James
Schodzę do kuchni, żeby coś zjeść, ale nie sądzę, żeby żona mnie tam teraz wpuściła. Muszę wrócić po telefon i zamówić coś, bo jestem pewny, że Camille nawet nie ma czasu, żeby pomyśleć o śniadaniu. Ona może sobie nie myśleć, ale burczenie w brzuchu niedługo jej przypomni, że jest głodna. Chociaż pod ręką ma przekąski na urodziny synka, więc nie będzie narzekać.
– Musisz pojechać, odebrać tort, bo ja nie zdążę. Kup przy okazji jeszcze kilka papierowych czapeczek na wypadek, gdyby twój syn miał ochotę je zgnieść. - Uśmiecha się, gdy tylko mnie zauważyła.
Rozkaz został wydany. Zaraz zrealizuję swoje zadanie, tylko przywitam się z żoną.
Camille wstała wcześnie rano, żeby zająć się przygotowaniami. Wszystko musi być idealnie, bo to pierwsze urodziny naszego na razie jedynego syna. Nieważne, że do siedemnastej moja żona ma wystarczająco dużo czasu i mogłaby się wyspać. Tym bardziej że maluch po nocnym krótkim marudzeniu jeszcze śpi. Tyle że Camille ubzdurała sobie, że się nie wyrobi.
– Starczy. Przecież nie będzie innych dzieci prócz Callana i Miley. - Podchodzę do niej.
Tylko dwa maluchy w naszej rodzinie. Do tej pory moja siostra nie zdecydowała się na kolejne dziecko i raczej nie ma go w planach. Miley daje jej nieźle w kość, skoro nie chce dla niej rodzeństwa. A ja na razie nie myślę o kolejnym dziecku. Może kiedyś nasza rodzina się powiększy. Daję nam kilka lat, gdy Callan trochę podrośnie.
Moja żona skupiona jest na wyjmowaniu z opakowań kolorowych balonów, które pewnie muszę nadmuchać. Kupiła ich tyle, że będą fruwać po całym salonie, dopóki ktoś ich nie przebije. Obstawiam, że pierwszy zrobi to nasz syn. Jest też jeden balonik z dużą cyfrą, przypominający wszystkim które to urodziny Callana. Jakby zapomnieli. Nie mogę uwierzyć, że minął już rok, odkąd jestem ojcem.
– Weź je. - Podaje mi paczuszkę. – I zajmij się ozdobą salonu. Przygotuj też stół, a będę mogła rozstawić talerze wcześniej. I proszę cię, jeśli Callan się obudzi, zajmij go czymś, żeby nie zrobił demolki przed przyjściem gości. Posiedźcie w ogrodzie. Na pewno znajdziecie sobie zajęcie.
Gada jak nienormalna. Musi chwilę odetchnąć. Powinna zostawić to mnie, skoro organizacja imprez jest moją pracą. Tyle że Camille uważa, że zrobi lepszą imprezę urodzinową. Pierwszą w życiu naszego kochanego synka. Na pewno Camille postara się, żeby nasza rodzina na długo zapamiętała to wydarzenie. Muszę naładować aparat, żeby uwiecznić moment zdmuchiwania świeczek i rozpakowywania prezentów. Zastanawiam się, co sprawi Callanowi większą radość.
Uśmiecham się i przyciągam swoją żonę do siebie. Może uda mi się ją trochę odciągnąć od pracy.
– James, nie ma czasu na przyjemności. - Odchyla się lekko do tyłu. – Pomóż mi trochę.
Oczywiście zrobię wszystko o co, mnie prosiła. Za chwilę. Teraz chcę się zająć swoją żoną. Potrzebuje, żeby na chwilę odciągnąć ją od przygotowań. Na pewno spodoba jej się mój pomysł.
– Właśnie próbuję. - Całuję ją. – Musimy rozładować to cholerne napięcie.
– Ale... - Protestuje, ale znowu zamykam jej usta pocałunkiem.
Sadzam ją na blacie w kuchni i podwijam do góry jej koszulkę. W sumie to moją, z której zrobiła sobie koszulę nocną. Podoba mi się, bo nie zakrywa zbyt wiele i ułatwia mi dostęp do swojego ciała. Wiem, że Camille pod nią nie ma nic więcej i to mnie podnieca.
– Idealnie. - Uśmiecham się, moszcząc się między jej nogami.
Uwielbiam swoją żonę, jej ciało i gdy jest blisko mnie. Jej oddech na mojej szyi. Pocałunki. I zadowoloną twarz po orgazmie, który jej zapewniam. Każdego dnia cholernie cieszę się, że Camille jest ze mną.

YOU ARE READING
Nie mieliśmy szans. [ ZAKOŃCZONA ]
RomanceGdy wszystko się wali pojawiają się pytania i wątpliwości. Co mogliśmy zrobić, by uniknąć przykrych zdarzeń? Jak poradzić sobie bez ukochanej osoby? Czy będziemy musieli pogodzić się ze stratą? Jak długo można czekać? Publikowane od 07.10.2018