Rozdział 12

1.3K 58 7
                                    

     - Co ty tu robisz? Jak zdobyłeś te klucze? - wydyszałam, wciąż nie wierząc w to, co wydarzyło się w ciągu tych ostatnich, piekielnych kilku minut

- Za dużo pytań, za mało czasu na odpowiedzi - Podsumował Bilbo i zaczął po kolei otwierać cele pełne krasnoludów.

Gdy tylko ujrzałam zapłakanego Thorina, coś w moim wnętrzu jakby pękło. Krasnolud natychmiast podbiegł do mnie i ku mojemu zdumieniu pocałował mnie, wkładając w pocałunek wszystkie swoje obawy i lęki. Objęłam Thorina za szyję i odwzajemniłam pocałunek, przylegając do niego całym ciałem.

Wszystkie rozmowy kompanii ucichły, a co poniektórzy wstrzymali oddech. Zarumieniłam się i po chwili z bólem serca odsunęłam się od Thorina. W tamtym momencie pragnęłam za wszelką cenę zakopać się pod ziemię i uciec przed zszokowanymi spojrzeniami kompanii.

- Tak się cieszę, że żyjesz - wyszeptał Thorin i oparł czoło o moje. Sprawiał wrażenie, jakby nic sobie nie robił z reakcji pozostałych. - Bałem się, że cię stracę - Przycisnął czule usta do mojego czoła, a ja jęknęłam cicho.

- Nie chcę wam przerywać tej uroczej sceny, ale straże za niedługo tu przybędą i nie uda nam się stąd wydostać - odezwał się Bilbo zagniewanym tonem i ruszył w dół schodów prowadzących do piwnic, nie czekając na resztę

Musiałam przyznać, że zaskoczyła mnie ta wrogość z jego strony. Przez całą dotychczasową podróż miałam go za przyjaciela i wiedziałam, że mogę mu ufać...

- Gratulacje, wujku - Kili podszedł do Thorina i uścisnął go serdecznie. - Lepiej nie mogłeś trafić - dodał Fili i posłał w moim kierunku szeroki uśmiech, po czym ruszyli śladami hobbita

     Chwilę później wszyscy znajdowaliśmy się w piwnicy pełnej beczek i wina, a obok nas oparci o stół spali strażnicy. Musieli mocno się upić, gdyż wokół nich porozrzucane było mnóstwo butelek szkarłatnego płynu. Gdyby mój ojciec dowiedział się o takim marnotrawstwie tak dobrego trunku... Cóż, gniew Thranduila nie miał żadnych granic i zahamowań.

- Właźcie, natychmiast - zakomenderował Bilbo i gestem wskazał nam szereg beczek

- O ile się nie mylę, wyjście z pałacu nie znajduje się w piwnicy - zaoponowałam, z wyższością spoglądając na hobbita

- A więc z przykrością muszę stwierdzić, że nie znasz swojego domu za dobrze - wycedził i uśmiechnął się złośliwie - Jeżeli chcesz zostać u swojego tatusia, droga wolna...

-Dosyć - Naszą kłótnię przerwał Thorin. - Lyanno, wchodź do beczki. Zaufaj mu.

Z wielką niechęcią spełniłam polecenie krasnoluda.

     Nagle olśniło mnie ; już wiedziałam, dlaczego Bilbo traktował mnie w taki a nie inny sposób. On był najzwyczajniej w świecie zazdrosny. Traktowałam go jak przyjaciela i nigdy nie pomyślałam, by z naszej relacji mogło wyniknąć coś więcej ; on jednak uważał inaczej.

- Weźcie głęboki wdech - zakomenderował Bilbo i wtem wszystkie beczki wpadły z głośnym pluskiem do rwącej rzeki.

     Zachłysnęłam się wodą, jednak po chwili opanowałam sytuację. Zauważyłam obok siebie hobbita, który nieudolnie usiłował płynąć za resztą krasnoludów ; niestety dla niego nie starczyło już beczki. Chwyciłam go mocno za ręce i wciągnęłam do siebie :

- Wygląda na to, że miejsca starczy dla nas obojga.

- Dziękuję - wybełkotał, dygocząc z zimna

Wkrótce płynęliśmy prosto przed siebie, zostawiając w tyle królestwo Thranduila. Wciąż zastanawiałam się, czy aby na pewno Legolas poradził sobie w starciu z ojcem. Jeden niewłaściwy ruch, i może ciało mojego brata dyndało już bez głowy, ciesząc tym widokiem króla Mrocznej Puszczy? Nie, nie mogę teraz o tym myśleć - skarciłam się w duchu - Muszę być dobrej myśli.

     Nagle po obu stronach rzeki rozległ się ogłuszający hałas i chwilę potem zauważyłam zgraję orków, pędzących w tym samym kierunku, co my.

- Uwaga, orkowie! - wrzasnęłam ile sił w płucach

Odruchowo sięgnęłam w stronę kołczanu i dopiero wtedy przypomniałam sobie, że odebrano nam wszelką broń. Byliśmy zgubieni. Wtem w oddali zagrzmiał róg, a brama przed nami zamknęła się z głośnym łoskotem, odcinając nam jedyną drogę ucieczki.

Pierwsi orkowie ruszyli w naszą stronę, jednak wpadli martwi do rzeki ze strzałami wbitymi do ich plugawych ciał. Zaskoczona podniosłam do góry głowę, a moim oczom ukazała się ruda elfka. Tuż za nią z ukrycia wyłonił się Legolas. Ten jednak nie zauważył mnie, był zbytnio pochłonięty walką. Wkrótce i krasnoludy dołączyły do elfów ; martwi orkowie wypuszczali z rąk olbrzymie topory, których ja nawet nie byłam w stanie unieść.

Spostrzegłam, jak Kili w całym tym zamieszaniu opuścił beczkę i ruszył w stronę sporej wajchy, której opuszczenie umożliwiłoby nam drogę ucieczki. Nagle za jego plecami pojawił się ork, który swoim wzrostem znacznie przewyższał pozostałe bestie. Napiął strzałę na cięciwę i z krzywym uśmiechem wymierzył ją w stronę siostrzeńca Thorina.

- Kili! - wrzasnęłam, chcąc ostrzec młodego krasnoluda. Wypuszczona strzała wbiła się głęboko w łydkę Kiliego, a ten upadł na marmur z okrzykiem bólu. Po chwili jednak podniósł się i z ogromnym wysiłkiem opuścił wajchę. Sturlał się z marmuru i wpadł do beczki. Pod wpływem siły uderzenia strzała wysunęła się z jego nogi i wpadła do wody.

     Brama otworzyła się, a my czym prędzej zaczęliśmy płynąć dalej. Po raz ostatni spojrzałam na Legolasa i w myślach pożegnałam się z nim. Nie wiedziałam, ile czasu upłynie, nim z powrotem ujrzę jego twarz i znajdę się w jego silnych ramionach. Po chwili Legolas dojrzał mnie i bezgłośnie wyszeptał : "Żegnaj siostrzyczko".

You taught me the courage {Thorin Oakenshield} Where stories live. Discover now