JEDENAŚCIE, ale ja lubię maski.

6 1 0
                                    

Po całej tej akcji z pożarem, pojechałem z Julkiem pod namiot, na inne Zadupie.

- Na pewno chcesz jechać na te Zadupie?

- No - kiwnąłem głową.

- Okej, jak coś to mów, że ci nie pasuje.

Dowieźli nas tam jego rodzice, stwierdzając, że obóz tak przypadł do gustu syneczka i dlatego chce się z tym podzielić z kolegą. Czy tak było - kwestia sporna.

- Czemu pod namioty, tak daleko od ludzi?

- Kłócą się o wszystko i o nic, chcę zasnąć bez wrzasków. I odpocząć od ludzi.

- A ja tu po to, żeby cię puścili?

- Też, zresztą tylko ciebie toleruję z tych szczeniaków.

- Tolerujesz?

- Toleruję, nie potrafię wskazać granicy lubię. Toleruję cię, cenię twoje towarzystwo.

Dla mnie i tak to było dużo, uwierzcie, rzadko coś takiego mówił.

Rozbiliśmy gdzieś z piętnaście metrów od rzeczki.

- A kogo jeszcze tolerujesz?

- Zosię i Cywila.

Cywil - ten pająk, spał z nim na głowie. W sensie ten pająk na jego głowie spał, gdy ten spał. Skomplikowany zabieg.

- Nie irytują cię moje pytania?

- Nie.

- A więc lubisz pytania?

- Nie - zrobiłem zmieszaną minę. - Ale twoje nie są nachalne, są z czystej ciekawości i dlatego mnie nie irytują.

Kontynuowałem wywiad. Po czym on mi zadał pytanie, byłem zszokowany, rzadko to robił.

- Nosisz maskę, prawda?

Zamarłem.

- Nakładasz na siebie sztuczną pewność siebie, by poczuć, że żyjesz - odpowiedział za mnie.

Zmieszałem się.

- Ale ja lubię maski - uśmiechnął się, mały rudzielec miał rację, Julek potrafił hipnotyzować uśmiechem.

Księga RozpaczyWhere stories live. Discover now