25.

7.2K 425 1.2K
                                    

Wszystko spieprzyło się dokładnie dwa tygodnie później, początkiem marca.

Siedział przy biurku, starając się uczyć na nadchodzącą klasówkę z historii, ale większość tego czasu i tak wpatrywał się w ścianę na przeciwko. Wisiało na niej zdjęcie jego i Louisa w formie wilka, który siedział przy jego boku. On z kolei z małym uśmiechem na ustach wpatrywał się w zwierzę z dłonią na jego karku. Nie pamiętał dokładnie kto zrobił to zdjęcie, ale z pewnością zostało wykonane podczas jednej z ich wycieczek do lasu. W końcu las był tym, co ich otaczało.

Uśmiech samoistnie formował się na jego ustach, kiedy opuszkami palców obrysowywał sylwetkę wilka. I znikł w momencie w którym usłyszał dobiegający z pokoju obok huk.

Louis również miał się uczyć, ale do geografii, więc obaj zgodnie stwierdzili, że lepiej będzie jeśli tym razem zajmą osobne pokoje. Wspólna nauka nie zawsze kończyła się.. nauką. Prędzej czy później któryś postanowił ją przerwać na rzecz obściskiwania się wśród książek i notatek.

Kiedy do jego uszu dotarł kolejny głośny dźwięk, postanowił to sprawdzić. Nie sądził, by Louis tak po prostu rzucał książką czy cokolwiek to było, więc wyszedł z pokoju bez pukania wchodząc do tego obok.

Książka od geografii faktycznie leżała na podłodze tuż przy ścianie, a drzwi od szafy były.. złamane. Louis natomiast stał przy ścianie, opierając na niej czoło. Jego ramiona unosiły się szybko, co było wystarczająco niepokojące.

- Lou? - odezwał się cicho, podchodząc bliżej. Chłopak nie wykonał żadnego ruchu, więc objął go od tyłu, składając drobny pocałunek na karku. Z tej perspektywy nie mógł zobaczyć jego twarzy, bo ten trzymał głowę spuszczoną w dół, ale był pewny, że zdecydowanie nic pozytywnego tam nie zobaczy. - Co się dzieje?

Przełknął ciężko ślinę, kiedy szatyn powoli odwrócił się w jego stronę, ukazując tym samym swoją twarz. Łzy spływały po jego policzkach, a dolna warga drżała.

Taki widok zdecydowanie mógł załamać jego serce. I prawdopodobnie złamał.

- Skarbie. - szepnął, dotykając zaczerwienionych od płaczu policzków.

Szatyn wyglądał jakby miał rozpłakać się jeszcze bardziej, więc nie czekając dłużej, przyciągnął go do mocnego uścisku, pozwalając mu schować twarz w zagłębieniu szyi.

- Shh. - próbował go uspokoić, masując po plecach, paznokciami drugiej dłoni drapiąc po karku, ale nie wychodziło mu to najlepiej. Louis wciąż szlochał cicho, drżąc na całym ciele, palce zaciskając gdzieś w dole pleców na materiale jego koszulki.

Czuł się na tyle bezradnie, że sam miał ochotę płakać. Nie miał pojęcia co mogło się stać. Do głowy przychodziły mu same najgorsze rzeczy, co zdecydowanie nie pomagało mu utrzymać łez z dala od policzków.

- Spokojnie. - ciągnął, ponownie ujmując zapłakaną twarz w swoje dłonie. - Oddychaj głęboko, okej? - zetknął ze sobą ich czoła, ze wzrokiem utkwionym w mocno zaciśniętych powiekach. - Oddychaj. - przypomniał szeptem, robiąc to razem z nim, co tylko trochę pomogło mu zwalczyć łzy.

Louis w końcu odsunął się nieznacznie, ocierając mokre policzki po czym łapiąc go za dłoń, poprowadził do pokoju obok, gdzie obaj usiedli na łóżku. Nie miał pojęcia dlaczego nie mogli zostać tam, gdzie byli, ale był zbyt zmartwiony stanem w jakim znalazł się jego chłopak, żeby przejmować się takimi pierdołami.

- Dzwoniła moja mama. - poinformował cicho, bawiąc się palcami jego dłoni. - Pamiętasz.. kiedy mówiłem Ci, że ciocia ostatnio gorzej się czuje?

PromisesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz