19. Znów tańczymy

975 68 11
                                    

James poruszył się słysząc szczęk zamka w klapie umieszczonej pod sufitem. Właz został otwarty na kilka sekund w trakcie, których jakaś postać wpadła do środka z głośnym chlupnięciem. Ukryty w mroku chłopak, nie zdołał nic dostrzec. Światło, które na kilka sekund wypełniło piwnicę jedynie go oślepiło, a gdy ponownie zniknęło pomieszczenie znów okryło się czernią. Nowy więzień wstał, czemu towarzyszył hałas rozbryzgiwanej wody. James czekał by przekonać się, z kim ma do czynienia.

- Zimno- wyrwało się kolejnej ofierze Śmierciożerców. Młody Potter znał ten głos, potrafił go rozpoznać w najbardziej zatłoczonym miejscu.

- Lily?!- James szybko przedarł się przez wodę, która sięgała mu do pasa i stanął o krok od dziewczyny. Przez szczelinę w klapie nad ich głowami wdarło się dość światła żeby mógł dostrzec zarys jej twarz.

Widząc ją zapomniał o zimnie, które doprowadzało go do szału. Była tam, los postanowił dać mu jeszcze jedną okazję by mógł ją zobaczyć. Przyglądając się jej błyszczącym w wątłym świetle oczom, zrozumiał, że oboje znaleźli się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Z trudem powstrzymując się od objęcia jej, cofnął się o krok.

- Co ty tutaj robisz?- Lily otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, po czym je zamknęła i głośno przełknęła ślinę.

- Jak to, co? Wszyscy aurorzy zostali postawieni na nogi, podobnie członkowie Zakonu.

- Ale co ty tutaj robisz? W tej przeklętej pułapce.

- Sprawdzałam trop, który znalazłam w twoich notatkach. Szukałam Barnabasa Wilda, obawiam się, że trafiłam akurat na jego egzekucję- James miał większe powody do zmartwień niż śmierć człowieka, który ich szpiegował.- Zostawiłam w twoim biurze notatkę, ktoś na pewno już ją znalazł.

- Nie mamy zbyt wiele czasu, jak tu trafiłem wody było po kostki, próbowałem zablokować dopływ, ale jak widać nie udało się- Lily spróbowała się rozejrzeć, ale nie widziała nic poza zarysem jego twarzy, na której dostrzegła coś, co dodatkowo ją zaniepokoiło.

- Pokaż to- na żuchwie młodego Pottera, Lily zauważyła ranę, której nie dał jej obejrzeć.- Nie zachowuj się jak dziecko James.

- Grozi nam utonięcie, nie ma sensu tracić czasu na zwykłe skaleczenia.

- Najpierw wykończy nas wychłodzenie organizmu. Temperatura tej wody jest bliska zeru, ale na to nie mogę nic poradzić- oznajmiła trzęsąc się z zimna.- Pokaż to- gdy ponowiła prośbę, James nie cofnął się. Stanął bliżej smugi światła by dziewczyna mogła dostrzec coś więcej.- Nie jest głęboka i już prawie nie krwawi, ale w tych warunkach łato może wdać się zakażenie.

- Jeśli stąd wyjdziemy to obiecuję, że pójdę do lekarza. A ty jak się czujesz?- Lily cofnęła się o krok, czując się nieswojo, stojąc tak blisko niego.

- Coś mi się stało w nadgarstek, gdy dałam jednemu z nich w twarz, ale tym zajmę się jak stąd wyjdziemy. Nie ma stąd innego wyjścia? Drzwi, zabitego deskami okna, nic, czym moglibyśmy uciec?

- Jest tylko ta przeklęta klapa. Dwa razy sprawdziłem całą powierzchnię ścian- w jego głosie dało się wyczuć podenerwowanie.- Zostało nam pięć może sześć godzin zanim woda nas zaleje- Lily skinęła głową na znak, że rozumie. Nie miała pojęcia, co powiedzieć.

Ich sytuacja była beznadziejna. Przemoczone ubranie i sięgająca coraz wyżej lodowata woda, wyziębiały ich organizmy. James miał już dreszcze, które były jednym z pierwszych objawów hipotermii. Lily wiedziała, że zimno może ich zabić równie szybko, co utonięcie.

Lily i James- poza murami HogwartuWhere stories live. Discover now