Rozdział 8

1.5K 64 26
                                    

     Wraz ze wschodem słońca wyruszyliśmy w kierunku domostwa Beorna. Wspinaliśmy się po stromych pagórkach, pokonywaliśmy niezliczone ilości dolinek, ale wciąż byliśmy daleko od celu. Dopiero w samo południe zatrzymaliśmy się na dłuższy popas pod jednym z większych drzew. To właśnie wtedy usłyszeliśmy brzęczenie ogromnych pszczół, które znikały za osłoną potężnych drzew.

-Nie lękajcie się pszczół, moi drodzy. To one wskażą nam drogę do Beorna - odezwał się Gandalf

Wkrótce ruszyliśmy dalej, w głąb lasu. W nim aż roiło się od olbrzymich pszczół, co poniektórym znacznie utrudniało marsz. Po raz pierwszy szłam na czele kompanii, tuż obok Thorina i Gandalfa, co napawało mnie dumą. Thorin sam nalegał, bym towarzyszyła mu podczas drogi.

     Późnym popołudniem naszym oczom ukazała się skromna chata z niedużą stodołą obok. Dookoła domu stało mnóstwo uli, co wyjaśniało tak dużą ilość pszczół.

-Poczekajcie tutaj, Beorn nie przepada za krasnoludami. Lyanno, chodź ze mną.  A wy, na mój znak, macie do nas później dołączyć. Wchodźcie jednak parami i z odstępem czasowym! To bardzo ważne!- rzekł Gandalf i nie czekając na moją reakcję, ruszył w stronę gospodarstwa

Pobiegłam w stronę czarodzieja, po chwili doganiając go. Gandalf zapukał głośno trzy razy w mocne, dębowe drzwi, jednak nikt nam nie otworzył. Z domu nie dochodziły nas nawet najcichsze szmery.

-Może nasz gospodarz jest za domem? - Zasugerowałam, widząc zdenerwowanie na twarzy starca.

-Ach, no tak! Beorn na pewno robi coś w swoim ogródku! - wykrzyknął i pognał za dom

Z tyłu gospodarstwa zastaliśmy rosłego mężczyznę rąbiącego drewno. Był bardzo wysoki, znacznie przewyższał przeciętnego człowieka, a całe jego ciało pokryte było gęstymi włosami.

-Beornie, przybywam do ciebie z prośbą o pomoc. Jestem Gandalfem Szarym , więc nie lękaj się. - Powitał go z szerokim uśmiechem Gandalf.

Mężczyzna gwałtownie odrzucił siekierę, z całej siły wbijając ją w sąsiednie drzewo. Ta wbiła się głęboko w pień, wciąż dygocząc w powietrzu od siły uderzenia. Wzdrygnęłam się lekko i wycofałam w cień. Ten mężczyzna mógł nas wszystkich zabić  jednym ciosem.

-Witaj Gandalfie. Co cię do mnie sprowadza? - odezwał się grubym głosem i podszedł do nas

Jak się okazało, jego twarz również pokryta była gęstymi włosami. Ani trochę nie przypominał człowieka.

-Przybyłem tutaj wraz z tą młodą damą, hobbitem i krasnoludami... - zaczął niepewnie Gandalf

-KRASNOLUDAMI?! - ryknął Beorn i odsunął się od nas - Dobrze wiesz, że ich nienawidzę! - wycedził przez zaciśnięte zęby. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z mojej obecności - A to kto?

-Na imię mi Lyanna, zostałam wybrana przez Gandalfa do kompanii Thorina Dębowej Tarczy. - Wyszłam z ukrycia i spojrzałam mężczyźnie w oczy. - Jestem córką Thranduila - dodałam, bacznie obserwując reakcję Beorna

-Słyszałem o tobie wiele. Wiem, że Thranduil bardzo cię skrzywdził, dlatego  przyjmij moje wyrazy współczucia. - Uspokoił się nieco i ściszył głos. - Elfy leśne to okropne i niebezpieczne stworzenia. Tobie jednak zaufam, bo Gandalf Szary nie wybiera sobie za kompanów podróży wrogów. Cóż, przejdźmy teraz do tej mniej przyjemnej kwestii. Ilu krasnoludów przywlokłeś za sobą? - zwrócił się do Gandalfa

-Moi drodzy, chodźcie się przedstawić! - krzyknął doniośle czarodziej

Po chwili z ukrycia wyszli Balin i Dwalin, kłaniając się przed gospodarzem.

-Balin i Dwalin, do usług! - przedstawili się głośno i stanęli obok mnie

Następni byli Ori i Nori, a zaraz za nimi Kili i Fili.

-Ilu ich jest jeszcze? - warknął poirytowany Beorn i usiadł na jednym ze ściętych drzew

-Spokojnie Beornie, to już prawie wszyscy. - Uspokoił gospodarza Gandalfa, w istocie tak naprawdę okłamując go lekko.

Wkrótce w ogrodzie było już 12 krasnoludów, brakowało tylko Thorina i Bilba. Beorn aż kipiał ze złości.

Po chwili zza rogu wyłonili się Bilbo i Thorin. Pozdrowili gospodarza lekkim skinięciem głowy i dołączyli do reszty.

-Czy to już wszyscy? - wycedził Beorn, gromiąc wzrokiem po kolei każdego z członków kompanii

-Tak - potwierdził Gandalf

-Zatem jakiej pomocy ode mnie oczekujecie?

-Przede wszystkim prowiantu i koni, ponieważ musimy dostać się do Mrocznej Puszczy. Byłoby nam też bardzo miło, gdybyśmy mogli u ciebie przenocować. Jesteśmy bardzo zmęczeni długą wędrówką.

     Na szczęście Beorn nie był na tyle zły, by odprawić nas w dalszą drogę bez żadnej pomocy. Niedługo po tamtej rozmowie wszyscy siedzieliśmy w chacie mężczyzny, ogrzewając się przy cieple kominka. Beorn poczęstował nas serem, miodem i piwem, a na drogę podarował nam spory zapas prowiantu. Byliśmy niezmiernie uradowani. Gospodarz udzielił nam też kilka cennych rad dotyczących przeprawy przez Mroczną Puszczę. Zgodził się również na użyczenie nam swoich kuców, pod warunkiem, że wypuścimy je tuż przed wejściem do ogromnego i strasznego lasu.

     Gdy zapadła noc, kompania udała się na zasłużony odpoczynek. Po zaśnięciu gospodarza cicho wyszłam z domu, by zaczerpnąć powietrza. Usiadłam na jednym z pieńków przed domem i zamknęłam oczy. Ciche brzęczenie pszczół pomagało mi się uspokoić.

-Powinnaś iść spać, Lyanno. - Za moimi plecami rozległ się już dobrze znany mi głos.

-Ty również powinieneś, Thorinie - odpowiedziałam, a na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech

Krasnolud usiadł obok mnie, przelotnie muskając moją dłoń. Po moim ciele przebiegł rozkoszny dreszcz.

-Lyanno... - zaczął cicho - Muszę ci coś wyznać.

Zaskoczona spojrzałam na niego, a moje serce znacznie przyspieszyło.

-Tak? - wyszeptałam

-Odkąd cię zobaczyłem, nie mogę przestać o tobie myśleć. Jesteś najpiękniejszą i najodważniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek poznałem.

Na moment przestałam oddychać, a czas wokół nas jakby się zatrzymał.

-Thorinie, ja...Naprawdę nie wiem, co powiedzieć - jąkałam się

- Wiem, że czujesz to samo co ja. Tego uczucia nie da się zatuszować. Proszę, powiedz mi szczerze, czy czujesz to samo co ja?

Wiedziałam, co dokładnie miał na myśli Thorin. Czułam, że coś między nami jest. W tamtej chwili jednak nie byłam w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Pokiwałam tylko głową i rozchyliłam lekko usta. Thorin uśmiechnął się szeroko i po chwili delikatnie mnie pocałował.

You taught me the courage {Thorin Oakenshield} Where stories live. Discover now