Rozdział 24

1K 52 27
                                    

     Pod osłoną nocy wraz z Bilbem pokonywaliśmy ostatnie metry dzielące nas od obozowiska naszych "wrogów".

Plan Bilba okazał się bardzo ryzykowny, lecz konieczny ; zakładał przekazanie Bardowi najcenniejszego dla Thorina skarbu : Arcyklejnotu. Naszym zadaniem było tylko zostawienie karty przetargowej i jak najszybszy powrót do Ereboru.

     Po chwili dotarliśmy do pierwszych namiotów ; ogniska stopniowo przygasały, a strażnicy spali w najlepsze. Bilbo gestem nakazał mi ciszę i bez najmniejszego szmeru podreptał w stronę największego namiotu. Przez płótna słabo przebijało się światło, a ze środka dobiegał gwar rozmów.

Ruszyłam za Bilbem, który zdążył już wejść do środka, nie czekając na mnie.

- A kogoż my tu mamy! Toż to Bilbo Baggins! - Zaraz, to przecież głos Gandalfa! Co on tam robi? 

Stanęłam przy wejściu i zawahałam się. Z całą pewnością był tam też mój ojciec. Czy jestem w stanie go ponownie zobaczyć, stanąć z nim twarzą w twarz? - pomyślałam

Z drugiej jednak strony, ojciec nie mógł mnie skrzywdzić, w namiocie nie bylibyśmy sami. Znałam go i wiedziałam, że nie ryzykowałby utratą swojej reputacji.

To ty nauczyłaś mnie za tę parę dni prawdziwej odwagi... - przypomniałam sobie słowa Thorina

- Robię to dla ciebie, Thorinie - wyszeptałam praktycznie bezgłośnie i podniosłam połę namiotu

- Bilbo nie przybył tutaj sam, Gandalfie. - Na dźwięk mojego głosu wszyscy zebrani odwrócili się. Twarz mojego ojca stężała i zacisnął mocno szczękę.

Tutaj nie miał nade mną żadnej przewagi.

- Witaj, ojcze - dodałam chłodno, patrząc w jego lodowate oblicze

- Lyanno, jak to dobrze cię znów widzieć! - Bard zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku, a zaraz po nim rozradowany czarodziej.

Tylko Thranduil zignorował moje przybycie, odwracając się w kierunku dzbana pełnego wina. No tak, przecież dobry trunek to podstawa.

- Przykro mi to mówić, ale nie przychodzimy tutaj na miłe pogawędki - podjął Bilbo, zerkając na mnie w poszukiwaniu wsparcia

- Z Thorinem jest bardzo źle, nic nie jest w stanie przekonać go do zmiany zdania. Wraz z Bilbem wpadliśmy jednak na pewien pomysł... - Hobbit wyjął z kieszeni Arcyklejnot i podał go Bardowi. - Jutro zaważą się nasze losy, a ten klejnot nam w tym pomoże. Skoro rozmowa z Thorinem nic nam nie dała, musimy spróbować szantażu.

Bard wpatrywał się jak zaczarowany w kamień, obracając go ostrożnie w palcach.

- Skąd go w ogóle macie? - spytał

- Pewnego razu znalazłem go, przechadzając się po skarbcu - odparł ze skruchą Bilbo - Nie jestem żadnym złodziejem, ale stwierdziłem, że przez pewien czas zachowam go dla siebie.

- Moi drodzy, pertraktacje z krasnoludzkim księciem nie są naszym jedynym problemem. - Gandalf opadł ciężko na jedno z krzeseł. - Do Ereboru nadciąga armia orków z Azogiem Plugawym na czele.

- Bestia szuka zemsty - dodałam w zamyśleniu

- Otóż to, Lyanno, otóż to.

- Czyli wojna i tak jest nieunikniona? - Głos Bilba był przepełniony strachem. - Jesteście pewni, że orkowie zmierzają właśnie tutaj?

- A gdzieżby indziej miało zmierzać wojsko Bladego Orka, hobbicie? Co się stało z twoją inteligencją, hm? Uciekła wraz z twoim spływem beczką? - Do rozmowy dołączył Thranduil, który z pogardą i złością lustrował wzrokiem biednego Bilba.

- Thranduilu, nie mamy czasu na wypominanie błędów z przeszłości - przerwał mu Bard - Lyanna i Bilbo z pewnością są zmęczeni, dajmy im wypocząć.

- Prawdę mówiąc, nie możemy zwrócić na siebie podejrzeń Thorina. Powinniśmy już wracać - powiedziałam - Zobaczymy się jutro. Pamiętajcie, że stoimy po waszej stronie - dodałam

- Do zobaczenia jutro, Lyanno i Bilbo Bagginsie - Pożegnali nas Gandalf oraz Bard.

     Tak więc z Bilbem opuściliśmy namiot obrad, jednak kiedy mieliśmy już opuścić obozowisko, zatrzymał mnie cichy głos :

- Lyanno, możemy porozmawiać?

Zamarłam. Przede mną stał nie kto inny jak mój ojciec.

- Córko, nie chcę cię skrzywdzić. - Podszedł do mnie, a w jego oczach po raz pierwszy dostrzegłam skruchę. - Zrozumiałem, jak bardzo cię skrzywdziłem. Po śmierci matki Legolasa całkowicie się załamałem, pragnąłem wydostać się z obezwładniającej pustki, która mnie otaczała... Kiedy przyszłaś na świat, każdego dnia przypominałaś mi o moim upadku, porażce, jaką poniosłem... Wiem, jak bardzo cię skrzywdziłem. Zamieniłem twoje życie w koszmar. Chcę jednak, żebyś wiedziała, że od dzisiaj nie jestem twoim wrogiem. Błagam cię o wybaczenie, córko. - Stał przede mną mój najgorszy kat. Kat, w oczach którego błyszczały łzy. Nigdy nie przypuszczałam, że zobaczę ojca w takim stanie. Po raz pierwszy w życiu było mi go żal.

- Cóż, nie ukrywam, że bardzo mnie zaskoczyłeś tym wyznaniem - podjęłam, usiłując sklecić ze sobą jakoś słowa wirujące mi w głowie - To, co zrobiłeś, jest wręcz niewybaczalne. Sprawiłeś, że drżałam ze strachu na sam dźwięk twojego głosu. To przez ciebie musiałam opuścić Legolasa i żyć sama w ukryciu przez długie lata. - Ze wszystkich sił usiłowałam powstrzymać drżenie swojego głosu. - Nie znam mojej matki, ale jestem pewna, że była wspaniałą kobietą. To po niej odziedziczyłam dobre serce. Dlatego wybaczam ci, ojcze, i daję drugą szansę.

Łzy spływały po policzkach mojego ojca, a następnie ostrożnie przyciągnął mnie do siebie i objął trzęsącymi się ramionami.

- Córeczko, tak strasznie cię przepraszam. - Łkał mi we włosy. - Wyrosłaś na cudowną, silną i odważną kobietę. Obiecuję, że nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić. Obiecuję...

     Nie miałam pojęcia, ile tak staliśmy, ale czas mnie gonił. Odsunęłam się od zapłakanego ojca i dogoniłam Bilba. Jutro czekał nas bardzo ważny dzień. Dzień, który miał zadecydować o wszystkim.

You taught me the courage {Thorin Oakenshield} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz