72.

1.1K 50 0
                                    

James


Do porodu został tydzień. Zaczynam panikować. Już kilka razy sprawdzałem torbę przygotowaną do szpitala, czy przypadkiem czegoś nam nie brakuje. Mam jeszcze trochę czasu, żeby dokupić potrzebne rzeczy. Chyba nie stresowałem się tak przed narodzinami Callana. Pozwoliłem się nawet wysłać na koncert, który organizowałem, przez co prawie przegapiłem narodziny syna. Tym razem chcę być gotowy.

– Przestaniesz? - Camille patrzy na mnie.

Wstała niedawno i obserwuje, jak krążę po sypialni, szukając, nie wiadomo czego. Chyba chciałem gdzieś zadzwonić. Tyle że nie mogę znaleźć swojego telefonu. Nie pamiętam, gdzie go zostawiłem. Zawsze kładę go na stoliku przy łóżku. Szczególnie w ostatnich miesiącach, żeby mieć go pod ręką, gdy żona zacznie rodzić. Jeszcze by brakowało, żebym się wtedy dodatkowo stresował.

– Szukam – odpowiadam po dłuższej chwili i wychodzę.

Już wiem, gdzie go zostawiłem. Oby jeszcze tam leżał.

Zaglądam do pokoju synka i widzę malucha, który już nie śpi i trzyma w dłoniach nowy przedmiot, który uważa za zabawkę. Mój telefon. Zguba się znalazła. Musiał mi wylecieć wczoraj, gdy kładłem Callana spać. Liczę na to, że nie będzie problemu z zabraniem mu mojej własności. Wystarczy tylko, że jakoś odwrócę uwagę synka i nawet nie zauważy, że zabiorę swoją zgubę.

– Hej. - Kucam przy łóżeczku i patrzę na malucha przez szczebelki, uśmiechając się do niego. – Chyba musisz mi to oddać.

Spogląda na mnie spod zmrużonych oczu i chowa przedmiot za plecami. Już wie, że chcę go odzyskać. Będzie trudno, ale nie zamierzam ustąpić. To nie jest zabawka dla dzieci. Ma o wiele lepszych rzeczy do zabawy, ale pewnie nie są tak ciekawe, jak świecący ekran, gdy przyciśnie guzik z boku, co pewnie już odkrył. Mam nadzieję, że nie próbował obślinić mojego telefonu.

– Mój.

– O nie, kolego. - Kręcę głową. – Ten jest akurat mój.

Kiedyś doczeka się własnego, teraz musi pocieszyć się swoimi autkami. Telefon komórkowy to nie zabawka dla dzieci, ale jak wytłumaczyć to dwuletniemu chłopczykowi? Muszę coś wymyślić, żeby zniechęcić go do telefonu.

– Nie! – zaczyna krzyczeć. – Mój!

Nieźle. Twardy zawodnik mi się trafił, ale nie zamierzam się z nim kłócić. Muszę mu zabrać telefon teraz albo będę mógł się z nim pożegnać i pomyśleć o nowym. Chyba że ten już się do niczego nie nadaje. Obym się mylił, bo mam tak kilka ważnych rzeczy, które nie wiem, czy mógłbym odzyskać.

Wstaję, nachylam się do Callana, żeby wziąć go na ręce, zamierzając wykorzystać moment, ale jest szybszy. Gryzie mnie w rękę. Mocno.

– Auł! - Odsuwam się.

No tego się nie spodziewałem. Callanowi zdarzało się gryźć pluszaki, ale do tej pory nie ugryzł nikogo. Jestem jego pierwszą ofiarą. Jeśli zaatakował mnie z powodu próby odebrania mu zabawki, to co zrobi, gdy mu czegoś zabronimy? Będziemy musieli odbyć poważną rozmowę. Uzgodniliśmy z żoną, że nie będziemy bić dzieci tylko tłumaczyć im, że zrobiły coś źle. Ewentualnie ukażemy, sadzają w kącie. Podoba mi się taki sposób rozwiązywania problemów z maluchem.

– Co się dzieje? – odzywa się Camille, która zjawiła się przy nas, zaalarmowana moim krzykiem.

– Zostałem ugryziony. - Masuję sobie bolące miejsce, które trochę spuchło.

Nie mieliśmy szans. [ ZAKOŃCZONA ]Where stories live. Discover now