1.Ręka? A co z resztą?

3K 126 12
                                    

Do historii pełnej magii, miłości i ciemnych chmur, powracamy w pięć miesięcy po tym jak urocza Lily Evans i jej przyjaciele ukończyli swoją niezwykłą podróż w Hogwarcie. Dlaczego akurat wtedy? W tym krótkim czasie wydarzył się kilka wartych uwagi rzeczy, ale o tym może opowiem wam później.

Ten moment miał jednak największą wagę w dotychczasowym życiu rudowłosej dziewczyny. Wtedy to, bowiem, w nieszczęśliwym wypadku samochodowym, zginęła pani i pan Evans, co sprawiło, że cały świat Lily obrócił się do góry nogami. Wesołe wspomnienia stały się koszmarami, znajome miejsca i zapachy, budziły łzy. Wielu powie, że przecież większość roku i tak spędzała z dala od nich, że nie mogli być jej tak bardzo bliscy skoro wybrała świat pełen magii i to w nim spędzała niemal każdą wolną chwilę. Nic bardziej mylnego. Lily kochała rodziców bardziej niż cokolwiek na świecie, dlatego ten czas stał się palącą raną w historii naszej bohaterki.

W trzy dni po tragicznym wypadku, starsza z sióstr zorganizowała pogrzeb, na który zaprosiła tylko kilka osób. Najchętniej pominęłaby Lily, ale tego nie mogła zrobić, przez co dziewczyny spotkały się, pierwszy raz od trzech miesięcy.

- A was dziwolągi, kto tu wpuścił!? To uroczystość rodzinna- starsza panna Evans wyglądała jakby ktoś podstawił jej pod nos coś naprawdę obrzydliwie śmierdzącego. Pewnie gdyby mogła i się ich tak nie bała, to pozbyłaby się całej czwórki Huncwotów ze swojego życia, dorzucając, przy okazji, Lily do listy wygnańców.

- To moi przyjaciele Petunio! Przyszli tutaj by mnie wesprzeć i pożegnać się z naszymi rodzicami, którzy przecież tak ich lubili. Proszę cię, przestań, chociaż dzisiaj...

- A ten tutaj nas czymś nie zarazi?- zapytał równie oburzony Vernon, narzeczony starszej z sióstr, wskazując na wykończonego Remusa, który cierpiał z powodu nadchodzącej pełni.

- Nic mu nie jest!- odparła stanowczo Lily, po czym wzięła Lunatyka pod ramię i razem odeszli w kierunku innych osób, które już się zebrały przy grobie.

- I tak nie wiem, po co wy tutaj- oznajmił blondynka patrząc z pogardą na pozostałą trójkę.

- Nie zapominaj, że niedługo zostaniemy rodziną- przypomniał jej James, co dodatkowo zepsuło kobiecie ten okropny dzień.- W zaistniałych okolicznościach postanowiliśmy przełożyć ślub o kilka miesięcy...

- My nie zamierzamy odkładać czegoś tak dla nas ważnego z powodu jednego wypadku- oznajmił dumnie Vernon, na którego widok Syriuszowi robiło się niedobrze. Ten jedne mugol wyglądał jak on,James i Remus razem wzięci.- Zgodnie z planem pobierzemy się za cztery miesiące- jego tłuste policzki podskakiwały dziwnie z każdym kolejnym słowem, co bawiło sporo chudszego Petera, który w pewnej chwili parsknął śmiechem. Para nie mogła być już bardziej zniesmaczona.- Chodźmy Petunio, zostawmy te dzieciaki.

- Właśnie Fetunio, idź, już czas- pogonił ją Black, który nienawidził tej blondynki równie mocno, co własnych krewnych.- Coraz bardziej ci współczuje Rogasiu, ona w rodzinie? To gorsze niż klątwa Cruciatus.

- Liczy się tylko Lily- chłopak spojrzał na narzeczoną, która tuląc się do Remusa, płakała nad grobem rodziców.- Łapo, co my teraz zrobimy?

- Wiem tylko, że jej nie zostawimy, a resztą zajmiemy się później.

- Dzisiaj pełnia, niedługo musimy ruszać. Jak ja mam ją teraz zostawić samą?

- Ona rozumie, czemu musimy iść- zapewnił go.- Remus to jakby jej drugi brat, martwi się o niego równie mocno, co my i nie wybaczyłaby nam gdybyśmy go teraz zostawili. Chodź już lepiej, naprawdę się zaczyna.

Ruszył w ślad za Peterem, a James poszedł za nimi i usiadł koło Lily. Wyciągnął rękę i ujął drobną dłoń dziewczyny, która bała się, że jeśli wykona jakiś ruch to rozpadanie się na małe kawałeczki, dlatego trwała przytulona do Remusa. To jednak nie wywoływało zazdrości u młodego Pottera. Wszyscy czterej byli jak bracia i ufali sobie. James wiedział, że żaden z nich nawet nie spróbowałby odebrać mu dziewczyny, za którą szalał od tak wielu lat.

Lily i James- poza murami HogwartuWhere stories live. Discover now