20. Strzała Amora

1.1K 69 13
                                    

Zapach szpitala i wszechobecna biel były tym, co Lily lubiła w swojej pracy. Tam czuła się bezpieczna mimo ataku z przed kilku miesięcy to miejsce stało się dla niej azylem, zwłaszcza po tym jak zerwała zaręczyny.

Jednak tego ranka, w dzień po porwaniu Jamesa, nie mogła tam wytrzymać. Obudziła się po kilku godzinach snu, w który zapadła jedynie za sprawą eliksiru nasennego i pierwsze, o czym pomyślała to, że musi stamtąd wyjść.

Wstała i ubrała rzeczy, które znalazła na stoliku. Były wyczyszczone i suche, ale mimo to, gdy przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze, poczuła się jakby znów trafiła do tamtej piwnicy. Odpędzając te myśli wyszła z sali i ruszyła w kierunku wyjścia ze szpitala.

Nie dotarła tam. Idąc opustoszałym korytarzem zajrzała do jednej z sal. To właśnie w niej spał James, obłożony dodatkowymi kocami, które miały mu pomóc wrócić do zdrowia. Wyglądał tak spokojnie jakby wcale nie balansował na granicy życia i śmierci minionego wieczora.

- Lily- dziewczyna zamrugała, ocierając samotną łzę i spojrzała na swoją przełożoną.- Nie powinnaś wstawać.

- A pani powinna być w domu, dzisiaj jest pani dzień wolny.

- Mów mi Margaret- kobieta zajrzała do sali.- Przyszłam sprawdzić, co z tobą. Oboje trafiliście tu w kiepskim stanie.

- James jest aurorem, złapali go na jednym z patroli.

- A ty jesteś jego przyjaciółką, która ruszyła na pomoc? Musi dla ciebie wiele znaczyć chociaż nie nosisz już pierścionka zaręczynowego, wczoraj to zauważyłam- rudowłosa lekko drgnęła.- Nic mu nie będzie, lada dzień wróci do zdrowia i będzie mógł dalej dbać o nasze bezpieczeństwo.

- W tym zawsze był najlepszy. Przepraszam, ale chciałam pójść do domu, muszę się przebrać i zjeść coś ciepłego.

- Twój dzisiejszy dyżur został odwołany, weź sobie też jutro wolne i porządnie wypocznij, bo inaczej się pochorujesz.

- Może masz rację, Margaret- kobieta się uśmiechnęła i lekko objęła ją ramieniem.

- Odwiozę cię.

Lily przyjęła propozycję koleżanki z pracy. Była tak zmęczona, że bała się, iż w trakcie teleportacji coś pójdzie nie tak i wyląduje gdzieś, gdzie nie powinno jej być. Na szczęście, Margaret dysponowała mugolskim samochodem, którym nauczyła się jeździć od swojego ojca, który nigdy w życiu nie dysponował magią. W trakcie jazdy kobieta opowiedziała Lily o nim, chcąc zająć czymś jej myśli. Rudowłosa była jej za to wdzięczna.

Gdy weszła do domu nikogo tam nie zastała, właściciele byli w pracy. Wybrała to miejsce, ponieważ poszukiwała ciszy i spokoju, ale w tamtej chwili czuła się tam okropnie. Nie miała się, do kogo odezwać, nikt jej tam nie rozumiał. Wydawało się jej, że jest całkiem sama.

Chcąc odpędzić te okropne myśli poszła wziąć gorącą kąpiel, po której skuliła się na łóżku i zasnęła. Dręczące ją koszmary, w których James umierał, nie pozwoliły jej wypocząć. Obudzona, zmusiła się do zjedzenia czegoś, po czym znów wróciła do pokoju. Tak upłynął jej cały dzień.

Następnego dnia postanowiła wyjść z ukrycia. Co prawda nie zawędrowała zbyt daleko. Przeszła zaledwie dwieście metrów, które dzieliły ją od parku, w którym usiadła na jednej z huśtawek. Tam znalazł ją Remus.

- Twoi gospodarze powiedzieli, że mogę cię tu znaleźć- oznajmił siadając obok i lekko odbijając się od ziemi.- Jak się czujesz?

- Dobrze, jutro wrócę do pracy.

Lily i James- poza murami HogwartuWhere stories live. Discover now