Rozdział 13 Odsiecz

27 3 0
                                    

Już dokładnie miesiąc byłam w więzieniu. Poza współlokatorem w celi nie było żadnych dodatkowych rewelacji. Po prostu spokój. Ten, którego tak bardzo pragnęłam. Nie musiałam wcale myśleć o mordercach ze Slendermanem na czele. Jednak im bardziej poznawałam Liu, im więcej spędzaliśmy ze sobą czasu, tym bardziej mi czegoś brakowało.

Byłam rozdarta. Z jednej strony bardzo się cieszyłam, że moje wszystkie problemy odeszły w niepamięć, ale z drugiej strony coraz częściej zastanawiałam się, czy właściwie postąpiłam. Teraz przecież nie mogłabym pomóc Liu, który wydawał się być naprawdę dobrym człowiekiem. Bo jak bym to miała zrobić, pozostając jednocześnie w więzieniu?

Byłam zła na siebie, że nigdy nie mogę przemyśleć żadnej kwestii dwa razy, zanim coś zrobię. Że działam impulsywnie nie bacząc na to, jakie to może ponosić ze sobą konsekwencje. Gdyby jedna z prób samobójczych mi się udała, nie byłoby żadnego problemu i w końcu przestałoby mnie wszystko dręczyć.

~•~

Było może z dwadzieścia minut po ostatnim posiłku, kiedy przebiegł mnie dziwny dreszcz. Nie była to żadna naturalna reakcja organizmu. Coś w nim było nie tak. Spojrzałam na współlokatora, który leżał na przeciwległej pryczy. Wpatrywał się w sufit. Najwidoczniej on niczego dziwnego nie poczuł. Może to ja byłam odrobinę zbyt przewrażliwiona.

Wpatrywałam się w malutkie okienko z kratami, nie mając pomysłu na to, jakby tu zabić nudę. Jednak chwilę później ponownie przeszedł mnie ten dziwny dreszcz.

- Też to czujesz? - zapytałam Liu.

- Co takiego?

- Takie jakby dreszcze.

- Myślałem, że tylko ja je mam. Ale najwidoczniej po prostu spadła temperatura w celi i tyle - powiedział, po czym po chwili namysłu dodał:

- Nie lękaj się niewiasto.

Zaśmiałam się. Liu był mało rozrywkowym gościem i zdecydowanie nie należał do tych, co to mają ogromne poczucie humoru. Jednak czasami starał się powiedzieć coś zabawnego i nawet mu się to udawało.

Nagle żarówka, spełniająca rolę żyrandola, zaczęła mrugać. Był to pierwszy raz, kiedy szwankowała od kiedy tutaj byłam. W połączeniu z tamtymi dziwnymi dreszczami nie zapowiadało to niczego dobrego. Po chwili całkiem zgasła i zapanowała całkowita ciemność.

Siedziałam bez ruchu. Wiedziałam, że w sytuacjach, kiedy zabraknie światła, najlepiej wcale nie ruszać się z miejsca. W taki sposób nic nie mogło mi się stać, a inaczej zapewne od razu bym na coś wpadła.

Usłyszałam pośpieszne kroki na korytarzu i gorączkowe szepty. Po chwili dało się słyszeć zgrzytanie zamka. Drzwi się otworzyły, wpuszczając do celi wąski strumień światła latarki. Na korytarzu ujrzałam Jacka, przez co lekko się zdziwiłam.

- Szybko, Julka. Dużo czasu nie ma - zwrócił się do mnie. - Ty też możesz, bo cię kojarzę. Jesteś po naszej stronie, prawda?

- Jeśli Julia jest po waszej, to i ja - odpowiedział Liu.

Zeskoczyłam z pryczy i pręko podeszłam do wybawiciela. W tym momencie byłam jeszcze bardziej rozdarta niż wcześniej. Kompletnie nie wiedziałam, co robić. Czy zostać w bezpiecznym miejscu, czy wyjść na zewnątrz na pastwę losu, ale i pomóc Liu.

Koszmar ¤Creepypasta Fanfiction¤Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora