Rozdział 3

1.9K 86 12
                                    

     Radagast zawrócił w stronę sań i ponaglił zające. W mgnieniu oka zwierzęta ruszyły, pędząc prosto przed siebie. Thorin ruszył tuż za nim, ponaglając swoich towarzyszy. Po moich plecach przeszedł dreszcz podniecenia i ruszyłam za Thorinem. Ku mojemu rozczarowaniu Gandalf chwycił mnie za ramię i polecił mi ochronę hobbita, jak się okazało Bilbo Bagginsa. Widząc moją minę Bilbo od razu zaczął protestować, tłumacząc, że już posiada swoją broń, lecz mędrzec był nieugięty. Po chwili zaczęłam współczuć hobbitowi, więc posłałam mu szeroki uśmiech i poklepałam go uspokajająco po plecach :

-Z ogromną przyjemnością będę walczyć u twojego boku, Bilbo.

Ten w odpowiedzi zarumienił się lekko i ruszył w stronę coraz bardziej oddalającej się kompanii.

     Pędziliśmy ile sił w nogach. Po chwili naszym oczom ukazała się kamienista wyżyna. Przez cały ten czas towarzyszyły nam okrzyki orków,  byli coraz bliżej.

-Tutaj, schowajmy się tutaj! Zająć pozycję i przygotować broń! - ryknął Thorin i podbiegł do ogromnego głazu, przy którym bez trudu cała kompania mogłaby się zmieścić

Chwyciłam Bilba za rękę i pociągnęłam go w stronę Thorina. Z głośno bijącym sercem przycisnęłam plecy do szorstkiej powierzchni i nasłuchiwałam wroga.

-Dasz radę zastrzelić część z nich? - spytał Thorin. Z zaskoczeniem spostrzegłam, że krasnolud zwrócił się do mnie. W odpowiedzi pokiwałam tylko głową i nałożyłam strzałę na cięciwę. Dopiero teraz reszta krasnoludów dołączyła do nas, dobywając broni.

     Pierwsi orkowie wbiegli na wyżynę. Napięłam cięciwę i postrzeliłam pierwszego z nich. Tak samo postąpiłam z kolejnymi. W oddali widziałam Radagasta, który starał się odciągnąć od nas uwagę orków.  Kątem oka spostrzegłam, że oprócz mnie tylko jeden z krasnoludów pomagał mi w pokonaniu tych bestii. Na moje oko był z całej kompanii najmłodszy, nie brakowało mu jednak doświadczenia. Strzelał z ogromną wprawą i opanowaniem. 

Jednak z każdym kolejnym pokonanym orkiem wbiegało mnóstwo kolejnych. Po pewnym czasie sytuacja zaczęła wymykać się spod naszej kontroli.

-Thorinie...Dłużej...Nie damy rady...Jest ich zbyt wielu - wyrzucałam z siebie po każdym oddanym strzale

Thorin zmarszczył czoło i zaczął rozglądać się po okolicy. Jak na moje oko, w pobliżu nie było żadnej kryjówki.

-Towarzysze! Za mną! - krzyknął Gandalf i pobiegł na wschód. Reszta krasnoludów zerwała się i pognała w ślad za magiem.

Nagle Thorin złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę reszty :

-Uciekaj z Bilbem, będę was osłaniał.

-Dziękuję - wymamrotałam niezrozumiale i pociągnęłam za sobą hobbita

Biegłam najszybciej jak potrafiłam, jednak zdziwiłam się, gdy zauważyłam, że nikt nas nie goni. Odwróciłam głowę, jednak orkowie padali martwi daleko za nami. Ktoś musiał nam pomóc, tylko kto?

 Zachłysnęłam się powietrzem, gdy w oddali dojrzałam elfickich jeźdźców. Większość z nich dzierżyła w dłoniach łuki, i raz za razem posyłali w stronę orków śmiertelne strzały. Majestatycznie galopowali w tym samym kierunku, co my.

     Nagle kompania zatrzymała się przed wejściem do ogromnej, mrocznej jaskini.

-Wskakujcie! Szybko! - polecił Gandalf i wskazał wejście swoją laską

Bez zastanowienia wszyscy posłuchaliśmy polecenia maga, a następnie ruszyliśmy prosto przed siebie bardzo ciasnym korytarzem.

-Czy to aby na pewno bezpieczne? - spytał krasnolud z gęstą, siwą brodą

-Wiem, dokąd zmierzamy. Zaufajcie mi - odpowiedział za moimi plecami Gandalf

Z każdym kolejnym metrem  korytarz robił się coraz bardziej ciasny. Wkrótce musieliśmy iść gęsiego.

     Po chwili korytarz się skończył, a my wyszliśmy z jaskini na wąską, biegnącą w dół ścieżkę. Staliśmy nad przepaścią.

Widok przed nami zaparł mi dech w piersiach. W oddali, w dole, znajdowało się królestwo elfów z Rivendell.

-Przed nami Ostatnie Przyjazne Domostwo. Tam odpoczniemy i uzyskamy pomoc od mojego starego przyjaciela, Elronda. To on odczyta mapę Throra - oznajmił Gandalf

     

You taught me the courage {Thorin Oakenshield} Where stories live. Discover now