3. W Dolinie Godryka (rozdział przejściowy)

1.7K 109 10
                                    

Najlepszym rozwiązaniem tej małej niedogodności okazał się nie kto inna jak pani Potter. Kobieta nie potrzebowała żadnych tłumaczeń by zrozumieć dlaczego dziewczyna nie chce z nimi zamieszkać i woli wprowadzić się do Syriusza, którego traktowała jak brata. Nie czekając aż Lily poprosi o cokolwiek, posłała Iskierkę, ich nader płochliwego skrzata domowego, po najpotrzebniejsze rzeczy, których brakowało w mieszkaniu Blacka, uwzględniając w tym nawet firany i zasłony.

- Jak ja się za to odwdzięczę?

- Nie wygaduj głupstw, wkrótce zostaniemy rodziną- hałas dobiegający z piętra, zaniepokoił kobietę.- James, co się tam na brodę Merlina dzieje?! Jak z dziećmi- Lily się uśmiechnęła widząc jak pani Potter kręci głową z dezaprobatą. Matka Jamesa już traciła cierpliwość, ale jedną z rzeczy, którą rudowłosa lubiła w Rogaczu, była jego wieczna dziecinność. Dzięki temu jej życie zawsze było pełen śmiechu i radości.

- Oni się nigdy nie zmienią, taki ich urok.

- Właśnie, urok, ale spokojnie jest na nich jeden sprawdzony sposób. Obiad!- dziewczyna się zaśmiała gdy obaj teleportowali się do jadalni.

- To Iskierka zrzuciła jakiś stary kufer, my tylko pomogliśmy jej posprzątać- wyjaśnił szybko James, widząc karcące spojrzenie matki. Kobieta jedynie pokręciła głową i znikła w kuchni, z które dobiegały anielskie zapachy.- Czym ja sobie zasłużyłem na to niedowierzanie?

- Z całą pewnością coś bym wymyśliła, ale nie chcę psuć jakże pięknego dnia.

- I jak tu cię nie kochać- uśmiechnął się i lekko musnął jej wargi swoimi ustami po czym, niczym prawdziwy dżentelmen, odsunął dla niej krzesło.

Gdy rudowłosa zajęła miejsce, usiadł kolo niej i niczym dziecko cisnął widelcem w głupio szczerzącego się Syriusza. Cała trójka się zaśmiała i tylko pojawienie się pani domu powstrzymało ich od rozpętania walki na łyżeczki.

Ta odrobina radości objęła swym urokiem czas, który spędzili razem przy stole, chociaż jedno puste miejsce zagłuszało nieco wesołość. Ojciec Jamesa coraz częściej wracał późno nie tyle za sprawą pracy, której poświęcał sporo czasu lecz dlatego, że starał się pomagać wszędzie gdzie było to możliwe, a w tamtych czasach, oznaczało to niekończące się zadanie.

Lily i jej przyjaciele dobrze wiedzieli, co kryje się w niewiedzy tłumu. Chociaż Zakon zyskiwał coraz większe poparcie ze strony czarodziei i ministerstwa, nie ujawniał wszystkich informacji o Śmierciożercach i Czarnym Panie. Czyny, których się dopuszczali były okropne, nie mające usprawiedliwienia, a cała prawda na ich temat mogłaby wprowadzić panikę.

Nasza rudowłosa bohaterka wciąż pamiętała chwile, które spędziła w niewoli u swych wrogów. Wspomnienia z szóstego roku w Hogwarcie nie wyblakły. Wciąż budziła się w nocy z krzykiem gdy do jej snów zaglądał ból, który czuła w trakcie tortur. Wątpiła, że kiedyś będzie jej dane o tym zapomnieć. Te niewidoczne dla ludzkiego oka rany, pozostawiły głębsze blizny niż jakikolwiek nóż.

Myśląc o tym dostrzegała jeden pozytywny element. Tamten koszmar dał jej okazję by pokazać jak wiele jest warta, co zapewniło jej miejsce w Zakonie Feniksa, którego była najmłodszym członkiem do momentu włączenia Huncwotów, Alice, Franka i Marlenę. Teraz czekali aż nadarzy się okazja by udowodnić swoją wartość i pomóc w pokonaniu Voldemorta.

