Trzecie zbiory.

41 8 12
                                    

Dwoje ludzi stało w laboratorium. Powolnymi ruchami mieszali zawartość małej, kruchej probówki. Wewnątrz znajdował się przezroczysty płyn, który bulgotał, a na jego powierzchni tworzyły się bąbelki..

- Dodaj tego niebieskiego, synu – powiedział mężczyzna. – Zabarwi się i będziesz lepiej widział.

- Dobrze, ojcze.

Około dziesięcioletni młodzieniec stanął na palcach, żeby dosięgnąć pudełeczka, które znajdowało się wysoko na najwyższej półce. Nabrał z niego garstkę granatowego proszku i zgodnie z poleceniem, wsypał do probówki.

- Pospiesz się, nie mamy całego dnia – ojciec ponaglił go surowym tonem. – Gdyby to był kwas, dawno leżałbyś w szpitalu. W ten sposób nic nie rozpoznasz.

Brązowowłosy chłopczyk przełknął ślinę. Bał się ojca. W jego niebieskich oczach mignęły pierwsze łzy. Czy znowu go uderzy?

- Już – odpowiedział, wsypując granatowy barwnik. – Teraz roztwór zmieni kolor.

- To wie nawet gówniarz z przedszkola – prychnął mężczyzna, uderzając syna w policzek. – Idziemy. Nie zasługujesz, żeby się uczyć.

- A-ale…

Jednak z jego ojcem nie było dyskusji. Nastrój mężczyzny zmieniał się w zastraszającym tempie. Chłopczyk jednak wiedział, że starszy cierpiał. Jego straszna przypadłość spowodowała trauma z przeszłości, ta choroba wyniszczała go i pozwalała, aby krzywdził rodzinę. Rodzinę? Czy można było to tak nazwać?

Ojciec chłopca został kilka lat temu uznany za najlepszego chemika w historii. Brał udział w badaniach nad bakterią, która miała uratować ludzkość przed tajemniczą chorobą. Wirus rozprzestrzeniał się na granicach półkuli ziemskiej, wszyscy mogli zginąć. Próbowano stworzyć  antidotum, lecz z marnym skutkiem. Ci, którzy odważyli się wziąć udział w projekcie, zginęli. Tylko on pozostał.

Matka chłopca nie żyła. Zginęła zaraz po porodzie pierworodnego syna. Dziecko wychowywało się praktycznie samo. Oczywiście, ojciec, który pozostawał przy zdrowych zmysłach przez sześć lat, usiłował mu pomagać. Chłopczyk nauczył się czytać, pisać, rozumieć i myśleć logicznie dzięki opiekunowi. Jednak, niestety, niedługo potem zaczęło się piekło.

- Bez dyskusji. Milcz i mi nie przeszkadzaj.

- Tato… Tatuś…

Nim potomek zdążył uskoczyć, ojciec zamachnął się, a zawartość probówki wylądowała na klatce piersiowej i brzuchu młodzieńca. Krzyknął z bólu, czując pieczenie. Cierpiał. Lęk i poczucie niepewności zastąpiły trzeźwość pomyślunku. Wtedy to on postanowił się zamachnąć. Raz.

Poraniony zacisnął zęby i strącił przy pomocy swojego buta, kilka buteleczek z półki, znajdującej się nad głową jego taty. Niebieskooki schował się pod stolikiem, aby uniknąć kolejnych ran, usłyszał głośny wrzask. Sam ledwo powstrzymał się od krzyku, widząc spływającą krew po podłodze. Czekał, ale zemsta nadeszła szybciej niż myślał.

Znajomy dźwięk przeszył pomieszczenie. Śmiech pomieszany z płaczem. Czy on się śmiał?

- Teraz zobaczysz… Z-zobaczysz!

Kap, kap, kap…

Kilka łez poleciało po licu malucha. Nie był do tego zdolny, nie teraz. Roztargniony i spanikowany przez zaistniałą sytuację, rozlał na podłogę wodę. Jeden z kabli, które jego ojciec przypadkowo zniszczył podczas prac, leżał pod biurkiem.  Kopnął go w stronę kałuży.

- Szybciej… Szybciej… - mruczał pod nosem.

Natężenie prądu w pomieszczeniu mogło zabić, a on o tym doskonale wiedział. Kiedy jego ojciec wszedł w kałużę na oślep, już nie krzyczał. Jego sztywne ciało upadło. Do nozdrzy dziecka dotarł swąd spalenizny, podobny do tego, który czuł, będąc przypalany papierosami. Bronił się, prawda?

Jesteś potworem.
Potworem stworzonym w laboratorium…
Myślisz, że nikt się nie dowie?
Zabiłeś.
Zostaniesz zabity.

Śmierć Jest Wybawieniem Dla Grzeszników, Krystian.

~~

- Krystian? Wszystko w porządku? – zapytał jeden z jego towarzyszy. – Cholernie zbladłeś.

- Tak. Po prostu wspominałem – odparł cicho, wysiadając z samochodu.

Stał przed domem. Swoim starym, zniszczonym domem.

Tutaj się urodził, cierpiał i zabił.

Poᥣoᥕᥲᥒιᥱ ᥒᥲ MᥲᥣιᥒყWhere stories live. Discover now