22. Największe szczęście

1.8K 97 74
                                    

Czas mijał jakże szybko, gnał naszych bohaterów ku nieznanemu, więc i my przemknijmy przez te miesiące niczym woda między kamieniami, będącymi wesołymi wspomnieniami. Czy zdarzyło się w tym czasie coś złego? Owszem, lecz odeszło w niepamięć. Nasi bohaterowie żyli radośnie mimo nowych ran. By to wam uzmysłowić, zatrzymamy się jeszcze na krótką chwilę. Jakże interesujący przecież wydaje się pewien mroźny dzień.

Gruba warstwa śniegu otaczała cały świat. Korony drzew się pod nim uginały, a mniejsze stworzenia tworzyły w nim swoje sekretne tunele. Nieliczne ptaki, które pozostały w Dolinie Godryka na czas zimy, szukały miejsc, w których mogłyby się ogrzać jednak, bicie dzwonów w kościele je przepędziło z miasteczka.

Lada chwila miała się rozpocząć uroczystość, jedna z tych najpiękniejszych. Tłum gości już zajmował miejsca, przy ołtarzu czekał kapłan, zamieniający jeszcze kilka słów z ojcem pana młodego, a w niewielkim pokoju, tuż koło wejścia, trwały ostatnie przygotowania. Pani Potter wraz z Marleną, Dor i Alice po raz ostatni poprawiały piękną suknię ślubną panny młodej i jej jakże delikatny welon. Kryjąca się pod nim twarz nie potrafiła przestać się uśmiechać, chociaż trema przedślubna dopadła i tą szczęśliwą wybrankę. Nie bała się jednak, wszak na końcu ścieżki miał na nią czekać ten, którego już nigdy nie chciała opuszczać.

- Wyglądasz przepięknie- oczy kobiety znów zaszły łzami.- Kochanie jesteś przeurocza.

- Już dobrze proszę pani- uspokoiła ją Alice.- Na wzruszenia jeszcze przyjdzie czas, ale teraz pora już zająć miejsce, zaraz zaczynamy- matka pana młodego odetchnęła głęboko i szybko opuściła pokój.

- Dla takiej teściowej mogłabym zabić.

- Oj Dor nie radzę ci zadzierać z naszym rudzielcem- ostrzegła ją Marlena, która ostatni raz poprawiła welon przyjaciółki.- Jesteś gotowa, już czas- jakby na potwierdzenie jej słów rozległo się ciche pukanie do drzwi.- Zaczynamy?

- Tak- dziewczyny otworzyły drzwi i wszystkie cztery wyszły do holu.

Czekał tam na nie wystrojony Remus, który zgodził się poprowadzić dziewczynę do ołtarza. Nie było już ojca, który mógłby to uczynić, a jej brat miał czekać przy ołtarzu wraz z panem młodym. Widząc skąpana w bieli dziewczynę, Lupin uśmiechnął się szeroko.

- Wyglądasz niczym anioł- rudowłosa podeszła do niego i ujęła jego ramie. Pozostałe trzy damy ruszyły przodem.- Gotowa?

- Jak nigdy w życiu. Tylko dopilnuj żebym się nie przewróciła, bo mi tego nigdy nie zapomną.

- Spokojnie od tego tu jestem- zażartował, dając jednocześnie znak, że mogą zaczynać. Rozbrzmiałą cicha muzyka.- Przedstawienie czas zacząć.

Gdy ruszyli przez kościół, zebrani oglądali się za nimi, podziwiając najszczęśliwszą, z kobiet, która w tamtej chwili widziała jedynie swojego wybranka, który czekał na nią przy ołtarzu z miłością wymalowaną na twarzy. Jeszcze kilka kroków, jeszcze jeden i w końcu ich dłonie się złączyły.

Matka pana młodego zaczęła płakać ze szczęścia w chwili, gdy padły pierwsze słowa tej jakże pięknej uroczystości. Nikt nie ważył się przerwać ten cudownej chwili, nawet podmuch wiatru bał się tam zawitać.

Na koniec, słowa przysięgi zostały przypieczętowane pocałunkiem.

- Panie i panowie oto James i Lily Potter!- zebrani zaczęli klaskać pod czas, gdy z oczu rudowłosej pociekły łzy radości.

- Nareszcie- mąż otarł delikatnie policzki żony i znów ją pocałował.- Pani pozwoli, pani Potter.

- Z panem wszędzie, panie Potter- oznajmiła ujmując jego dłoń i razem opuścili kościół.

Goście podążyli za nimi do sali weselnej, która mimo panującego za oknami chłodu, była pełna kwiatów. Z pod sufitu zwisały stworzone z nich girlandy, a na stołach stały pięknie pachnące bukiety. Gdy młoda para wyszła na parkiet by odtańczyć swój pierwszy taniec, kolorowe płatki wirowały wokół nich, rozganiane przez suknię ślubną. Lily bała się, że pod wpływem emocji pomyli kroki, ale nic takiego się nie stało, chociaż niewiele pamiętała z tamtej chwili poza spojrzeniem Jamesa. Jakże szczęśliwa była w tamtym momencie. Wydawało się jej, że cały świat zamarł na kilka chwil by nic ani nikt nie zepsuł tamtego dnia. 

