Rozdział 2

2.1K 92 24
                                    

     Wpatrywałam się w czarodzieja szeroko otwartymi oczami, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie powiedział. Podróż? Samotna Góra? Smok?

-Ja? Mam z wami wyr..u..szyć? - zaczęłam się jąkać

Thorin warknął poirytowany i zwrócił się do mnie, jednocześnie ukradkiem zerkając na czarodzieja :

-Możemy chociaż poznać twoje imię?

Wzięłam głęboki oddech, jednak czarodziej zdążył mnie wyręczyć :

-Lyanna. Jej imię to Lyanna - oświadczył głębokim basem

-Skąd to wiesz? - Thorin schował miecz do pochwy.

Z każdą sekundą moje myśli wirowały coraz bardziej. Może nasłał ich mój ojciec? Może chcą mnie zabić?

Jakby wyczuwając moje obawy, najmniejszy członek kompanii podszedł do mnie i pocieszająco ścisnął moją dłoń :

-Nie masz się czego obawiać. Dopilnuję, żeby nic ci nie zrobili - wyszeptał i uśmiechnął się ciepło

Do mojego wnętrza wlało się przyjemne uczucie ulgi. Dobrze, że przynajmniej jedna osoba jest po mojej stronie.

     Kątem oka spostrzegłam, jak czarodziej pokonał dzielące nas kilka metrów i delikatnie odciągnął mnie na bok :

-Wiem o tobie bardzo dużo, Lyanno. Słyszałem pogłoski o tym, że jesteś gdzieś w pobliżu...

-Widziałeś mojego brata? Rozmawiałeś z nim? - wypaliłam, od razu karcąc się w duchu za tę nieuprzejmość.

Zaśmiał się bezgłośnie i oparł o długą laskę.

-Niestety, moje dziecko, ale nie miałem możliwości się z nim spotkać. Natomiast odpowiadając na twoje drugie pytanie, tak, rozmawiałem z nim, oczywiście jeżeli można tę formę komunikacji nazwać rozmową. Przekazał mi przez pewną osobę informację, iż mam się tobą zająć. Jak widzisz, udało mi się zorganizować pewną podróż, która pozwoli temu jegomościowi odzyskać to, co do niego należy. - Gestem wskazał na Thorina, którego zdążyłam nakryć na lustrowaniu mnie wzrokiem. Natychmiast odwrócił się do mnie plecami i podszedł do gromady krasnoludów.

-Czy...Legolas przekazał coś więcej? - wydukałam z siebie

-Niestety, to wszystko, czego się od niego dowiedziałem.

Pokiwałam głową w zamyśleniu i pozwoliłam sobie na chwilę nostalgii. Co Legolas teraz robi? Czy ma nadzieję, tak samo jak ja, że się spotkamy?

     Nagle z głębi lasu dobiegły nas okrzyki i odgłos... pędzących sań? 

-Moi drodzy towarzysze, Radagast Bury nadjeżdża! - wykrzyknął uradowany czarodziej - Ach, Lyanno, nie zdążyłem ci się jeszcze przedstawić. Moje imię to Gandalf. Gandalf Szary.

Nie zdążyłam mu nic odpowiedzieć, bo na polanę wpadły dosyć spore sanie, do których zaprzęgnięte były zające.

-Stać, stać moi drodzy przyjaciele! Dotarliśmy do celu - oznajmił przybysz i zszedł z sań

Jego wygląd był tak komiczny, że cudem powstrzymałam się od śmiechu. Na jego głowie spoczywała  ogromna czapka z wystającymi uszami, a cały upaskudzony był od  pajęczych sieci, a także od...odchodów ptaków.

-Witajcie, moi drodzy. Bardzo cieszę się, że was widzę. Nie przybywam tu jednak z dobrymi wieściami. Uciekłem teraz przed olbrzymią zgrają orków. Wkrótce tu nadejdą, a to na pewno nie skończy się dla nas dobrze... - Zawiesił głos, gdy tylko zdał sobie sprawę z mojej obecności. - A kogoż my tu mamy? Nowa twarz? - zwrócił się do Gandalfa

-To Lyanna, córka króla Thranduila. Oficjalnie jest naszą nową członkinią kompanii Thorina Dębowej Tarczy - Ogłosił to tak, by wszyscy zebrani  usłyszeli.

-Mam podróżować z córką króla elfów?! - ryknął oburzony Thorin, a ja odruchowo cofnęłam się parę kroków.

-Thorinie, mógłbyś być choć trochę milszy. Ta dziewczyna sporo przeszła. Nie myśl sobie, że przez całe swoje dotychczasowe życie mieszkała w pałacu pod osłoną strażników. Cóż, jej matka nie była królową... - podjął Gandalf

-Gandalfie, nie mamy teraz czasu na opowieści. Jestem pewien, że ta młoda dama opowie o sobie więcej, jak już pokonamy orków. Teraz musimy ruszać - dokończył za niego Radagast

Po tych słowach Thorin pokiwał w moim kierunku lekko głową i dobył miecza :

-Ruszamy! Nie ma czasu do stracenia!

You taught me the courage {Thorin Oakenshield} Where stories live. Discover now