un

1K 84 70
                                    

Październik

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Październik. Jeden z miesięcy jesieni, których Jeongguk nienawidził całym sercem. Dlaczego? Odpowiedź jest wręcz banalnie prosta, choć sam chłopak uważa ją za wielokrotnie złożoną. Halloween. Och, jak on nienawidził tego okropnego święta i wszystkich tych małych przebierańców, którzy przez cały wieczór starali się wyżebrać od biednego bruneta kilka cukierków. I sama chęć zdobycia kilku łakoci, którymi swoją drogą sam nie gardził nie była taka zła, to już zupełnie nie do przyjęcia było dla niego malowanie się oraz ubieranie tak, aby upodobnić się do jakichś nieludzkich i — przede wszystkim — nieistniejących stworzeń.

— To jakiś absurd — prychnął, kiedy tylko zobaczył na ulicy pierwsze oznaki tego bezsensownego "święta", mimo że dla niego wyglądało to bardziej na głupią zabawę dla dzieciaków z podstawówki.

W duchu zaczął przeklinać wszystkich ludzi sprzedających wszystkie te badziewne figurki wampirów, wilkołaków i innych tworów ludzkiej wyobraźni. Według niego nie były nawet wykonywane z dobrych materiałów. Kiedy jednak zobaczył lizaki w kształcie wampirzych kłów oblanych "krwią", przez myśli przeszło mu nawet, że ludzie do końca zwariowali. Tylko dlaczego akurat w tym jednym dniu w roku?

Nie pomyślcie teraz, że Jeon zachowuje się gorzej niż podstarzały wykładowca na jednym z najnudniejszych kierunków studiów, co to to nie. Chłopak był dobry, po prostu halloween naprawdę było jego czułym punktem, którego dosłownie nie trawił.

Powolnym krokiem szedł przed siebie. Była to droga do jego domu, oświetlona jedynie przez kilka z ulicznych lamp. Nieszczególnie zwracał uwagę na otoczenie, dlatego też nie zauważył pewnych krwistoczerwonych tęczówek wlepiających swój wzrok prosto w niego z oddali. Na szczęście tylko z daleka, bo co mogłoby się stać, gdyby to coś byłoby tylko odrobinkę bliżej nastolatka?

W uszach brunecika tkwiły białe słuchawki, więc nie usłyszał również nagłego wycia gdzieś w głębi lasu, obok którego niestety musiał przechodzić codziennie by móc jakoś dostać się do domu.

Odwrócił jednak wzrok w tamtą stronę, pokierowany jakby czystą intuicją.

Mimo to, nic szczególnego nigdzie nie dostrzegł, więc powrócił do kopania nogą przypadkowego kasztana, który akurat napatoczył mu się gdzieś po drodze.

Do domu dotarł bezpiecznie, zaraz ściągając z siebie kurtkę wraz z ciężkimi, niemalże zimowymi butami. Tego roku bowiem jesień była naprawdę chłodna i nie można było już wyjść sobie z domu ot tak — w koszulce z krótkim rękawkiem i tak samo niewiele zasłaniających spodenkach. Znaczy oczywiście, można było. Jednak nie robiły tego raczej osoby zdrowe na umyśle.

Przechodząc przez korytarz został otulony prawie że gorącym powietrzem, które powodowało włączone do tej pory ogrzewanie. W kuchni zastał swoich rodziców. Jeon Jungsun — jego matka, czytała spokojnie gazetę, popijając przy tym herbatę z jednej ze swoich ulubionych filiżanek. Dostała ją kiedyś od przyjaciółki, która niestety dwa lata temu zmarła w niespodziewanym wypadku.

Plotki, które przez jakiś czas po jej śmierci były przekazywane z ust do ust, mówiły nawet, że została zamordowana. Policja jednak nie ponowiła śledztwa, stwierdzając i ogłaszając mediom, że to wszystko było zaplanowane, a kobieta o imieniu Sohwa została oficjalnie nazwana samobójczynią. W jej ciele znaleziono przecież znaczną ilość środków nasennych. Nie mogło być inaczej.

Po drugiej stronie niedużego, przezroczystego stolika siedział natomiast ojciec młodego chłopaka — Jeon Hwangmin. Czterdziestosześciolatek pracował właśnie na swoim laptopie, którego używał głównie do odpisywania ludziom na maile oraz do innych spraw biznesowych, o których brunet jeszcze nie do końca miał pojęcie.

— Cześć, Jeonggukie — powitała go rodzicielka, odrywając wzrok z kartek papieru, gdy tylko zauważyła pojawienie się syna w pomieszczeniu — Jak było dziś w szkole? Dostałeś jakieś dobre oceny?

— Hmm... — zastanowił się przez chwilę, bo naprawdę nie mógł sobie o niczym przypomnieć — Wydaje mi się, że nic się nie trafiło. No chyba, że trója z fizyki się liczy — wyszczerzył się, bo dla niego naprawdę ten przedmiot był niewyobrażalnie trudny. Więc to również automatycznie sprawiało, że był dumny z tej oceny, tak samo mocno, jak byłby z szóstki otrzymanej z języka koreańskiego.

— Brawo, synu! Właśnie tak cię uczyłem. Jak ci coś nie idzie, to rób po prostu tak, żeby zdać — na te słowa, Jungsun trzepnęła męża kawałkiem gazety w głowę — No co? Znów masz jakieś zastrzeżenia do moich nauk względem Ggukiego?

— A idź ty i te twoje nauki. Z kim ja żyję? — westchnęła zrezygnowana kobieta, a Jeongguk uśmiechnął się tylko rozbawiony, kierując się do swojego pokoju.

you're unreal ❦ taekook ✓Where stories live. Discover now