirytowany i wpatrywał się w tę szmatę z taką nienawiścią jak nigdy.

– Ten niejaki Park Jimin mnie wkurwia – brunet przewrócił oczami, już kolejny raz widząc, że niziołek przytula się do j e g o Tae.

I nie obchodziło go w tym momencie to, ile razy on pozwalał zbliżać się do siebie dziewczynom o wiele za blisko. Ile razy robił z nimi grzeszne rzeczy, które powinny być przeznaczone tylko dla Taehyunga. Z tą różnicą, że młody Kim o tym nie wiedział i nawet jeśli słyszał, jak ludzie plotkują, był święcie przekonany, że Jeongguk by czegoś takiego nie zrobił. Nie umiał pojąć, do czego jego chłopak był zdolny.

– Czemu? – z przemyśleń znowu wyrwał go głos Mina.

– Zadaje się z tą nic niewartą szmatą i jeszcze ją dowartościowuje. Obydwaj są siebie warci, pedały jebane do gazu a nie. Powinni obaj zginąć śmiercią męczeńską – powiedział bez zawahania w głosie.

Kiedy udawanie przerodziło się w czystą nienawiść, a granica rozsądku zaczęła się zacierać?

_______
i mean wątpię, że ktokolwiek jeszcze o tym pamięta, ale chciałabym to skończyć.

❝rebuff ❞ vkookWhere stories live. Discover now