Nawet obowiązki młodej pary nie pozbawiły nowego państwa Potter uśmiechów. Mieli siebie i swoich przyjaciół. Ich dobry humor udzielił się wszystkim gościom, którzy siedząc przy stolikach rozmawiali radośnie. Przez ten gwar nie zdołało się przebić ciche uderzanie łyżeczką w kieliszek pełen szampana. Zirytowany Syriusz stanął na swoim krześle.

- Cicho, teraz ja coś powiem!- zebrani spojrzeli na niego. Mając całą uwagę, Black uśmiechnął się i zaczął swoją przemowę.- Wybaczcie, że was uciszam, ale jestem świadkiem, więc mogę- już sam początek zdradzał, że będzie to wypowiedź godna Huncwota.- Tego oto pinglarza, bez obrazy Łosiu, poznałem jeszcze zanim zdążyłem po raz pierwszy wsiąść do pociągu, który zmierzał do naszego ukochanego Hogwartu. Wydawał się wkurzający, kto go zna ten wie, o czym mówię, ale jako, że moi rodzice nie lubili jego rodziny, wydał się idealnym kandydatem na przyjaciela- chłopak na chwilę przerwał rozglądając się po gościach, w śród, których rozległy się pomruki rozbawienia.- Pociąg ledwo ruszył, kiedy wpadliśmy na rudego patyczaka i jej smętnego towarzysza. Nie minęła chwila, a obrażaliśmy ich jak tylko jedenastolatkowie potrafią. Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności, wszyscy, oprócz smętnego towarzysza, trafiliśmy do Gryffindoru i bez przerwy wpadaliśmy na wkurzającego rudzielca. Dla James, dokuczanie owemu patyczakowi, szybko stało się obowiązkowym punktem każdego dnia, ale przynajmniej zawsze było się, z czego pośmiać- James objął swoją żonę i pocałował w policzek, w ramach przeprosin za tamte okropne czasy.- W trzeciej klasie nawet się założyliśmy, że uda się mu rozkochać w sobie Lily, ale przegrał, ja wygrałem i było super- zebrani się zaśmiali.- W czwartej klasie dostrzegłem, że za tymi szkiełkami kryje się coś poza chęcią drażnienia naszego rudzielca. Nasz Rogaś się zakochał, niestety bez wzajemności, dzięki czemu dalej miałem się, z czego pośmiać. Dopiero w szóstej klasie, dzięki mojej skromnej osobie, Lily zaczęła go lubić. Niestety wspomniany wcześniej zakład wyszedł na jaw i trochę ich poróżnił. Skończyło się jednak tak, że zawarli sojusz, a ja dowiedziałem się jak przystojny jestem w tęczowych włosach. Mówię wam, ten, kto nie widział niech żałuje- kolejna fala śmiechu przemknęła po sali.- Później, mimo kilku drobnych problemów, nasz uroczy rudzielec również się zakochał, a później było jak w bajce, chociaż do odświeżenia uczuć przydała się im nie tak dawno lodowata kąpiel. I co teraz? Kochają się i niemal im zazdroszczę tego uczucia jak pewnie większość z tu zebranych. Tak szalona miłość trafia się naprawdę rzadko, ale wam się udało- Syriusz spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela i swoją siostrę, która znów rozpłakała się ze szczęścia.- Więc nie zrozumcie mnie źle, ale życzę wam żebyście się nie zmieniali i kochali się tak dopóki wszystkich nie zacznie mdlić od tej waszej bajkowej miłości. Zdrowie młodej pary!- zebrani mu zawtórowali unosząc ku niebu kieliszki.

Żyć tamtą chwilą, zawsze goszcząc w sercach tamte uczucia, wydawało się Lily idealnym planem. Tuląc się do Jamesa, widziała salę pełną ważnych dla niej ludzi, przyjaciół i swoją nową rodzinę. Radość, która jej towarzyszyła w tamtych chwilach, nie jest możliwe do opowiedzenia nawet najpiękniejszymi słowami.

Mając u swojego boku Lily, James zrozumiał jedną z największych prawd tego świat, a mianowicie, że „największe szczęście w życiu to pewność, że jesteśmy kochani ze względu na nas samych, albo raczej pomimo nas samych".

******************************************************************

Tym oto cytatem, zaczerpniętym od Victora Hugo, kończę tą opowieść.

 Mam nadzieję, że czytanie jej, sprawiło wam przyjemność, a w nagrodę za dotarcie tutaj, życzę wam wszystkim abyście znaleźli taką samą, szaloną miłość jak James i Lily. 

Dziękuję wszystkim za uwagę

Lily i James- poza murami HogwartuWhere stories live. Discover now