7. Wieczór z życia Syriusza Blacka

1.3K 81 29
                                    

Na to pytanie nawet on nie znał odpowiedzi. Jednak ziarno niepewności zostało zasiane, a fakt, iż urocza panna McKinnon również szkoli się na aurora, tylko je umocnił. Dawało mu to sposobność by obserwować ją przez cały następny dzień, co stanowiło miłą rozrywkę zważywszy na to, że James gdzieś zniknął.

Przyglądając się tej szczupłej blondynce doszedł do wniosku, że jest naprawdę ładną dziewczyną. Nie wiedział, czemu w Hogwarcie nie poświęcił jej więcej uwagi, możliwe, że miała na to wpływ Lily. Nie chciał się mieszać między swoją siostrę, a jej przyjaciółki, teraz jednak nie czuł wyrzutów sumienia przyglądając się Marlenie, która w jego mniemaniu zmieniła się w trakcie kilku ostatni miesięcy. Stała się znaczenie pewniejsza siebie.

I tak oto, w dwa dni po powstaniu niepewności, zaraz po zakończeniu testu praktycznego dla kadetów, Marlena przysiadła na biurku Syriusza. Black spojrzał na nią zaskoczony i odłożył jakiś głupi raport, który miał poprawić za pełnoprawnego aurora.

- I jak ci poszło?- zapytała, patrząc z dezaprobatą na pogrążone w bałaganie miejsce pracy chłopaka.

- Dobrze, potrafię się znakomicie wtopić w tło, będzie ze mnie znakomity szpieg.

- Doprawdy? Wczoraj odniosłam inne wrażenie. Strasznie się na mnie gapiłeś i kiepsko szło ci maskowanie.

- A kto powiedział, że nie chciałem zostać zauważony? Zawsze robię to, na co mam ochotę i nie martwię się opinią innych. Znasz mnie przecież- blondynka uśmiechnęła się.

- Zawsze robisz to, co chcesz? To, co powiesz dzisiaj na drinka?

- Rozmawiałaś z Jamesem?- Marlena zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc skąd taki pomysł.

- Nie, a co on ma z tym wspólnego? Zrobi się zazdrosny, jeśli spędzisz wieczór z kimś innym?

- Znasz go, to lekki świr, uwielbia mnie, wręcz za mną szaleje- zażartował by wybrnąć z tematu.- Tak, więc Marlena McKinnon planuje zaszaleć. A co na to tatuś?- dziewczyna spojrzała na swojego ojca, który na jej nieszczęście był aurorem mającym ją ciągle na oku.

- Pewnie chętne by się przyłączył, ale, po co robić zbędny tłum. Decyduj, ja i tak będę o dziewiętnastej Pod Końskim Łbem.

Posłała mu ostatni uśmiech i odeszła, zająć się przydzieloną jej stertą papierkowej roboty, uroki bycia kadetem. Z ich rocznika na kurs dla aurorów dostało się pięcioro Gryfonów i jeden Krukon. Wśród tych sześciu osób znalazła się jedna, której udało się zaintrygować Blacka.

Naprawdę żartował, gdy mówił o związaniu się z kimś, ale rzadko zdarzało się by jakaś dziewczyna zaprosiła go na drinka. Ciekaw, co z tego wyniknie postanowił zaryzykować. W najgorszym razie zostałby sam ze sporą porcją alkoholu, a to nie była najgorsza opcja na piątkowy wieczór.

- A ty coś się tak wystroiłeś?- zapytała Lily, która wróciła do mieszkania chwilę po szóstej.- Planujesz skraść komuś serce?

- Możliwe, a ty, jakie masz plany na piątkowy wieczór? Tylko nie mów, że planujesz mi zdemolować mieszkanie z Jamesem.

- No cóż, James postanowił zostać w pracy, dlatego idę z Remusem i Peterem do kina na „Śmierć na Nilu."

- Tylko nie roztyj się od popcornu, bo będę musiał poszerzyć drzwi- Lily rzuciła w niego swoją czapką, którą z łatwością złapał i odrzucił z powrotem.

- Uroczy jak zawsze- podsumowała odkładając swoje rzeczy na półkę koło wejścia.- Mogłeś, chociaż trochę posprzątać.

- Zrobiłem to. Widzisz, umyłem kubek po kawie i poprawiłem poduszkę- Lily przymknęła oczy i westchnęła.

Lily i James- poza murami HogwartuWhere stories live. Discover now