Do tego jednak potrzeba było dużo siły, której w tym czasie brakowało Huncwotom. Zajęci w dzień pracą, nocą pomagający Remusowi, nie mieli zbyt wiele czasu na odpoczynek dlatego postanowili położyć się chociaż na chwilę po obiedzie. Lily dotrzymała towarzystwa pani domu oraz Iskierce i razem z nimi posprzątała po obiedzie. Potrzebowała takiej zwykłej codzienności by stanąć na nogi, a matka Jamesa potrafiła otoczyć człowieka subtelną opieką, która przyśpieszała gojenie ran. Tym razem zastosowała pogawędkę przy kawie i cieście czekoladowym z wiśniami, co rozgoniło ciemne chmury.

- Masz może ochotę na coś jeszcze do picia?- zapytała po godzinie gdy obie filiżanki świeciły pustkami.

- Nie, dziękuje. Pójdę się trochę przewietrzyć póki ci dwaj nie próbują czegoś zniszczyć.

- Ta cisza i spokój to czasami jedyne o czym marzę, ale ci chłopcy mają to do siebie, że nie dają człowiekowi o sobie zapomnieć- Lily musiała się zgodzić z gospodynią. Huncwotów wszędzie było pełno i wszyscy o nich słyszeli nawet poza murami Hogwartu.

W Dolinie Godryka wszyscy mieli okazję ich poznać o czym Lily przekonała się pod czas wielu wcześniejszych wizyt. Polubiła to miejsce już za pierwszym razem gdy przyjechała tam po świętach, niedługo po tym jak jej relacje z Huncwotami poprawiły się znacznie. Jakże tęskniła za tamtymi czasami, wtedy wszystko było takie proste.

Odkąd minęły te piękne chwile, a oni ostatni raz wysiedli z pociągu, wszystko stało się trudniejsze. Wiele osób znikało bez śladu, Śmierciożercy dokonywali coraz śmielszych napaści, czasami zdarzało się, że nasi przyjaciele oglądali zrujnowane przez nich domy i sklepy. Nawet mugole wiedzieli, że dzieje się coś złego ponieważ nie jedna zwykła rodzina odczuła gniew Czarnego Pana. Media donosiły o mordercach plądrujących Anglię i wcale się nie myliły. Za magiczną zasłoną trwała wojna, która sięgała głębiej dalej niż przypuszczano.

Nie chcąc o tym dłużej myśleć, Lily usiadła na ławce w centrum miasteczka. Miała wrażenie, że czegoś tam brakuje jakiejś fontanny albo pomnika. Oczami wyobraźni widziała ten detal, który urozmaiciłby ten śliczny zakątek, w którym chętnie by się zestarzała. Już powiedziała Jamesowi, że nie chce mieszkać w wielkim mieście. W takich małych miejscowościach jak Dolina Godryka czuła się bezpiecznie, niczym w domu.

- Panienka znowu u nas?- koło rudowłosej dziewczyny usiadła stara czarownica w pachnącej naftą szacie. Miały okazję się poznać przy jednej z poprzednich wizyt Lily w miasteczku. Co prawda James nie lubił tej kobiety i możliwie najskuteczniej jej unikał, ale młoda panna Evans starała się patrzeć przyjaźnie na wszystkich, co przysparzało jej znajomych.

- Tak jakoś wyszło.

- Narzeczony pewnie się cieszy, że go odwiedzasz. Pamiętam jak to jest, te pierwsze miłostki, ten dreszczyk radości na widok ukochanego. Później traci to swój urok, ale jest przynajmniej, co wspominać.

- To, co jest między nami się nie zmieni- zapewniła staruszkę.

- Oby kruszyno, ale i tak ciesz się tym, co masz dzisiaj. Gdy będziesz w moim wieku, będziesz miała, co wspominać- Lily się do niej uśmiechnęła, mając nadzieję, że będzie miała same bajeczne wspomnienia z młodości.- I pamiętaj żeby postarać się o wnuki, to najlepsze, co mnie w życiu spotkało, więcej z nimi zabawy niż z dziećmi. Sama mam czworo, córki czasami mi je przywożą na kilka dni...

Lily przestała słuchać. Nie myślała jeszcze o dzieciach, a co dopiero o wnukach, nie wiedziała nawet kiedy odbędzie się ich ślub. Pierwszy termin wyznaczyli na 21 marca, ale zaistniała sytuacja udaremniła ten plan. Żałoba przeważnie trwała rok i Lily nie zamierzała tego zmieniać. W tamtej chwili nie było w stanie sobie wyobrazić tego cudownego dnia. Dwa puste miejsca przy stole były nie do zniesienia.

Lily i James- poza murami HogwartuWhere stories live. Discover now